Paweł Ozdoba: duża szansa, że entuzjaści „edukacji zdrowotnej” pozostaną w lewicowej mniejszości

W niedzielę na pl. Zamkowym odbyła się wielotysięczna manifestacja rodziców, dziadków, nauczycieli, pedagogów, a także młodych ludzi, którzy są świadomi neomarksistowskich zmian w systemie edukacji. Jednak z tego grona wypisało się co najmniej kilku znanych katolików, którzy poparli projekt minister Barbary Nowackiej – komentuje na łamach Opoki Paweł Ozdoba, były prezes Centrum Życia i Rodziny.

„Edukacja zdrowotna” – bo o niej mowa – została w ostatnim czasie odmieniona przez wszystkie przypadki. Przez ostatnie miesiące nachalnie promowana przez minister Barbarę Nowacką i cały rewolucyjny aparat, którego celem jest zainstalowanie w polskim systemie edukacji narzędzi prowadzących do stworzenia „nowego człowieka”. Nie jest przypadkiem, że sektor edukacji w lewicowo-liberalnej koalicji większościowej, przypadł najbardziej progresywnej grupie polityków. Tym samym nie mam co do tego złudzeń, że wprowadzana od przyszłego roku do polskich szkół tzw. „edukacja zdrowotna”, wcale nie ma na celu dobra dzieci, a ma stanowić punkt zwrotny w dziedzinie „ideologicznej indoktrynacji” i promocji noszonych na rewolucyjnych sztandarach haseł i „antywartości”.

Mocne słowa? A tak, ponieważ tylko takie oddają powagę sprawie i mogą wywołać wzburzenie, którego w społeczeństwie potrzebujemy. Okazuje się bowiem, że pod płaszczykiem troski o dzieci i młodzież – w tym zwracaniu uwagi na rzeczywiście istotne sprawy jak zdrowie psychiczne – wprowadza się bardzo niebezpieczne dla rozwoju dzieci treści.

Otóż jak wskazują eksperci, nowy przedmiot wprowadzany przez Barbarę Nowacką podkreśla ideologiczne wątki LGBT m.in. poprzez promocję tzw. „elastycznej definicji rodziny”, która może odbiegać od jedynej i naturalnej formy – związku kobiety i mężczyzny. Zdaniem zwolenników ideologii LGBT, rodzina wszak może składać się z par homoseksualnych wychowujących (o zgrozo!) dzieci.

„Edukacja zdrowotna” to również odchodzenie od „miłości” i „małżeństwa”, gdy mowa jest o „zdrowiu seksualnym”. Uczniowie będą w tym kontekście – zgodnie z programem – używać określeń „satysfakcjonująca relacja”. Odrywanie sfery seksualnej od systemu rodzinnego występującego w naszej cywilizacji chrześcijańskiej, jest szczególnie niebezpieczne. Nie możemy przecież pozwalać na podążanie za nowoczesnymi trendami i promocją indywidualizmu, hedonizmu i egoizmu. Sfera seksualności nie może być przedstawiana jako oderwana od życia rodzinnego.

Co więcej, w programie zajęć obwieszczonym przez Barbarę Nowacką pojawiają się również wątki dotyczące „orientacji psychoseksualnej”. W materiałach sugeruje się, że orientacja seksualna jest czymś płynnym, co podlega zmianom. Informuje się o heteroseksualności, ale zaraz obok o nienaturalnych: homoseksualności, biseksualności czy transpłciowości. Treści te nie powinny być przedstawiane bez stosownych komentarzy dotyczących „dysforii płci” czy tragicznych konsekwencji podejmowania się działań na rzecz tzw. „zmiany płci”. W innym przypadku edukacja staje się niebezpieczną propagandą.

W programie nowego przedmiotu mowa również o wczesnej inicjacji seksualnej, libido, dysfunkcjach seksualnych czy formach aktywności seksualnej. Zdaniem lewicowych edukatorów zagadnienia te muszą być poruszane na lekcjach w szkole, które co więcej – mają być obowiązkowe. Niestety twórcy programu nie pomyśleli o tym, aby przestrzegać młodzież przed przedwczesną inicjacją seksualną i po prostu zaprzestać promocji spraw dotykających tak intymnych sfer jak ludzka seksualność.

Co więcej, wprowadzając do szkół przedmiot „edukacja zdrowotna” lewicowi edukatorzy chcą pozbawić rodziców ich fundamentalnego, prawa zapisanego w Konstytucji. Art. 48 ustawy zasadniczej mówi bowiem wprost: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”.

Niedzielny wielotysięczny protest „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji” udowodnił, że wciąż wielu rodziców, nauczycieli i pedagogów rozumie jak ważną misję w społeczeństwie i Narodzie odgrywa szkoła. Słusznie zaprotestowali przeciwko łamaniu praw rodziców, a przede wszystkim łamaniu dziecięcym sumień.

Niestety nie wszyscy zareagowali tak odpowiedzialnie i zdroworozsądkowo. Okazuje się bowiem, że na łamach „Więzi” opublikowano list otwarty w obronie tzw. edukacji zdrowotnej. Jego sygnatariusze wskazują, że co prawda „rozumieją lęki części rodziców przed kolonizacją ideologiczną”, ale uznają, że w projekcie Barbary Nowackiej takowej „ideologicznej kolonizacji” nie ma.

Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. red. Tomasz Terlikowski, Małgorzata Terlikowska czy prof. Błażej Kmieciak. Co ciekawe tuż obok nich Paweł Rabiej – były wiceprezydent Warszawy, a zarazem homoseksualista, który mówił, że środowiska LGBT będą stosować taktykę mającą oswajać społeczeństwo ze związkami partnerskimi oraz tzw. „małżeństwami jednopłciowymi”, aż powszechnie akceptowana będzie w Polsce adopcja dzieci przez pary LGBT.

Czy kojarzonym z katolickimi wartościami dziennikarzom, czy ekspertom nie zaświeciła się dotychczas „czerwona lampka”, widząc, kto promuje niebezpieczny program „edukacji zdrowotnej”? Czy nie dostrzegają zagrożeń płynących wprost z przygotowanego programu, który przecież dogłębnie przeanalizowali wybitni naukowcy, eksperci i nauczyciele?

Chciałbym, żeby tym razem przysłowie „Polak zawsze mądry po szkodzie” jednak okazało się fałszywe, a rodzice, nauczyciele i „katoliccy publicyści” w porę gremialnie dostrzegli niebezpieczeństwa programu lewicowej minister. Sądząc po niedzielnej, wielotysięcznej manifestacji w Warszawie, a także zapowiedzi kolejnych form sprzeciwu, istnieje duża szansa, że entuzjaści „edukacji zdrowotnej” pozostaną tylko w lewicowej mniejszości.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama