Gorący apel do Światowej Rady Kościołów (ŚRK) z prośbą o pośredniczenie w organizowaniu korytarzy humanitarnych i w pomaganiu uchodźcom ukraińskim wystosowała Ołena Zełeńska, małżonka prezydenta Ukrainy. W liście na ręce pełniącego obowiązki sekretarza generalnego Rady ks. Ioana Sauki zaznaczyła, że zwraca się do niego „nie jak pierwsza dama, ale jako kobieta ukraińska, matka i żona”, dodając, że „nie jest to nawet list, ale mój nieprawdopodobny ból, nagromadzony w ciągu tych dni wojny”.
„Czy Ojciec wie, co jest najstraszniejsze? Gdy jest tak wiele ofiar, że stają się one statystyką. Pierwszych poległych nadążaliśmy jeszcze opłakiwać według ich imion, teraz są to już cyfry. Najeźdźca nie stwarza już nawet pozorów, że nie niszczy obiektów cywilnych, ale celuje właśnie do nich” – napisała małżonka Wołodymyra Zełeńskiego. Zwróciła uwagę, że cały świat obiegły zdjęcia ze zbombardowanego przez Rosjan szpitala położniczego w Mariupolu, dodając, że w chwili, gdy pisze te słowa, „jedna ze znajdujących się tam położnic i dziecko zmarły”.
„Jeśli jeszcze w poprzednim tygodniu wstrząsała nami liczba zabitych dzieci – 30, to obecnie jest ich ponad sto!” – czytamy w liście-apelu. Dzieci są rozstrzeliwane wraz ze swymi rodzicami w punktach zajętych przez wojska rosyjskie, giną od odłamków pocisków na swoich podwórkach, przygniecione przez walące się budynki, są wyczerpane niedojadaniem, odwodnieniem i brakiem pomocy lekarskiej, są chowane w tymczasowych grobach lub mogiłach zbiorowych, które pojawiły się w ostatnich dwóch tygodniach – wyliczała pierwsza dama. „Ręka nawet nie chce się unieść, aby pisać takie słowa w XXI stuleciu, a oczy nie chcą tego czytać” – dodała.
Przyznała z bólem, że znów musi sięgać do liczb, ale za każdą z nich kryje się „niepowtarzalne życie ludzkie” i w tym kontekście podała, że zginęło ponad 2 tys. ludzi: czyichś ojców, matek, dziadków, babć i dzieci, „które leżą w grobach w Mariupolu”. Przypomniała niedawne słowa Franciszka, który „słusznie nazwał to miasto męczennikiem, ocieka ono krwią i łzami pod nieustannym ostrzałem”. Dodała, że takich miast jest dziś na Ukrainie dużo: Sumy, Ochtyrka, Charków, Mikołajów, Bucza, Hostomel, Worzel, Izium, Wołnowacha i inne.
„Strasznie się czyta te daremne poszukiwania przez Ukraińców w sieciach społecznościowych swoich bliskich, z którymi urwała się więź w tych miastach” – napisała O. Zełeńska. Wskazała, że wiadomości te często rozpoczynają się od stwierdzenia, iż „po raz ostatni siostra (brat, mama) dzwonili z piwnicy 10 dni temu”. Zwróciła uwagę, że wróg odciął te miasta od jakiejkolwiek pomocy i możliwości wyjścia z nich, toteż tysiące Ukraińców pocieszają samych siebie, że bliska im osoba pozostaje w piwnicy po prostu bez zasięgu, ale najważniejsze, żeby żyła i podniosła wreszcie słuchawkę.
„I to jest nasz najważniejszy cel dzisiaj: aby ci ludzie odebrali telefon, zjedli gorący posiłek, otrzymali opiekę lekarską” – stwierdziła autorka przesłania. Zaznaczyła, że „wróg regularnie zrywa nasze próby utworzenia «korytarzy życia» i strzela w plecy ludziom wynoszącym spod okupacji całymi kilometrami dzieci, starców czy zwierzęta; tak zginęło ostatnio sześcioro dorosłych i dziecko, którzy próbowali wyjść ze wsi Peremoha [po ukr. Zwycięstwo - KAI] na Kijowszczyźnie”.
W tych okolicznościach małżonka prezydenta zwróciła się do ŚRK „jako do organizacji powołanej do głoszenia pokoju i braterstwa”, aby była ona „głosem tych, którzy cierpią wskutek wojny (...), prześladowanych przez wojnę Ukraińców”. „Proszę was najpierw, aby członkowie ŚRK stali się pośrednikami w organizowaniu prawdziwych korytarzy humanitarnych. Wołajcie do organizacji, od których to zależy, aby również podjęły te działania, a nie przyglądały się z boku!” – zaapelowała pierwsza dama Ukrainy.
Wskazała, że jej list podyktowany jest bólem nie tylko o ludzi, ale także o to, co zbudowali oni swoją pracą, a co dziś wróg niszczy umyślnie. „Zaprzecza to wprost koncepcji sprawiedliwości społecznej, której głoszenie i wcielanie w życie jest jednym z głównych zadań waszej organizacji” – podkreśliła Zełeńska. Zwróciła uwagę, że zamiast kwitnących miast i wsi agresor rosyjski pozostawia po sobie pustkę. Wspomniała też o kilku milionach Ukraińców, którzy utracili takie miejsce, dodając, że dziś można ich zobaczyć na ulicach miast europejskich, a w ich oczach widać zagubienie, „gdyż najlepsze, czego chcieli, to być w domu, z bliskimi”.
Zaznaczywszy, że zna doświadczenie Światowej Rady Kościołów w zakresie rozwiązywania kryzysów humanitarnych, poprosiła ją o „przyczynienie się, zwłaszcza przez stowarzyszone z nią agencje, do udzielenia pomocy Ukrainie i Ukraińcom, którzy obecnie uciekają przed wojną oraz o zabranie głosu potępiającego wojnę i w obronie ludności cywilnej”. Zapewniła, że ci, którzy zostają na miejscu, będą walczyć o to, „aby tak się stało” i o „uratowanie każdego Ukraińca, gdyż kraj to ludzie”.
Wezwała Radę, aby była „moralnym i czynnym sojusznikiem Ukrainy” oraz aby nadal przekazywała światu „słowo prawdy o tej wojnie, która toczy się po prostu w Europie i w każdej chwili może wyrwać się do innego domu europejskiego”. Nieszczęście to dotyczy dzisiaj każdego, gdziekolwiek mieszka i „wasz ogromny autorytet pomaga przekazać światu tę prawdę” – napisała małżonka prezydenta. Zakończyła swój list wyrazami nadziei na „pokój i miłość, która obowiązkowo zwycięży śmierć”.
Ołena Zełeńska od początku wojny pracuje na rzecz humanitarnego wsparcia Ukraińców, m.in. aktywnie współdziała z organizacjami międzynarodowymi i pierwszymi damami innych krajów w celu rozwiązania kryzysu humanitarnego na Ukrainie. Obecnie głównym jej zadaniem jest udzielenie niezbędnej pomocy dzieciom i matkom oraz zachowanie ich życia. I właśnie dlatego zwróciła się ona do ŚRK z wezwaniem o pospieszenie z pomocą jej krajowi.
kg (KAI) / Kijów