Fragment zbioru "Kazania Pasyjne"
© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2003
Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl
Tydzień temu, razem ze św. Markiem, przebywaliśmy w Wieczerniku, odkrywając tajemnicę wielkiego dramatu, jakim jest atak zła na Dobro wypełniające Serce Chrystusa. Najwspanialszy z ludzi, na podstawie decyzji księcia tego świata, ma być zniszczony. Pamiętamy odpowiedź Jezusa, który uprzedza wydanie w ręce złych ludzi, przez dobrowolne wydanie siebie samego w Eucharystii w ręce swoich przyjaciół.
Opuściliśmy Wieczernik, udając się do Ogrodu Oliwnego Św. Marek nadal nam towarzyszy. On był obecny w Ogrodzie Getsemani i prawdopodobnie posiadłość, w której Jezus się zatrzymał, była własnością jego rodziny. On sam przebywał tej nocy w domku ogrodnika i dokładnie przedstawia scenę pojmania Jezusa Chrystusa. W Getsemani jest obecny św. Piotr, któremu Marek przez lata towarzyszył, będąc jego sekretarzem. Stąd relacja Marka jest bardzo wiarygodna.
Marek pisze: „A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie». I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie. Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie»" (Mk 14,32-36). Pan Jezus wychodzi z Wieczernika otoczony ludźmi dobrymi. Wśród nich nie ma człowieka złego. Ośmiu Apostołom pozwala odpocząć. Prawdopodobnie odpoczywają oni razem ze św. Markiem u wejścia do ogrodu. Natomiast trzech najbliższych bierze ze sobą i wzywa ich do czuwania. Mimo, że jest w kręgu ludzi dobrych, znając zbliżające się zagrożenie, zaczyna odczuwać trwogę. Jest człowiekiem, a każdy człowiek w obliczu zniszczenia, w obliczu zagrażającego zła odczuwa lęk. Jest to naturalny odruch. Nawet najodważniejszy człowiek może był wypełniony lękiem.
Lęk wobec nadchodzącego nieszczęścia stwarza pokusę ocalenia. Pojawia się ono wtedy, kiedy na drodze naszego życia wyrastają poważne trudności, kiedy trzeba płacić sobą. Im więcej trzeba zapłacić, im wyższa jest cena, tym większa pokusa, aby nie płacić.
Chrystus mocuje się z tą właśnie pokusą. Bóg zgodził się na to, aby doczesne życie Jego Syna zostało zniszczone. Mimo, iż ciało Jezusa Chrystusa jest święte, na ziemi jest dostępne dla zła, i właśnie w to ciało uderzy nieprzyjaciel.
Jezus Chrystus tuż przed spotkaniem ze złem chce jeszcze raz porozmawiać ze swoim Ojcem. Chce przezwyciężyć pokusę pełnienia swojej własnej woli, a więc pokusę ocalenia siebie przed zniszczeniem, przed śmiercią. Ojciec może wszystko. Ojciec kocha Syna, stąd Jego słowa: „Tato, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ode Mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". Syn doskonale wie, że Ojciec wybiera najlepsze rozwiązanie i dlatego chce przyjąć to rozwiązanie. Gotowy jest zrezygnować z wypełnienia swojej własnej woli, odrzucić pokusę ocalenia, byleby pełnić wolę Ojca.
Dlaczego Bóg zgadza się na tę godzinę męki? Jest to pytanie niezwykle trudne, a zarazem bardzo istotne. Bez niego nie potrafimy zrozumieć Ogrodu Oliwnego. Świat jest pod panowaniem zła. Bóg, skoro stworzył istoty wolne, a one odeszły od Niego, musi się z ich złym działaniem liczyć. Takie są konsekwencje wolności. Ponieważ Bóg pragnie odnieść zwycięstwo, postanowił wykorzystać zło dla swoich własnych celów. Zło nigdy nie jest twórcze, nigdy nie buduje, ono zawsze niszczy, zmierza do unicestwienia, do burzenia. Jak zatem wykorzystać tę niszczącą energię zła?
Otóż Bóg zsyła swojego Syna, który staje się człowiekiem. W Nim jest ukryta Boska rzeczywistość. Na zewnątrz Chrystus jest podobny do nas wszystkich. Jak długo żyje życiem doczesnym jest wielki, genialny, ale tylko jeden z wielkich proroków. Jego życie przypomina życie innych ludzi. Pan Bóg postanawia wykorzystać zło, które uderzy w Jego Syna, po to, aby wyzwolić ukrytą w Nim Bożą energię. To jest mniej więcej tak, jak z atomem, z którym ludzkość miała do czynienia przez długie wieki nic o jego tajemnicy nie wiedząc. On kryje w sobie potężną energię. Ta energia ujawnia się dopiero wtedy, kiedy atom zostaje rozbity. Dopiero zniszczenie atomu powoduje wyzwolenie tkwiącej w nim potężnej energii. Podobnie jest z całą tajemnicą Wcielenia. Bóg ukrył potężną energię w Swoim Synu, który stał się człowiekiem, nie rozpoznanym w pełni dotąd, dopóki zło nie uderzyło w Niego, starając się Go zniszczyć. Zło jednak nie wiedziało, co wyzwoli. Gdy zło na Golgocie niszczy Syna Bożego, w tym momencie pojawia się tak potężne źródło zbawczej, twórczej energii miłości, że ta energia potrafi zbawić cały świat. Oczywiście jest to połączone z cierpieniem, bo każde zniszczenie jest połączone z cierpieniem. Bóg w ten sposób wykorzystuje zło istniejące na ziemi, dla swoich własnych celów. Dlatego w Getsemani Ojciec nie odpowiada na prośbę Syna. On wie, że Syn rozumie to, że aby wyswobodzić tę wielką energię miłości i przekonać świat, jak bardzo Bóg kocha ludzi, potrzebne jest Jego cierpienie. Dopiero wtedy ludzie odkryją, ile w Bogu jest zbawczej mocy. Ostatecznie Chrystus odpowiada Ojcu pozytywnie, zgadzając się całkowicie na Jego wolę objawioną w zbawczym planie. To było treścią rozmowy Ojca z Synem i Syna z Ojcem. Ale w Getsemani chodzi jeszcze o coś więcej. Nie tylko o przezwyciężenie pokusy pełnienia swojej woli, ale również o to, aby Syn miał tę wielką, najgłębszą pewność, że Ojciec jest z Nim, że On jest podłączony do Ojca, który jest źródłem wszelkiego dobra. Jeżeli tę pewność będzie posiadał, to nigdy zło nie potrafi Go zniszczyć. To jest celem Jego modlitwy w Ogrodzie Oliwnym.
Na tym tle można zrozumieć troskę Chrystusa o to, aby Apostołowie przez modlitwę podłączyli się do Boga, ponieważ atak będzie wymierzony nie tylko w Niego, ale i w Apostołów. Wezwał ich do modlitwy, a następnie wrócił, modlił się i po pewnym czasie jeszcze raz podchodzi do swojej wybranej trójki: „I zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: «Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe». Odszedł znowu i modlił cię, powtarzając te same słowa. Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć" (Mk 14,37-40). Panu Jezusowi wyraźnie chodzi o to, aby Apostołowie w godzinie ataku na ich wspólnotę mieli łączność z Bogiem. Kiedy więc przychodzi po raz drugi i trzeci i widzi, że oni śpią, wie, że zło ich zniszczy. O ile u Niego zniszczy ciało, a nie tknie ducha, który jest całkowicie podłączony do Boga, o tyle u nich nie tknie ciała, ale zniszczy ducha, ponieważ duch nie został przez modlitwę zespolony z Bogiem. Zabrakło modlitwy.
Gdyby Chrystus wziął do Ogrodu Getsemani swoją Matkę, to na pewno nie musiałby Jej upominać trzy razy, aby czuwała i modliła się. Zresztą Ona na pewno tej nocy nie spała. Jest rzeczą niemożliwą, aby kochające serce Matki nie odebrało tych bardzo głębokich przeżyć, tego zmagania, które dokonywało się w sercu Jej Syna. Te dwa Serca były tak mocno połączone ze sobą, że reagowały, mimo iż nie byli blisko siebie. Matka Najświętsza czuwała natomiast Apostołowie, mimo wcześniejszych zapewnień, nie czuwali, nie pełnili też woli Ojca Niebieskiego, który chciał, aby w tym momencie byli z Jego Synem. Apostołowie odpoczywając pełnili swoją własną wolę. Chrystus musiał boleśnie odebrać to zachowanie swoich trzech wybranych Apostołów. Nie udało Mu się dotychczas nauczyć ich modlitwy, nie umieli rozmawiać z Ojcem, nie potrafili słuchać Boga. Nie pozostali w kontakcie z rzeczywistością Boga, mimo że tyle miesięcy przebywali razem.
Co odegrało decydującą rolę? Słabe ciało. Dobrze wiemy, jak trudno się modlić, kiedy człowiek jest zmęczony, gdy słabość ciała bierze górę. W takich momentach usprawiedliwiamy się. Tymczasem Pan Jezus ich nie usprawiedliwia.
Trzeba bardzo kochać, by umieć przezwyciężać słabość swojego ciała. Tylko prawdziwa miłość jest w stanie w godzinie zmęczenia zmobilizować słabe siły. Obserwujemy to czasem u matki, która pada ze zmęczenia, ale w nocy na głos dziecka potrafi wstać i zająć się nim. U Apostołów zabrakło tej miłości. Trzykrotnie przychwyceni na tym, że śpią, na swoim zaniedbaniu, cóż mieli odpowiedzieć Chrystusowi? Jezus wiedział, że zwycięstwo zła nad Jego uczniami jest bliskie. Chcieli należeć do świata dobra. Chcieli być ludźmi dobrej woli, lecz nie stać ich było na przezwyciężenie zmęczenia, na podjęcie pewnego trudu. Zawiodą Chrystusa, i to zawiodą nie tyle ze złej woli, ile ze słabości. Zło bardzo często odnosi nad nami zwycięstwo przez to, że wcześniej nas zmęczy. Zmęczonego człowieka można jednym palcem przewrócić. Trzeba o tym pamiętać. Kiedy człowiek jest wykończony i zmęczony życie religijne nie będzie się rozwijać. Wtedy nie ma mowy o modlitwie. Samo zmęczenie człowieka jest częścią taktyki zła zmierzającego do zniszczenia. W naszym świecie chodzi o to, aby ludzie byli zmęczeni od rana do wieczora, kładąc się spać i wstając, bo wtedy można ich łatwo przewrócić i pokonać. To trzeba dostrzec w Getsemani. Cóż z tego, że duch ochoczy, ale ciało za słabe. Jeden atak zła i wszyscy pouciekali.
„Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć. Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca»" (Mk 14,41-42).
Chrystus dobrowolnie wychodzi na spotkanie z Judaszem, ze złem. Już nie ma - „nie moja, ale Twoja wola". Chrystus w czasie modlitwy utożsamił swoją wolę z wolą Ojca. On już chce czynić to, czego pragnie Ojciec i dlatego wychodzi taki mocny. Dobrowolnie oddaje się w ręce zła. Zgadza się, aby tak jak atom był rozbity, by objawiła się w Nim energia Bożej Miłości.
Cierpienie jest twórcze tylko wówczas, kiedy człowiek dobrowolnie się na nie zgodzi. Jeżeli jest ono wciągnięte w zbawczy plan przez samego Pana Boga, to musi być twórcze. Również nasze cierpienie może być twórcze pod jednym warunkiem - jeśli dobrowolnie się na nie zgodzimy.
Chrystus się modlił, bo dobrowolne podjęcie cierpienia jest jednym z najtrudniejszych zadań, jakie istnieje na ziemi. Taka decyzja może być podjęta tylko na modlitwie. Chrystus w Getsemani uczy nas dobrowolnej zgody na cierpienie.
Był tylko jeden Apostoł, który tej nocy nie spał, czuwał jeden z Dwunastu - Judasz, bo zło czuwa zawsze. Przyjaciele spali, ale wróg - Judasz czuwał. Zło jest niezmordowane w niszczeniu. Zło potrafi mobilizować wszystkie swoje siły w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Dzieje się tak dlatego, że każde zniszczenie jest zawsze dla niego połączone z radością odniesienia sukcesu. Zło prowadzi wielkie polowanie, a myśliwy, jeżeli chce zwierzę upolować, musi czuwać. Judasz czuwał, on jeden jedyny. Czuwał Mistrz i czuwał Jego zdrajca.
„I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie». Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi», i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego i pochwycili Go. A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić»" (Mk 14,43-49).
Dochodzi do spotkania dwóch światów: świat dobra zgromadzony wokół Jezusa, to Mistrz z Nazaretu i Jego uczniowie oraz świat zła, któremu w tym momencie przewodniczy Judasz. Szatan, książę świata zła jest niewidoczny. Judasz jest tylko tym, którym on się posługuje. Rzecz znamienna, pojmanie dokonuje się w nocy. Zło lubi ciemności. Judasz stanowi w tym momencie most między światem zła i światem dobra. Kiedyś Chrystus wezwał go do swojego świata dobra i Judasz zewnętrznie opowiedział się po stronie Chrystusa, ale wewnętrznie jego serce zostało w świecie zła, temu złu ciągle służył. Nadszedł wreszcie moment, w którym zło wykorzystuje go do zdrady Mistrza. Pocałunek Judasza głębiej i boleśniej zranił Serce Jezusa, aniżeli włócznia, bowiem ostrze włóczni kierowane było ręką człowieka, który wykonał rozkaz, natomiast pocałunek złożył przyjaciel. Można zniszczyć człowieka jednym pocałunkiem zdrady. Można zniszczyć jednym słowem „Rabbi". Obserwujemy, jak zło posługuje się człowiekiem. Judasz jest tylko narzędziem. Zło potrzebuje współpracowników, którzy zewnętrznie należą do świata dobra. Ci ludzie czynią najwięcej zła. Może to być zły ojciec, który zawsze winien być dobrym ojcem; zła matka, która zawsze winna być dobrą matką, bowiem krzywda wyrządzona dzieciom przez złych rodziców jest jedną z największych krzywd, jakie można spotkać na ziemi. Może to być zły mąż, zła żona, zły kapłan, zła zakonnica. Jeśli zło posłuży się takim człowiekiem, wtedy jego sukcesy są wielkie. Judasz działa z wielkim wyrachowaniem. Potrafi nawet powiedzieć „prowadźcie Go ostrożnie", to znaczy uważnie, abyście Go doprowadzili do arcykapłana. W tym momencie ostrze zła najgłębiej uderza w Chrystusa. Rozpada się osłona dobra. Ludzie, którzy byli zgromadzeni wokół Chrystusa, uciekają, a Mistrz dostaje się w ręce złych ludzi, którzy odtąd będą Go niszczyć. Judasz jest tym, który pierwszy zniszczył to Boże Arcydzieło, jakim jest Wcielone Słowo Ojca. Pierwszy również zostaje porażony tą wielką energią, która została wyswobodzona na Golgocie. Ponieważ nie odpowiedział miłością, nie stać go było nawet na prośbę o przebaczenie. Idzie i popełnia samobójstwo. Niszczy Chrystusa i niszczy siebie. Takie jest działanie zła. Chrystus dostaje się w ręce zła. Jeszcze Piotr próbuje Go bronić, ale ucina tylko ucho. Rani sługę najwyższego kapłana i musi schować miecz do pochwy. Chrystus oddaje siebie dobrowolnie w ręce złych ludzi. Jezus mógł sięgnąć do przemocy, mógł pokonać wroga przy pomocy siły, tak jak chciał Piotr. Gdyby Piotr wezwał pozostałych Apostołów, doszłoby do walki, i w tych ciemnościach mogliby ratować Chrystusa. Ale dobroć nigdy nie walczy przy pomocy siły. Dobroć potrafi przyjąć uderzenie, ale nie zada ciosu. Piotr schował miecz, chociaż niewiele zrozumiał z postawy Mistrza. Dopiero następne godziny wyjaśnią mu to dziwne zachowanie Chrystusa, a w Wielką Niedzielę zrozumie dlaczego dobro nie może posłużyć się siłą. Uciekli wszyscy, opuścili Mistrza. Opis pojmania w Getsemani Marek kończy takim zdaniem:
„A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich" (Mk 14,51-52). To jest podpis św. Marka, który był obecny przy pojmaniu. Nie podaje tu swojego imienia. Szedł za Chrystusem, chciał towarzyszyć Mu nadal już przy pojmaniu, ale ponieważ go zaatakowano, wówczas zostawił prześcieradło, w którym spał i uciekł. To jest dyskretnie zaznaczona obecność Ewangelisty przy aresztowaniu Mistrza.
Kończąc nasze rozważanie chciałbym zwrócić uwagę na następujące elementy:
1. Tam, gdzie ma miejsce zmaganie między pełnieniem własnej woli, a pełnieniem woli Boga, potrzebna jest modlitwa. Tak długo bowiem nie ma właściwego rozwiązania, jak długo nie przyjmiemy woli Bożej za własną.
2. Cierpienie zostało przez Boga wykorzystane dla Jego zbawczych celów. Jest ono narzędziem, przez które Bóg wydobywa największą energię, jaka jest zamknięta w ludzkim sercu - energię prawdziwej miłości.
3. Słabość ciała i zmęczenie stanowi bardzo poważną przeszkodę w rozwoju życia religijnego i trzeba uważać, by zawsze zachować tyle sił, by człowiek mógł się modlić.
4. Zdrada najbardziej boli wówczas, gdy pochodzi od osoby bliskiej. Nasza zdrada tym bardziej boli Boga, im jesteśmy Mu bliżsi.
opr. mg/ab