Szabat był dla Izraelitów znakiem przymierza. Przypominał porządek świata, jaki Bóg ustanowił zaraz po stworzeniu. Wszak sam Stwórca sześć dni pracował a siódmego odpoczął. Co więcej, zawierając przymierze na Synaju lud wybrany zobowiązał się do przestrzegania szabatu, kładąc tym samym swój podpis i pieczęć pod Prawem zapisanym na kamiennych tablicach. Jak więc można by zlekceważyć owo przykazanie?
Sposób rozumienia Szabatu pozostawał jednak daleki od Zamysłu Stwórcy. Cóż z tego, że lud pieczołowicie troszczył się o zewnętrzną stronę tego przykazania, kiedy zapomniał w jakim celu ono samo i pozostałych dziewięć zostały ustanowione. Spory Jezusa z faryzeuszami na temat Szabatu dobitnie ukazują tło tego konfliktu. Jezus mówi wprost, że szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Nawet najświętsze prawo ma w sobie jakiś sens, który wiąże się z dobrem człowieka. Ma prowadzić do zdrowia duchowego, ma być ćwiczeniem duszy, aby człowiek był bardziej skory do kroczenia drogami Pana.
Uzdrowienia w szabat nie mieściły się w głowie tym, którzy przywiązani do tradycji i ojczystych zwyczajów zachowywali szabat, ale dawno już zapomnieli w jakim celu Bóg go ustanowił. Owa gorliwość skupiła się tylko na formalnym wypełnianiu prawa, zapominając że to Bóg jest prawdziwym prawodawcą i to Jego wyroki kształtują świat cały. Jednak Jezus dokonując uzdrowień nie tylko stosuje swoistą, obcą w Izraelu interpretację tego prawa. On występuje jako Pan Szabatu. Jest przecież Synem Bożym, jest władny dokonać takiej wykładni na jaką nie mógłby sobie pozwolić żaden człowiek.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Uzdrowienia, jakich dokonuje Pan Jezus niosą ze sobą nie tylko zdrowie ciała. Pan okazując swoje miłosierdzie manifestuje bliskość Boga. Oto Ten sam Prawodawca, Który na Synaju ustanowił dzień święty i polecił go świętować, pochyla się nad słabością człowieka i przywraca zdrowie schorowanemu ciału. Wszystko zaś po to, aby podbudować zdrowie ludzkiej duszy, aby umocnić tych ludzi, którzy znękani i schorowani nie raz wołali do Boga z nadzieją wysłuchania i być może osłabła już ich wiara i zdrętwiały ręce uniesione do modlitwy. Bóg przecież nie wystawia nas na próbę więcej, niż znieść możemy, nie kusi nas ale ćwiczy i przychodzi nam z pomocą, aby sprawność naszej duszy pozwoliła nam otworzyć się na dar zbawienia.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy pamiętam, że Bóg o mnie nie zapomina, ale w dniu zmiłowania przyjdzie z pomocą?
ks. Mirosław Matuszny