reklama

Kościół w Syrii to dziś światło pośród ciemności, inwestuje w przyszłość

Kościół jest dziś w Syrii światłem pośród ciemności – uważa proboszcz łacińskiej parafii w Aleppo, do której należy 600 chrześcijańskich rodzin.

Krzysztof Bronk

|

vaticannews.va/pl

dodane 02.05.2024 07:16

Podkreśla, że pomimo niewyobrażalnie trudnych warunków życia, chrześcijanie starają się uruchamiać oddolne procesy, które przygotowują grunt pod nową przyszłość dla tego kraju. Skupiają się na edukacji i pracy z młodymi ludźmi, którzy są „niesamowicie dynamiczni i pełni energii”.

O. Bahjat Karakach dobrze zna Aleppo, bo sam pochodzi z tego miasta. Podkreśla, że sytuacja jest bardzo trudna. Na kosekwencje trwającej od 13 lat wojny nakładają się zniszczenia po trzęsieniu ziemi i katastrofalna sytuacja gospodarcza. Syryjczycy żywo też odczuwają reperkusje konfliktu w Strefie Gazy. ONZ ograniczyło pomoc żywnościową. Państwo jest praktycznie nieobecne. Nie obchodzi go ani szkolnictwo, ani służba zdrowia. Za leczenie, w tym za skąplikowawne operacje trzeba płacić z właszej kieszeni. Wynajęcie mieszkania kosztuje więcej niż przeciętna pensja. Ludzie są w stanie przetrwać jedynie dzięki pomocy krewnych z zagarnicy oraz wsparciu organizacji charytatywnych, w tym kościelnych.

Jak mówi agencji AsiaNews franciszkański proboszcz, Kościół oprócz doraźnej pomocy charytatywnej, stara się tworzyć podwaliny pod przyszłość Syrii. Angażuje się w edukację i pojednanie, które otwierją przed Syryjczykami nowe perspektywy. Wspólna oddolna praca to sposób na przełamanie muru nieufności i odbudowanie relacji – mówi o. Karakach. Podkreśla, że pomaga w tym postawa ludzi młodych, którzy zawsze wykazują entuzjazm i są pełni energii, choć ich codzienne życie jest dość skomplikowane. Ten, kto studiuje, musi też znaleźć pracę, choćby na czarno, aby pomóc rodzinie.

Proboszcz z Aleppo podkreśla jednak, że również świat musi się zaangażować w odbudowę Syrii. Nie chcemy tylko żebrać o pomoc, możemy odbudować nasz kraj, ale potrzebne jest rozwiązanie kryzysu z udziałem wspólnoty międzynarodowej, która wydaje się niezainteresowana stabilizacją tego regionu – mówi franciszkanin.

1 / 1

reklama