Eutanazja wprost i po kryjomu: zamiast leczyć, prościej i taniej jest pozbyć się chorego

Niezależnie od kraju, koszty opieki medycznej są olbrzymie i rosną z każdym rokiem. Zarówno rządy, jak i prywatne firmy ubezpieczeniowe myślą gorączkowo: jak rozwiązać ten problem. I niezależnie od kraju, niezależnie od systemu, dochodzą do podobnego wniosku: trzeba pozbyć się pacjentów. W jednych krajach metodą jest „wspomagane samobójstwo”, w innych – „sztuczna inteligencja”. Efekt jest ten sam.

Kanada wybrała rozwiązanie brutalne, proste i skuteczne: fizyczna eliminacja pacjentów, rzekomo dla dobra ich samych. Od chwili legalizacji eutanazji w tym kraju w 2016 r. pozbawiono w ten sposób życia 60 tys. chorych, więcej niż umarło w tym samym okresie z powodu choroby Alzheimera i cukrzycy.

Historia Jennifer Brady: rząd mówi „nie”

Historię Jennifer Brady opisuje kanadyjska telewizja CBS NEWS. Czterdziestosiedmioletnia kobieta spędziła sześć lat walcząc z rządem prowincji Nowa Szkocja, aby móc przejść operację w celu leczenia obrzęku limfatycznego. To choroba, która powoduje gromadzenie się płynu w organizmie, powodując bolesny obrzęk. W przypadku Jennifer choroba ta była efektem ubocznym wcześniejszych zabiegów operacyjnych. Władze systematycznie odmawiały jej leczenia.

Poszczególne prowincje kanadyjskie posiadają dużą autonomię, jeśli chodzi o ochronę zdrowia. Pani Brady uzyskałaby stosowne świadczenia medyczne, gdyby mieszkała w Quebecu, Kolumbii Brytyjskiej lub Ontario. W Nowej Szkocji było to niemożliwe. Gotowa była nawet zastawić swój dom, aby samodzielnie zebrać fundusze potrzebne na zabieg, mimo to jednak spotykała się z ciągłą odmową władz prowincji. Jak na ironię, powoływały się one na brak opinii specjalisty, tymczasem problem polegał na tym, że w całej prowincji w ogóle nie było lekarza specjalisty, który miałby uprawnienia do wystawienia takiej opinii.

Sprawa trafiła w końcu do Sądu Najwyższego Nowej Szkocji, który uznał, że decyzja tamtejszych władz była „nieuzasadniona i nierozsądna”. Dzięki temu pacjentka mogła skorzystać z programu MAiD, pozwalającego szukać opieki medycznej poza granicami prowincji po latach bezskutecznego starania się o nią w Nowej Szkocji. Udało jej się znaleźć właściwego lekarza w USA.

W lipcu 2025 roku Jennifer znalazła się w szpitalu The Valley Hospital w Paramus w stanie New Jersey, gdzie przeszła przeszczep węzłów chłonnych. Jej stan poprawił się radykalnie. Nie musiała już korzystać z maszyny do masażu, którą wcześniej musiała włączać na sześć godzin dziennie. Jej choroba jest nieuleczalna, ale współczesna medycyna jest w stanie zasadniczo poprawić jakość życia chorego, umożliwiając mu godne i samodzielne funkcjonowanie.

W całej tej historii jest jednak istotny haczyk: zanim zapadła decyzja Sądu Najwyższego, Jennifer była gotowa skorzystać z opcji wspomaganego samobójstwa. Jej stan psychiczny był katastrofalny, a doprowadziła do tego systemowa odmowa udzielenia jej niezbędnej pomocy medycznej. Zmagała się z depresją i spełniała wszystkie kryteria kwalifikujące ją do procedury wspomaganego samobójstwa. Ona sama znalazła w końcu wyjście, dzięki wyrokowi Sądu. Ile jednak pacjentów w podobnej sytuacji nie otrzyma żadnego wsparcia i zdecyduje się na eutanazję?

„Komputer mówi nie”

Przed kilkunastu laty dwójka brytyjskich komików wypuściła serię filmów „Little Britain”. Niektórych filmy te śmieszyły, innych irytowały. Humor był raczej ciężki i dosadny. Jednym ze skeczy powtarzanych w różnych wersjach była sytuacja, w której turyści przychodzą do biura podróży i wychodzą z kwitkiem, bo znudzona agentka klika w klawiaturę, a następnie odpowiada „computer says no” (komputer mówi „nie”). To, co wówczas mogło się wydawać głupawym skeczem kabaretowym, dziś staje się rzeczywistością. Z tą różnicą, że nie dotyczy już wyjazdu na wczasy, ale życia i śmierci.

Amerykańscy pacjenci coraz częściej dowiadują się, że nie otrzymają niezbędnej terapii, pomimo płacenia składek ubezpieczeniowych. „Komputer mówi nie”. Nie ma już klawiatury, nie ma znudzonej agentki, ale jest sztuczna inteligencja. I to ona decyduje, komu należy się leczenie, a komu nie. A o tym, jak działają algorytmy tejże inteligencji, nie decydują lekarze, ale marketingowcy wielkich firm ubezpieczeniowych.

Swoją sytuację opisuje jedna z amerykańskich pacjentek:

„Doświadczałam ogromnego bólu. Chciałam to wytłumaczyć lekarzowi, ale nie było do kogo mówić. Decyzje podejmuje obecnie nie lekarz, ale sztuczna inteligencja.”

Jak to? AI decyduje o tym, kogo leczyć i czy w ogóle leczyć? Ano tak właśnie. Dyrektorzy amerykańskich firm ubezpieczeniowych publicznie chwalą się, że AI zasadniczo przekształciła proces oceny ubezpieczeniowej (underwriting). Dzieje się to zarówno na etapie opracowania polisy, jak i w sytuacji, gdy pacjent wymaga opieki medycznej. Nie lekarz, ale firma ubezpieczeniowa decyduje o tym, czy terapia się należy, czy też nie.

Gene Lockan: rehabilitacja niepotrzebna

Gene Lockan miał 91 lat, kiedy upadł i złamał nogę. Jego lekarz powiedział, że potrzebna jest wielomiesięczna rehabilitacja. Jednak po dwóch i pół tygodnia United Healthcare odcięło go od ubezpieczenia. Sztuczna inteligencja uznała, że wystarczy już opieki. Jego rodzina została zmuszona do płacenia 14 tys. dolarów miesięcznie z własnej kieszeni, walcząc o zmianę decyzji. Gene nie doczekał końca batalii prawnej. Kolejne tego typu sprawy trafiające do amerykańskich sądów pokazują, że jego przypadek nie jest odosobniony. Tak bowiem zaprojektowano system, aby z zasady odmawiał leczenia.

Chris McNotton był studentem, kiedy zdiagnozowano u niego wrzodziejące zapalenie jelita grubego, przewlekłą chorobę autoimmunologiczną. Po dłuższym czasie udało się znaleźć leki, które wprowadziły jego chorobę w remisję. Instytucja ubezpieczeniowa United Healthcare odmówiła jednak sfinansowania terapii, ponieważ sztuczna inteligencja uznała, że nie jest potrzebna.

Cel: zysk firmy, nie zdrowie pacjenta

Intencja ubezpieczyciela jest jasna: nie chodzi o ustalenie właściwej terapii dla pacjenta, ale o wynik finansowy firmy. Jedna „sztuczna inteligencja” prześwietla nasze dane, aby ocenić nasze ryzyko dla firmy, kolejna zaprogramowana jest tak, aby odmówić nam leczenia. Opinia lekarza traktowana jest jako drugorzędna – istotny jest wynik wypluwany przez algorytm. Krótko mówiąc: sztuczna inteligencja decyduje o tym, kto będzie żył, a kto nie. Słyszysz: „komputer mówi nie” i możesz udać się na cmentarz.

Mechanizm jest prosty: sfinansowanie terapii wymaga tzw. „uprzedniej zgody” Ubezpieczyciele zdrowotni twierdzą, że jest to dla nich sposób, aby upewnić się, że lekarze nie przepisują czegoś, czego nie potrzebujesz. Jednak sami lekarze stwierdzają, że cała ta „uprzednia zgoda” to po prostu maszyna do zaprzeczania.

Przykładem jest pacjent cierpiący na umiarkowane atopowe zapalenie skóry (tj. dotykające mniej niż 20% powierzchni ciała). Lekarz sporządzając diagnozę pisze: „atopowe zapalenie skóry całkowita powierzchnia ciała 10%”. Z firmy ubezpieczeniowej otrzymuje odmowę z uzasadnieniem „brak wymaganej dokumentacji”. Tymczasem choroba jest dobrze udokumentowana, ale dokumentacji tej nie oceniał żaden lekarz, tylko algorytm AI.

Lekarz nie daje za wygraną i dzwoni do firmy ubezpieczeniowej. Odbiera – na szczęście – żywa osoba. Okazuje się jednak, że nie posiada stosownych kwalifikacji, aby ocenić skuteczność proponowanej terapii. Jest okulistą, a nie dermatologiem. A jednak to od tego orzecznika zależy ostateczny werdykt. To i tak dobrze. W coraz większej liczbie przypadków o terapii decydują firmy takie jak EviCore i NaviHealth. Od ich decyzji zależne jest już ponad 100 mln Amerykanów. Firmy te nie zajmują się świadczeniem opieki zdrowotnej, ale sztuczną inteligencją i obróbką danych. Oferując swoje usługi mówią wprost, że ich celem jest redukcja kosztów. O ile? Jeden dolar wydany na EviCore ma przynieść 3 dolary oszczędności na pacjencie. Tak więc pieniędzmi, które mogłyby pójść na leczenie, dzielą się firma ubezpieczeniowa oraz firma informatyczna.

AI: wyrok dla chorego

System działa. Managerowie EviCore chwalą się, że w wyniku zastosowania ich technologii już teraz liczba odmów zwiększyła się o 15%. To, co dla firmy ubezpieczeniowej jest zyskiem, jest wyrokiem dla pacjenta: opłaciłeś składkę, ale nie otrzymasz terapii, bo AI „mówi nie”. A decyzja AI jest w praktyce ostateczna. Choć formalnie musi ją zatwierdzić orzecznik, okazuje się, że średnio zajmuje mu to 1,2 sekundy. Tyle, ile przyciśnięcie jednego klawisza w komputerze.

Czy AI jest nieomylna? Wręcz przeciwnie. United Healthcare posługuje się systemem AI o nazwie NH Predict. Pozew zbiorowy złożony w Minnesocie ujawnił, że skuteczność tego systemu wynosi 10 procent. Oznacza to, że w dziewięciu na dziesięć przypadków jego orzeczenie jest błędne. Jak to możliwe, że taki system w ogóle funkcjonuje? Okazuje się, że problem leży w amerykańskim prawie. Zaledwie 0,2 proc. pacjentów decyduje się odwołać od decyzji ubezpieczyciela. Nawet gdy się odwołają, rozpatrzenie odwołania zajmuje około dwu i pół roku. W tym czasie większość z nich już umrze.

Sztuczna inteligencja nie jest coraz skuteczniejszym narzędziem diagnozowania pacjentów. Jest za to wyjątkowo skuteczna w odmawianiu im opieki medycznej. Firmy odmawiają tej opieki, ponieważ w ten sposób zarabiają pieniądze. Kolejne kroki podejmowane przez te firmy sprawią, że wkrótce wszyscy w wieku od 18 do 65 lat będą filtrowani przez sztuczną inteligencję. Tę właśnie sztuczną inteligencję, która ma dziewięćdziesięcioprocentowy wskaźnik błędów.

Kanada: eutanazja jawna. USA: eutanazja pod przykrywką AI

O co w tym wszystkim chodzi? Czy o uśmierzenie bólu i cierpienia pacjentów? Z całą pewnością nie. Argumenty przedstawiane publicznie są tylko przykrywką dla brutalnej prawdy: systemy ochrony zdrowotnej, niezależnie czy prywatne, czy publiczne, są kosztowne. Prawdziwym powodem są więc pieniądze: po co leczyć chorych, po co zapewniać opiekę paliatywną, skoro można zaoszczędzić konkretne pieniądze, odmawiając leczenia lub wprost zabijając chorych. Chodzi więc nie o cierpienie pacjentów, ale o cierpienie managerów służby zdrowia, którzy patrzą na pieniądze ubywające z portfeli. Inaczej mówiąc: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze.

AI is denying your healthcare (and it's getting worse)
Vanessa Wingårdh
« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama