Kryzys powołań we Francji to przede wszystkim lata 70-te ubiegłego wieku. Od tego czasu, liczba święceń kapłańskich utrzymuje się na stałym poziomie, od 100 do 150 rocznie – zwraca na to uwagę prof. Guillaume Cuchet, wykładowca historii współczesnej na paryskiej Sorbonie, specjalista od katolicyzmu. Jego zdaniem, Kościół musi się tak zreorganizować, aby dawał sobie radę z 5 tysiącami księży.
Prof. Cuchet zastrzega, że jako historyk nie może się wypowiadać na temat samego powołania, bo to jest kwestia, która dotyka bezpośrednio człowieka i Boga. Może on natomiast przypomnieć, że gdy chodzi o liczbę powołań to prawdziwe tąpnięcie miało miejsce w latach 70-tych. To wtedydziesięciokrotnie zmniejszyła się średnia liczba święceń kapłańskich w porównaniu do lat 50-tych. Od tej pory sytuacja powołaniowa jest stabilna. Konsekwencje tego są jednak rozłożone w czasie. W latach 50-tych było 50 tys. księży, a święceń ok. tysiąca. Dziś kapłanów jest 15 tys., ale wielu w podeszłym wieku. Kościół musi się liczyć, że z czasem będzie miał do dyspozycji 5 tys. kapłanów. Pozytywne jest to, że młodzi, którzy decydują się dziś na kapłaństwo muszą się przy tym wykazać odwagą czy wręcz heroizmem.
Prof. Cuchet przypomina, że z historycznego punktu widzenia, Kościół we Francji przeżył już kilka zapaści powołaniowych. Najpoważniejsza miała miejsce w czasie rewolucji francuskiej. Ale już od lat 30-tych XIX w. Kościołowi udało się nadrobić straty. Prawdziwej eksplozji powołań doświadczyły też w tym czasie żeńskie zgromadzenia zakonne. Drugi kryzys powołań nastąpił po gwałtownym rozdziale państwa od Kościoła w 1905 r. I ten kryzys udało się zażegnać dzięki wielkiej mobilizacji katolickich rodzin. Dzięki temu Francja stała się wielkim źródłem powołań misyjnych. Po I wojnie światowej trzy czwarte misjonarzy pochodziło z tego kraju – przypomina prof. Cuchet w wywiadzie dla Le Figaro.
Mówiąc o przyczynach gwałtownego kryzysu powołań w latach 70-tych, przypomina on, że wiązał się on między innymi z likwidacją niższych seminariów duchownych. W latach 50-tych pochodziło z nich trzy czwarte neoprezbiterów.