„Ten wyścig, ze względu na swoją wyjątkowość i szczególne wyzwania, dał mi emocje i wrażenia, dzięki którym czułem się, jakbym stawał w obliczu czegoś nowego” – powiedział Robert Kubica po historycznym triumfie w 24-godzinnym rajdzie w Le Mans. 14 lat temu wydawało się, że Kubica nie wróci do rajdów. Dostał wtedy relikwie św. Jana Pawła II.
Kierowca z Krakowa został pierwszym w dziejach Polakiem, który wygrał słynny francuski wyścig w kategorii Hypercar. W 24-godzinnym wyścigu biorą udział zespoły składające się z trzech kierowców. Kubica osobiście przekroczył linię mety. Mimo zmęczenia nie oddał kierownicy Chińczykowi Yifeyowi Ye, ani Brytyjczykowi Philowi Hansonowi, którzy później razem z nim stanęli na podium. Prowadził auto przez 10 godzin, wykonując 166 z 387 okrążeń.
Walka z mózgiem
40-letni rajdowiec startował w Le Mans już kilka razy.
„Gdy przyjechałem po raz pierwszy do Le Mans, miałem 35 lat. Ten wyścig, ze względu na swoją wyjątkowość i szczególne wyzwania, dał mi emocje i wrażenia, dzięki którym czułem się, jakbym stawał w obliczu czegoś nowego. Dzięki niemu przeniosłem się z powrotem do czasów kartingu, wszystko przeżywałem po raz pierwszy i tak zakochałem się w 24h Le Mans” – mówił po zwycięstwie.
„W 2021 roku powiedziałem mojemu koledze z zespołu, Louisowi Deletrazowi, że jeśli wygram 24h Le Mans, to więcej tutaj nie wrócę. Rozmawiałem o tym też dwa dni temu z jednym z pracowników Ferrari, który równocześnie jest kierowcą rajdowym. Powiedział mi: «Słyszałem, że jeśli wygrasz, to przechodzisz na emeryturę». Odpowiedziałem mu: «Jeśli wygram, wrócę do rajdów». Zazwyczaj dotrzymuję słowa. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość”
– dodał kierowca.
Zaznaczył, że wygrana we Francji nie była jego największym sukcesem.
„Najważniejsze osiągnięcie w moim życiu nie ma nic wspólnego z wyścigami. Największe zwycięstwo odniosłem, gdy toczyłem walkę z moim mózgiem, który nie akceptował pewnych ograniczeń po moim wypadku rajdowym. W okresie rehabilitacji potrzebowałem długich miesięcy, by zaakceptować samego siebie, by nie zadawać sobie pytania «co by było, gdyby». Zaakceptowanie swoich ograniczeń nie było dla mnie łatwe” – powiedział Kubica.
We włoskiej grupie
Polski kierowca uległ wypadkowi w 2011 r. Żeby wyciągnąć go z samochodu, ratownicy musieli ciąć blachę. Kubica był w stanie krytycznym, a uszkodzenia ręki i nogi wskazywały na to, że nie wróci już do sportu motorowego.
Rajdowiec dostał wtedy od kard. Stanisława Dziwisza relikwie św. Jana Pawła II – kroplę krwi i skrawek ubrania. W 2012 r. znów zaczął się ścigać.
W Le Mans krakowianin pojawił się w składzie włoskiego zespołu AF Corse wykorzystującego prywatne auto marki Ferrari.
Kubica jest od 2019 r. sponsorowany przez Orlen. Wskutek decyzji byłego prezesa koncernu Daniela Obajtka w 2023 r. koncern podpisał 3-letnią umowę z Kubicą. Obecne kierownictwo wycofało się natomiast ze sponsorowania jego startów w Formule 1.
Nie wiadomo, ile dostał Kubica za zwycięstwo w Le Mans. Nagrody pieniężne przyznawane w rajdzie nigdy nie zostały ujawnione. Niektóre źródła podają, że kierowcy nie dostają pieniędzy, inne – że zwycięzca otrzymuje 40 tys. dol. Pewne jest to, że rajdowcy dostają upominki w postaci zegarków Rolex wartych ponad 70 tys. zł.
Źródła: interia.pl, polskieradio24.pl, sportowefakty.wp.pl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.