Fragmenty książki "Katechizm dla niewierzących"
Dowody na istnienie Boga związane są z okresem, kiedy człowiek, w miarę rozwoju kulturalnego, usiłował opisywać i systematyzować wszystkie swoje doświadczenia, również doświadczenia związane z obecnością Boga. Przy tego rodzaju systematyzacji ukazuje się ten zabieg jako niebezpieczny i grożący zafałszowaniem opisywanej rzeczywistości.
Już samo pytanie, czy Bóg istnieje, jest z założenia fałszywe. Podobnie inne pytania, typu: skąd wiesz, że Bóg istnieje, jakie są argumenty, dowody istnienia Boga?
Właściwie na źle postawione pytanie nie powinno się dawać żadnej odpowiedzi, a jeżeli już, to brzmieć ona powinna: bo z Nim jestem złączony od rana do wieczora; bo Nim żyję; bo Go spotykam na modlitwie, w życiu codziennym, gdy postępuję zgodnie z tym, co uważam za sprawiedliwość, powinność, gdy pracuję uczciwie, gdy służę ludziom potrzebującym mojej pomocy. Spotykam Go również gdy zgrzeszę: gdy dopuszczę się jakiejś niemiłości.
Bóg, który jest tak związany ze światem i z człowiekiem w jego samej istocie jak również w jego najgłębszym nurcie egzystencjalnym, gdy zostanie potraktowany jako przedmiot, jako coś zewnętrznego i obcego, ukazuje się jako obcy. Bóg, który dla człowieka jest kimś najbardziej realnym, rzeczywistym i pewnym, przy takim zabiegu staje się kimś nieprawdziwym, nierzeczywistym. Człowiek w gruncie rzeczy stwierdza, że to nie jest jego Bóg, ten którego mu opisują i usiłują udowodnić istnienie książki naukowe, teologiczne.
W związku z tym wszystko, cokolwiek by człowiek podał jako dowód czy argument przemawiający za tym, że Bóg istnieje, wydaje się być niepotrzebne, a po drugie obce, nieprzystające do Tego, o kogo chodzi - wydaje się być blade i papierowe. Bo przecież musimy się posługiwać przy podchodzeniu do "problemu Boga" metodami, które posiadamy - w naszym ludzkim systemie myślenia. Oczywiście słowo "dowód", które się kojarzy z dowodem matematycznym czy fizycznym, nie może mieć tu miejsca.
Wśród "dowodów" stawiamy na pierwszym miejscu argumenty oparte na zasadzie przyczynowości, która w skrócie brzmi: wszystko, co jest, ma swoją przyczynę - albo inaczej: skutek ma swoją przyczynę. Jeżeli jest stół, musi być stolarz, jeżeli jest chleb, musi być piekarz, jeżeli jest zegar, musi być zegarmistrz, jeżeli jest obraz, musi być malarz. Zasada ta zastosowana do Boga brzmi: ponieważ jest świat, musi być Stworzyciel.
Oczywiście można wejść w szczegóły tego, co nazywa się "świat" i powiedzieć: jeżeli jest ruch, musi być przyczyna ruchu, jeżeli jest w świecie porządek i ład, musi być ten genialny Stworzyciel, który ten porządek wymyślił od budowy atomu aż po żywą komórkę. Innymi słowy: pytając o przyczyny tego, co obserwujemy, nie można iść w nieskończoność. Nie wystarczy odwoływać się do pramaterii, bo ona też domaga się jakiejś praprzyczyny. Jeżeli na każdym kroku odkrywamy w świecie sensowność, musi być Ten, kto tę sensowność stworzył.
opr. ab/ab