Rozmowa z Marianem Krzaklewskim w redakcji "Gościa Niedzielnego"
- Jak Pan ocenia powodzenie tej kampanii, skoro prawica jest tak rozbita?
- Myślę, że te wybory są szansą, by rozbicie w znacznym stopniu ograniczyć! Część kandydatów być może porozumie się już przed pierwszą rundą. Ale nie jest możliwe, by cały obóz, który buduje swój program na refleksji chrześcijańskiej, na prawicowej wizji gospodarki, skoncentrował się wokół jednego kandydata przed pierwszą turą. Wynika to z faktu, że niektórzy kandydaci prawicowi nie wierzą w możliwość zwycięstwa. Startują tylko po to, żeby zareklamować swoje ugrupowanie i zdobyć kilka procent poparcia w przyszłych wyborach parlamentarnych. A bez przerwy media o nich mówią, aby postkomunistów pokazać jako jedyną rozsądną alternatywę. To jest wielka manipulacja mediów.
- Wiemy, że podczas kampanii nie spotyka Pan wyłącznie zwolenników...
- To prawda. Chcę wyraźnie powiedzieć, że szlakiem naszej kampanii podążają wyznaczeni ludzie. Pytania odczytują z kartek. Pytania zresztą bardzo do siebie podobne, takie globalne kłamstwa. Oskarżają nas o niskie emerytury, o biedę, o wyprzedaż majątku narodowego. Ciekawe, że akurat nas, bo na dwanaście największych polskich banków dziesięć sprzedali postkomuniści. Na spotkaniach konfrontujemy się z tymi ludźmi. Wbrew ich intencjom to jest dla nas dar. Bo choć z jednej strony wywierają na mnie dużą presję, to z drugiej - dzięki nim spotkania stają się o wiele bardziej autentyczne. Tego nie ma na przykład na spotkaniach z prezydentem Kwaśniewskim. Żeby się tam dostać, trzeba mieć wejściówkę. My wchodzimy między ludzi na rynkach miasteczek, ściskamy ręce, wysłuchujemy pytań. Także tych cierpkich, także tych z góry zamodelowanych. Prawdziwe nastroje ludzi można odczytać z ich twarzy. Po proporcjach poznajemy, że naprawdę możemy wygrać.
- Czy znajduje Pan odpowiedzi na te "cierpkie" pytania?
- Kiedy słyszę: "bieda i emerytury", mówię: moi drodzy, czy wiecie, że Polska od dwóch lat codziennie spłaca w gotówce 8 mln dolarów odsetek od długu za komunizm? I przeliczają ludzie szybko, że to jest 34 mln zł, że to byłaby jedna obwodnica drogowa dużego miasta, że za te pieniądze można by stworzyć od sześciuset do tysiąca miejsc pracy. To jest 12 mld zł w tegorocznym budżecie. A w 2005 roku będzie to 23-25 mld zł. To jest więcej niż zakładany deficyt budżetowy. Drugim największym wydatkiem budżetu jest dopłacanie do rent i emerytur, ponieważ system emerytalno-rentowy z lat 1945-1989 został zdefraudowany, sprzeniewierzony. Polska jest jednym z dwóch krajów na świecie, w którym do wypłat emerytur i rent dopłaca się z budżetu. Budżet dopłaca do nich aż 60 procent! Te dwa największe obciążenia polskiego systemu finansowego - to jest jedna piąta wydatków całego państwa. 20 procent budżetu idzie na likwidowanie skutków komunizmu.
- Cztery reformy były przedsięwzięciem karkołomnym. Czasami ma się wrażenie, że AWS chciała zrobić za wiele na raz. Niemniej kupony od tych już zrealizowanych reform będą być może odcinać postkomuniści. Dlaczego swych osiągnięć ten obóz nie potrafi pokazać społeczeństwu?
- Od kilku tygodni mówi się o podwyżce dla nauczycieli. To jest największa podwyżka dla nauczycieli w historii, średnio o dwieście złotych. Czyli 25 procent! Postkomuniści chcą zminimalizować ten sukces, więc Związek Nauczycielstwa Polskiego grozi strajkiem. Niestety, media publiczne są całkowicie w ich rękach i wyraźnie wspierają kampanię Kwaśniewskiego. Dlatego oczerniają wszystkie nasze działania.
- Tak jak projekt uwłaszczenia?
- Tak! Margaret Thatcher powiedziała mi: "Jak to dobrze, że chcecie przekazać ludziom na własność ich mieszkania". Ona w Wielkiej Brytanii doprowadziła do uwłaszczenia mieszkaniami spółdzielczymi i komunalnymi. O tym u nas nikt nie mówi. Dzieje się tak, ponieważ w krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji panuje sojusz Unii Wolności z SLD. To właśnie w tej Radzie obóz posierpniowy rozpadł się po raz pierwszy. Skończyło się na współpracy z postkomunistami. Ostatnio Rada znów wybrała stu kilkudziesięciu członków rad nadzorczych mediów publicznych i nie uwzględniła ani jednego kandydata AWS.
- Jeżeli zwycięży Pan w wyborach, co będzie głównym celem Pana prezydentury?
- Bezpieczne państwo i rodzina na swoim. Trzeba wzmocnić państwo w wymiarze samorządowym przez jego decentralizację. Konieczne też jest, żeby jak najwięcej środków, które rodzina wytwarza, w rodzinie pozostawało.
- Co to oznacza? Zmianę systemu podatkowego?
- Tak, wprowadzenie prorodzinnego systemu podatkowego. Trzeba też zwiększyć majątek rodzin przez procedurę uwłaszczenia. Uwłaszczenie to nie jest żadne rozdawnictwo. Dzięki niemu rodzina może być w większym stopniu na swoim. Chodzi nam o zwiększenie liczby przedsiębiorstw rodzinnych i firm trochę większych niż rodzinne. System podatkowy powinien im w sposób szczególny sprzyjać, ponieważ tu może powstać najwięcej miejsc pracy.
- A w polityce zagranicznej?
- Polska suwerenna, ale w Unii Europejskiej. Konieczne jest jednak wynegocjowanie dobrych warunków naszego członkostwa. Nie zgodzę się, żeby Polska była członkiem drugiego albo trzeciego rzędu. Gdyby żądano od nas, żeby polskie rolnictwo w pierwszym okresie naszego członkostwa nie mogło w pełni konkurować z zachodnim - nie zgodzę się na takie warunki. Bo oznaczałoby to zmarginalizowanie polskiego rolnictwa.
- Interesuje nas Pana stosunek do sąsiadów ze Wschodu i Zachodu.
- Wobec Wschodu mamy bardzo dobry punkt wyjściowy: jesteśmy w najmocniejszym sojuszu, w NATO. A więc możemy wobec Rosji realizować politykę suwerenną. Możemy zgodzić się lub nie na przejście rurociągów przez nasze terytorium i możemy to powiedzieć Rosjanom otwarcie, w oczy. Z drugiej strony, trzeba pomagać Rosji w umacnianiu demokratycznych instytucji. Powinniśmy dążyć do ścisłej współpracy gospodarczej, a także być tam obecni z naszą ofertą kulturalną. Polska powinna być również jednym z największych inwestorów na Wschodzie. Natomiast stosunki z Niemcami są dzisiaj na bardzo dobrym poziomie. Trzeba tylko ten poziom utrzymać.
- Czy nadal czyta Pan "Gościa"?
- Co tydzień nowy numer jest na moim biurku. To pismo naprawdę prorodzinne i zakorzenione w wartościach. Przy tym jest bardzo nowoczesne, często wyprzedza nawet rzeczywistość medialną. Rodzina znajduje tu konkretne informacje religijne, społeczne, polityczne, a także na przykład przepisy kulinarne czy porady zdrowotne. Ja widzę w "Gościu" taki śląski, rodzinny charakter. Można bez zaglądania do stopki poznać, w jakim regionie mieści się jego redakcja.
Mariana Krzaklewskiego i jego żonę Marylę gościliśmy 4 września w naszej redakcji. Wtedy też przeprowadzono powyższą rozmowę.
opr. mg/mg