Esej o Bożej miłości

Esej - rozważanie o Bożej miłości

Dwunastu apostołom za trud głoszenia w świecie Chrystusowej Ewangelii, oraz narodowi wybranemu, w uznaniu dochowania wiary i w podziękowaniu za udostępnienie wyznawcom Chrystusa uprzywilejowanego miejsca przy tronie chwały Bożej i Bogu Wszechmogącemu za Jego Dobroć i Miłość Miłosierną dedykuję...

 

Jest to fragment książki, którą właśnie w tych dniach kończę pisać, a dzisiaj chciałbym zaprezentować wstęp, oraz ostatni czwarty końcowy jej rozdział. Treść tego rozdziału wydaje mi się może być dobrym komentarzem, albo raczej pomocą w medytacji do czytań 25 niedzieli zwykłej Rok A. Co prawda tekst ten bardziej odpowiada czytaniom niedzieli misyjnej, czy też teologii św. Jana apostoła i z taką myślą ten tekst opracowywałem, ale w rozważaniu tym ukazuję również Bożą miłość, tę miłość o której mówią czytania najbliższej niedzieli, miłość bezwarunkową i tylko w Bożym wymiarze i w Bożych kategoriach pojmowaną i z tego właśnie powodu wydaje mi się że tekst ten wart jest przeczytania.

Poza tym musiałem zastosować w tym komentarzu jakieś wyjaśnienie dotyczące matki i żony, córki nie wzięły się przecież znikąd, ale ostatecznie esej jako gatunek literacki ma pewne przywileje, rządzi się swoimi prawami i na taką możliwość i na taki manewr pozwala.

Życzę przyjemnej lektury.

 

WSTĘP

Oblubienicy mojej, dedykuję...

Opowiem Wam historię dwóch sióstr. Jedna z nich starsza siostra, opowiadać będzie młodszej swojej siostrze historię swego życia i dzielić się będzie z młodszą swoją siostrą swoimi przeżyciami i życiowym doświadczeniem. Odkrywać będzie przed nią nieznane jej dotychczas i niedostępne jeszcze tajemnice i życiowe prawdy i wprowadzi ją w wielki świat. Uczyni to po to, aby młodsza jej siostra już teraz mogła nauczyć się odróżniać prawdę od fałszu, dobro od zła i posiąść umiejętność rozpoznania, który z tych, kogo napotka w swoim życiu, okaże się być człowiekiem prawym i szlachetnym, dobrym i uczciwym, a kto stwarzać będzie jedynie pozory, że takim jest. Imię jednej z sióstr tej młodszej to Oblubienica mniejsza; młodsza siostra imieniem tym (takim) nazwana została przez swojego ojca. Imię starszej siostry to Biegnąca po pagórkach; imię to starsza siostra sama sobie stworzyła i sama sobie to imię nadała.

Będę wam tę historię od początku, aż do samego końca opowiadał...

 

ROZDZIAŁ IV — Ojciec i jego dwie córki...

Pewnego razu przechodziłam obok domu, w którym mieszkał Ojciec z jego dwiema córkami. Jedna z jego córek była starsza w latach od drugiej jego córki o około jedną dekadę przemijającego czasu. Ojciec obydwie swoje córki bardzo kochał i darzył je taką samą miłością i żadnej z nich, ani tej młodszej, ani starszej swojej córki ponad drugą nie wyróżniał. Nie wyróżniał ani młodszej swojej córki jak to niekiedy bywa, że młodsza córka obdarzana jest zwykle przez ojca głębszym uczuciem ojcowskiej miłości, nie obarczał też starszej swojej córki niepotrzebnymi i ponad jej siły i stan obowiązkami. Ale odniosłam również wrażenie, że starsza z sióstr doskonale wiedziała, iż młodsza jej siostra już tylko z tej racji i z tego powodu, że jest młodszą córką, domagać się będzie od Ojca, aby obdarzał ją jeszcze głębszym i bardziej rozmiłowanym uczuciem ojcowskiej miłości niż starszą jej siostrę, a starsza córka pozwoli młodszej swojej siostrze zawładnąć miłością ich Ojca na tyle, na ile owej miłości młodsza jej siostra będzie potrzebować — powiedziała starsza z sióstr, Biegnąca po pagórkach.

A po czym poznałaś, że w domu tym mieszkał Ojciec ze dwiema swoimi córkami i skąd wiedziałaś, że nie było z nimi matki. Czyżby odeszła od nich na pewien czas, albo udała się w daleką i długą, a być może i bezpowrotną podróż? — zapytała młodsza z sióstr, Oblubienica mniejsza.

Przechodząc obok tego domu zatrzymałam się na chwilę i poprzez uchylone drzwi dyskretnie zerknęłam i zajrzałam do jego wnętrza. Stół w głównym i obszernym pokoju tego domu, a była to pora południowa nakryty był do obiadu i przygotowany tylko na trzy osoby, czwartego nakrycia nie zauważyłam. W zwyczaju owej krainy przyjętym było, a wiem (to) o tym z opowiadań naszego ojca, że w porze południowego zasiadania do wspólnego rodzinnego stołu, na miejscu przy stole naprzeciw drzwi wejściowych zasiadał Ojciec rodziny. Po jego prawej stronie miejsce przy stole zajmowała jego żona, matka jego dzieci. Młodsze z rodzeństwa siadało naprzeciw Ojca, a starsze z nich po jego lewej stronie, a więc naprzeciw matki. Dostrzegłam jeszcze i to, że miejsce przy stole naprzeciw drzwi wejściowych było nakryte do obiadu. Po tym poznałam, że w domu tym mieszkał Ojciec z jego dwiema córkami — powiedziała starsza z sióstr, Biegnąca po pagórkach.

Powiedziałaś, że Ojciec obydwie swoje córki obdarzał taką samą miłością. Powiedziałaś jeszcze i to, że starsza z sióstr zgodziła się i dała młodszej siostrze przyzwolenie na to, aby młodsza jej siostra odczuwała, że jest kochana przez swojego ojca miłością jeszcze większą i bardziej rozmiłowaną niż ta (od tej), którą Ojciec obdarzał jej starszą córkę. Powiedz mi proszę, po czym i jakim sposobem to poznałaś — zapytała młodsza z sióstr, Oblubienica mniejsza.

W zwyczaju owej krainy przyjętym było, a wiem o tym z opowiadań naszego ojca, że jeżeli matka odchodzi z domu na pewien czas, albo udaje się w daleką podróż, jej miejsce przy stole w oczekiwaniu na jej powrót pozostaje wolne i nikt na nim nie zasiada. A jeżeli odejdzie na zawsze i bezpowrotnie, miejsce to pozostaje już przez nikogo nie zajęte, a zauważyłam, że nakryte było i przygotowane dla młodszej z córek. A jeżeli tak się stało oznacza to, że starsza z sióstr zechciała i dała przyzwolenie na to, aby młodsza jej siostra zajęła to miejsce i aby usiadła bliżej Ojca, po prawej jego stronie na miejscu swojej matki. Przywilej ten, zmiany miejsca przy stole i wywyższenia młodszego brata, czy też siostry przysługiwał jedynie najstarszemu z rodzeństwa. Ojciec nie miał władzy zmiany zwyczaju zasiadania przy wspólnym rodzinnym stole. Po tym poznałam, że młodsza z sióstr dla starszej swojej siostry i dla ich Ojca była kimś najważniejszym — powiedziała starsza z sióstr, Biegnąca po pagórkach.

A powiedz mi jeszcze proszę, po czym poznałaś, że jedna z sióstr była starsza od drugiej o około jedną dekadę przemijającego czasu i skąd wiedziałaś, że w domu tym mieszkał Ojciec z jego dwiema córkami, a nie Ojciec z jego dwoma synami, albo Ojciec z synem i z córką — zapytała młodsza z sióstr, Oblubienica mniejsza.

W zwyczaju owej krainy przyjętym było, a wiem o tym z opowiadań naszego ojca, że kiedy jej mieszkańcy zasiadali do wspólnego rodzinnego stołu dziewczęta i niewiasty obok zestawu do południowego obiadu, układały chusty takiego koloru, jakiego koloru narzutki nakładały na swoje ramiona przechadzając się późną popołudniową, czy też wieczorową porą pośród gajów i ogrodów owej krainy. Dziewczęta do lat piętnastu zwykły nosić na swoich ramionach nakrycia w kolorze żółto — niebieskim. Wybrały sobie taki kolor i dały przyzwolenie na używanie takiego zestawu barw dla ukazania obrazu kwitnącego i dojrzewającego w promieniach słonecznych na tle błękitnego nieba dorodnego i okazałego łanu zboża. Starsze dziewczęta, mniej więcej o jedną dekadę przemijającego czasu, okrywały się narzutami koloru oliwkowego, pomieszanego z lekkim odcieniem lazuru. Barwy te oznaczały dojrzałość i nadzieję spełnienia się ich najskrytszych marzeń, jak również gotowość wyruszenia w drogę, czy też odpłynięcia w szeroką i nieznaną dal z kimś, kogo obdarzą uczuciem odwzajemnionej miłości. Niewiasty owej krainy miały także w zwyczaju nosić na co dzień na swoich ramionach narzuty i okrycia w innych jeszcze niż te kolorach, barwach i innych ich odcieniach. Niewiasty, te już zamężne narzucały na siebie nakrycia w kolorze granatowym i zielonomodrym, a to dla ukazania spełnienia się ich oczekiwań znalezienia miłości i jako wyraz gotowości ustawicznego dzielenia się nią i nieustannego jej przyjmowania. Matki natomiast, a więc te, które dały już życie i cieszyły się darem potomstwa, miały przywilej noszenia okryć w kolorze dojrzałego snopu zboża. Dziewczęta, te najmłodsze nosiły na swoich ramionach nakrycia jedynie narzucone na siebie i wyglądały one tak jakby opadły i były im ofiarowane w darze, albo dopiero co przed chwilą spłynęły na nie z niebios. Dziewczęta te jeszcze stanu wolnego nosiły swoje nakrycia w ten sposób, że ich krańce na przodzie nakładały się na siebie, zamężne natomiast i matki zawiązywały je w lekki i delikatny węzeł. Dziewczęta, te jeszcze najmłodsze i te stanu wolnego, w porze południowego zasiadania do wspólnego rodzinnego stołu układały swoje chusty przy zastawach w ten sposób, że opadały one w dół dotykając prawie podnóża podłogi. Dziewczęta, te już zamężne składały swoje chusty wpół, matki natomiast układały je na stole złożone w kształcie kwadratu. A zauważyłam, że te dwie ułożone na stole chusty były w kolorze, jedna z nich, koloru żółto — niebieskiego, ta po prawej stronie Ojca i koloru oliwkowego, pomieszanego z głębokim błękitem, chusta po lewej jego stronie. Obydwie chusty rozłożone były i układały się w ten sposób, że dotykały prawie podnóża podłogi. Po tym poznałam, że w domu tym mieszkał Ojciec z dwiema jego córkami, a po kolorze chust i sposobie ich ułożenia na stole przy zastawach wiedziałam i to, że obydwie były jeszcze stanu wolnego, a więc były jeszcze niezamężne.

Pytasz jeszcze jakim sposobem poznałam, że w domu tym mieszkał ojciec z jego dwiema córkami. Otóż, w zwyczaju owej krainy przyjętym było, a wiem o tym z opowiadań naszego ojca, że młodzieńcy w porze południowego zasiadania do wspólnego rodzinnego stołu obok swoich zastaw ustawiali wyrzeźbiony ze szlachetnego drzewa cyprysowego mały drewniany kubek. Przypominał ten kubek w swojej formie i w swoim kształcie coś uczynionego na podobieństwo zdobycznego pucharu, czary, albo też małego wazonika. Po tym poznałam, że w domu tym mieszkał Ojciec z jego dwiema córkami, a nie Ojciec z jego synami, czy też Ojciec z jego córką i z synem — powiedziała starsza z sióstr, Biegnąca po pagórkach.

Poza tym odchodząc z tego miejsca zwróciło moją uwagę jeszcze i to, że zasłony w oknach pokojów obydwu sióstr odsunięte były i ułożone w taki sam sposób i na takie samo podobieństwo i tworzyły jedną kompozycję. Zasłona okna w pokoju młodszej córki, tego po lewej stronie domu odsunięta była patrząc na ten dom z zewnątrz w lewą stronę, natomiast zasłona okna w pokoju starszej córki, tego po prawej stronie domu, odsunięta była spoglądając na ten dom od strony drogi w prawą stronę. Zatem odsunięte zasłony okien pokojów młodszej i starszej siostry, tworzyły tym sposobem kompozycję jednego okna z odsłoniętymi zasłonami. Spoglądając na ten dom odnosiłam wrażenie, że ani młodsza córka, ani starsza jej siostra nie oczekiwały od kogokolwiek, ani komukolwiek nie okazywały, że potrzebują czegoś więcej i że spodziewają się otrzymać jeszcze coś ponad to, co znajdują już w tym domu i czego dostępują w darze od swojego Ojca, Pana tego domu. Po tym poznałam, że Ojciec i Pan tego domu obydwie swoje córki bardzo kochał i obydwie darzył taką samą miłością — powiedziała, zamykając „Księgę wtajemniczenia tego, co jest prawdą, a co jest fałszem, dobrem a złem, tego, co jest prawe i szlachetne, a co nim nie jest”, starsza z sióstr, Biegnącą po pagórkach.

Ponieważ chciałbym opublikować ten tekst w wydaniu książkowym, dlatego zastrzegam sobie prawo do tego, aby nie był on przedtem przez nikogo publicznie drukowany. Wszelkie prawa zastrzeżone.

www.mularczyk.omi.org.pl

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama