Fragmenty książki "Konferencje i rozważania"
© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2003
Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl
Rozpoczynamy drugie rozważanie rekolekcyjne, w którym razem z Apostołami prosimy Chrystusa: Panie, naucz nas modlić się. Dziś chcemy uważnie prześledzić wszystkie Jego pouczenia, dotyczące warunków ewangelicznej modlitwy.
Pierwszy i najbardziej podstawowy warunek podaje Chrystus w Kazaniu na Górze. Oto Jego słowa:
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,5-6).
Mamy tu do czynienia z zamkniętymi drzwiami swej własnej izdebki, a więc z poszukiwaniem samotności, z wysiłkiem, by oddalić się od ludzi. Chrystusowi chodzi przede wszystkim o to, by nikt nie modlił się ze względu na ludzi, by w modlitwie szukać spotkania wyłącznie z Bogiem. Sam Pan Jezus nie mógł się modlić w swojej „izdebce", bo takiej nie posiadał. Żalił się: Lisy mają jamy, ptaki niebieskie gniazda, a Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił. Stąd też uchodził na miejsca pustynne lub na górę. Chodzi tu jednak nie tylko o odosobnienie, tu chodzi o coś głębszego, o świadomość obecności Boga. Pierwszym i podstawowym warunkiem modlitwy jest świadomość, że Bóg mnie widzi, że ja stoję przed Bogiem. Dlatego Chrystus wyraźnie podkreśla: Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Każdy człowiek, który próbuje rozwijać swoje życie modlitwy, rozpoczyna od tego aktu, od uświadomienia sobie, że stoi przed Bogiem, że Bóg go widzi. To trzeba przeżyć. Jeżeli tego nie ma, to trudno mówić o modlitwie.
Drugi warunek:
Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie (Mt 6,7-8). Chodzi o oszczędność słów w modlitwie. Wielomówstwo w modlitwie jest niegodne zarówno Boga, jak i człowieka. Jest niegodne Boga, bo sugeruje, jakoby Bóg nie wiedział, czego nam potrzeba, że trzeba Mu dopiero tłumaczyć. Pan Jezus wyraźnie zaznacza: Ojciec wasz wie, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Zanim przedstawimy Bogu prośbę, Bóg wie, czego nam potrzeba.
Wielomówstwo jest również niegodne człowieka, świadczy bowiem o braku odpowiedzialności za słowa. O wielkości zaś człowieka w dużej mierze decyduje jego odpowiedzialność za każde słowo. Trzeba pamiętać, że Bogu nie chodzi o słowa naszych warg; Bogu chodzi o słowo, które rodzi się w sercu. Modlitwa jest mową serca. Serce zaś niezwykle precyzyjnie waży każde słowo i nigdy nie wypowiada słów na próżno. Serce potrafi w jednym zdaniu powiedzieć więcej, aniżeli wargi i intelekt w wielogodzinnych przemówieniach. Pan Jezus miał pretensje do Żydów: Ten lud czci Mnie tylko wargami, a serce ich daleko jest ode Mnie, ale czci Mnie na próżno. Jeżeli chodzi o wielomówstwo, to jeszcze jeden element trzeba wziąć pod uwagę. Zasypywanie Boga słowami stawia całą modlitwę na głowie. Wysuwa bowiem na pierwszy plan człowieka. Jeżeli modlitwa jest moim osobistym spotkaniem z Bogiem, to w tym spotkaniu o wiele więcej do powiedzenia ma Bóg mnie, aniżeli ja Bogu. Stąd też prawdziwa modlitwa rozpoczyna się od rezygnacji z mówienia do Boga, a nastawienia na słuchanie. Bóg ma mi bardzo wiele do powiedzenia. Przypomnę tu przepiękny zwrot Samuela: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Sądzę, że brak w dzisiejszym świecie umiejętności słuchania stanowi wielką przeszkodę w rozwoju życia modlitwy. My wszyscy chcemy mówić, a im mniej ma ktoś do powiedzenia, tym więcej mówi. Jeżeli nie potrafimy słuchać ludzi, to tym bardziej nie potrafimy słuchać Boga.
Trzeci warunek ewangelicznej modlitwy, na który Chrystus zwraca uwagę, to wytrwałość. Łukasz notuje w rozdziale 18: Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: „W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: «Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!» Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: «Chociaż Boga się nie boję, ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie»".
(A Pan Jezus dodał): „Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę" (Łk 18,1-8). W kilku innych wypadkach Chrystus akcentuje wytrwałość w modlitwie. Podaje również inną przypowieść, o przyjacielu, który o północy budzi swojego sąsiada kołataniem do drzwi i prosi o chleb. Chrystus zaznacza: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje (Łk 11,8). Co Jezus komentuje: Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu, otworzą (Łk 11,9-10). Dlaczego Chrystus tak mocno akcentuje wytrwałość w modlitwie? Ukazuje ona bowiem, do jakiego stopnia człowiekowi na danym darze zależy. Jeżeli komuś nie zależy, to nie będzie prosił, powie raz i skończy. Jeżeli komuś nie zależy na spotkaniu, zapuka do drzwi i odejdzie; ale jeżeli mu na tym spotkaniu zależy, to będzie stał pod drzwiami i kołatał dotąd, dopóki drzwi się nie otworzą. A więc wytrwałość w modlitwie jest wykładnikiem wiary człowieka, jego zaufania Bogu. Ta wytrwałość z kolei powoduje wzrost w wierze. Wytrwałość zbliża do Boga. Proszący nawiązuje jakąś ścisłą więź z tym, który może udzielić oczekiwanego daru. W tym samym kontekście Chrystus powiada: Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? (...) Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11,11-13). Z tych słów wynika, że wytrwała modlitwa wcale nie musi być wysłuchana tak, jak człowiek tego pragnie. Chrystus wcale nie zapewnia, że wszystko, o cokolwiek prosicie, otrzymacie. Zaznacza jednak, że nie ma modlitwy daremnej, że Bóg zawsze daje dar. Chrystus mówi, że tym darem jest dar Ducha Świętego. Nie zawsze bowiem człowiek, który prosi, czyni to zgodnie z wolą Boga. Ponieważ jednak prosi, Bóg udziela tego, co pozwala na wzrost. Teraz wszystko zależy od człowieka, czy przyjmie dar Ducha Świętego. Jeśli przyjmie, zostanie ubogacony i w jakimś momencie odkryje, dlaczego nie otrzymał tego, o co prosił, a nawet zacznie Bogu dziękować, że nie został wysłuchany. Albo też nie przyjmie tego wspaniałego daru, jakim jest Duch Święty, i wówczas zdarza się, że ma pretensje do Boga, iż nie został wysłuchany.
Czwarty warunek dobrej modlitwy to pokora, czyli zajęcie właściwej postawy wobec Boga i wobec ludzi, odnalezienie odpowiedniego dla siebie miejsca tak wobec Boga, jak i wobec ludzi. Oto przypowieść Jezusa:
Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam". Natomiast celnik stał z daleka, i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika". Powiadam wam: „Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten" (Łk 18,9-14).
Faryzeusza zgubiła pycha. Nawet przed Bogiem zestawia się z innymi ludźmi, lekceważąco patrzy na modlącego się celnika. Modlitwa człowieka pysznego, który nie wie, kim jest przed Bogiem, który wynosi się nad innych, nie zostanie wysłuchana. Natomiast celnik nie śmiał spojrzeć w niebo, bił się w piersi. On się nie zestawiał z innymi. On wiedział, że jest grzeszny wobec Boga: Boże, miej litość dla mnie.
Przy tej okazji zwróćmy uwagę, że właśnie pokorna modlitwa, połączona z wyznaniem grzechów, daje człowiekowi usprawiedliwienie. Gładzi grzechy, ponieważ zawsze jest wyznaniem wiary, zawierzenia Bogu, a każdy akt wiary ożywiony miłością usprawiedliwia człowieka.
Pokora według Ewangelii to nic innego, jak prawda. I w tym momencie dotykamy dwóch ostatnich warunków chrześcijańskiej modlitwy, o których mówi Chrystus. Przy tym warto zaznaczyć, że te cztery, które prześledziliśmy, a więc: świadomość obecności Boga, oszczędność w słowach, wytrwałość i pokora, występują nie tylko w chrześcijańskiej, ale w każdej autentycznej modlitwie. A więc na przykład w modlitwie pobożnego Żyda czy w modlitwie pobożnego mahometanina. Obecnie zastanowimy się nad dwoma warunkami modlitwy ściśle chrześcijańskiej.
Pierwszym z nich jest umiłowanie prawdy. Oto rozmowa z Samarytanką, która ma wątpliwości i nie bardzo wie, gdzie należy oddawać cześć Bogu, w Jerozolimie czy na górze w Samarii. Jezus jej odpowiada:
Wierz Mi, niewiasto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest Duchem, trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie (J 4,21-24). Chrystus ujawnia tu podstawowy warunek chrześcijańskiej modlitwy: Nadchodzi godzina, owszem, już jest (początek Nowego Testamentu), kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie. Chrystus jest Prawdą. Szatan jest ojcem kłamstwa. Każda zdrada prawdy, każda niewierność prawdzie jest zdradą Chrystusa i jako taka zawsze staje się przeszkodą w modlitwie.
Dotykamy tu sprawy niezmiernie aktualnej. My, ludzie XX wieku, nie pielęgnujemy życia modlitwy, ponieważ należymy do pokolenia kompromisu. Dziś bardzo rzadko spotyka się ludzi kochających prawdę. Wszyscy, którzy oddani są głębszej modlitwie, są niezwykle czuli na każde, nawet najmniejsze kłamstwo. Jeżeli na przykład w konfesjonale spotykamy ludzi, dla których kłamstwo jest poważnym problemem, dla spowiednika to już jest znak, że ten człowiek się modli i sumienie błyskawicznie wyrzuca mu każdą niewierność wobec prawdy. Umiłowanie prawdy to pierwszy niezwykle ważny warunek typowo ewangelicznej modlitwy.
Modlitwa chrześcijańska ma być nie tylko modlitwą w duchu i prawdzie, ale i w imię Chrystusa:
O cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię (J 14,13-14).
Oto słowa Chrystusa skierowane do Apostołów w Wieczerniku. Tu Chrystus wyraźnie podkreśla: O cokolwiek, a więc o wszystko. Jeżeli modlitwa jest w imię Chrystusa, zawsze jest wysłuchana tak, jak chce proszący. Jedynym warunkiem skuteczności tej modlitwy jest to, aby została zaniesiona do Boga Ojca w imię Jezusa.
Co to znaczy w imię Jezusa? Trzeba pamiętać, że słowa te zostały powiedziane w Wieczerniku. Jest to ostatni akt, którym Chrystus uczy Apostołów chrześcijańskiej modlitwy, ostatnie godziny Jego życia. To jest już po objawieniu Apostołom przyjaźni i po ogłoszeniu nowego przykazania, przykazania miłości wzajemnej. Stąd też słowa w imię moje należy rozumieć jako znak przyjaźni z Chrystusem, to znaczy w imię przyjaźni, która mnie łączy z Chrystusem. Modlitwa w tej sytuacji staje się aktem miłości, wielkiej miłości i jest zaniesiona do Ojca nie tylko przeze mnie, ale razem z Chrystusem, a więc proszę ja i prosi Chrystus, i dlatego Ojciec nie może odmówić. Możemy obecnie zrozumieć, dlaczego Chrystus modlitwę w imię moje uznał za warunek skuteczności: ponieważ miłość do Chrystusa dokonuje selekcji wśród próśb. Istnieje olbrzymia ilość próśb, których nie można przedstawić Ojcu w imię przyjaźni łączącej mnie z Chrystusem. Miłość doskonale wie, o co wypada prosić, a o co nie wypada. Przyjaźń z Chrystusem dokonuje selekcji i ona nigdy nie wyjdzie z prośbą, która mogłaby wystawić na szwank miłość, przyjaźń, jaka łączy człowieka z Jezusem. Ponieważ jest to prośba w imię miłości i przyjaźni, Ojciec zawsze ją spełni, gdyż z kolei spełnienie tej prośby jest objawieniem miłości Ojca wobec Syna i nas. Ojciec czeka na taką prośbę; czeka, ponieważ może objawić swoją miłość. Chrystus powiada:
Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to będzie uwielbiony, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami (J 15,7-8).
Bardzo znamienne słowa. Jezus mówi, że dopiero w tej modlitwie w imię Jego człowiek staje się w pełni Jego uczniem. Staje bowiem przed Ojcem razem z Nim, jako przyjaciel. Modlitwa miłości przemienia człowieka. Św. Jan od Krzyża uważa, że „modlitwa to dostosowanie swojej woli do woli Boga". To jest właśnie miłość. Miłość wchodzi w pragnienia osoby, którą się kocha. Dlatego pragnienia Chrystusa zanoszone do Ojca zawsze spotykają się z odpowiedzią.
Jeszcze jeden niezwykle ważny moment: taka modlitwa daje człowiekowi klucz do niesamowitego bogactwa. Życie chrześcijanina zaczyna obfitować w wielkie i wspaniałe owoce. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem (powiada Chrystus w Wieczerniku) i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali (J 15,16-17).
Marna jest owocność naszego chrześcijańskiego życia. Czasami wydaje się, że niczym nie różni się od życia ludzi, którzy nie wiedzą, co to jest chrześcijaństwo. Dlaczego? Dlatego, bo nie modlimy się w imię Jezusa. Owoce chrześcijańskiego życia są ściśle uzależnione od tej modlitwy. Dlatego jest taka wspaniała owocność życia świętych, bo każdy święty jest przyjacielem Jezusa, jego modlitwa jest zawsze modlitwą w imię Chrystusa. Stąd święci zadziwiają świat owocnością swojego życia. Chciałbym tu podkreślić, że modlitwa w imię Jezusa - ta jedyna absolutnie skuteczna modlitwa - jest ściśle związana z miłością wzajemną. Dlaczego? Dlatego, ponieważ miłość wzajemna to nowe przykazanie, po którym świat ma poznać, że jesteśmy uczniami Chrystusa. Miłość wzajemna zawsze jest dziełem Chrystusa i Chrystus jest tym, który łączy swoich przyjaciół. On zawsze jest z nimi.
Zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,19-20).
I znowu pytanie: dlaczego tak rzadko zanosimy modlitwę w imię Jezusa do Ojca niebieskiego? Bo my najczęściej znajdujemy się na pierwszym stopniu miłości, tzn. miłości bliźniego. Niewielu z nas potrafi opanować drugi stopień - sztukę miłości nieprzyjaciół. Trzeci stopień - miłości wzajemnej - osiągają bardzo nieliczni. Ewangeliczna miłość wzajemna - oto warunek skuteczności modlitwy w imię Jezusa. Modlitwa w imię Jezusa jest źródłem najwyższej radości.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16,23-24). Modlitwa w imię Chrystusa jest jedyną drogą do pełni szczęścia. Człowiek staje się bogaty, ponieważ wszelkie bogactwo, które jest u Ojca i u Syna, jest do jego dyspozycji. Przyjaźń z Chrystusem daje prawo do uczestniczenia w tym bogactwie. To bogactwo z kolei daje pełnię wewnętrznej, doskonałej radości. Najszczęśliwsi, promieniujący pełnią ewangelicznej radości ludzie to ci, którzy modlą się razem z Chrystusem, w imię Chrystusa. Kończymy nasze drugie spotkanie rekolekcyjne. Prosimy Cię, Panie, o dary potrzebne do doskonalenia naszej modlitwy: - o świadomość obecności naszego Ojca, który zawsze nas widzi,
- o oszczędność słów i umiejętność słuchania Boga, - o wytrwałość i pokorę.
Szczególnie zaś o umiłowanie prawdy oraz o przyjaźń z Tobą, która daje prawo zanoszenia do Ojca próśb w imię Twoje. Panie, naucz nas modlić się. Amen.
Jutro okazja do spowiedzi świętej rekolekcyjnej. Robiąc rachunek sumienia, proszę zwrócić szczególną uwagę na swój stosunek do Boga. W grę wchodzą przede wszystkim trzy pytania:
- Jak wygląda moja troska o rozwój wiary?
- Jakie miejsce w moim życiu zajmuje modlitwa? - Czym jest dla mnie Msza św. i Komunia św.? Przy żalu za grzechy proszę zwrócić uwagę na przeproszenie Boga za wszystkie niewykorzystane łaski, za wszystkie okazje do pogłębienia życia religijnego, które zostały w życiu przez nas zlekceważone.
I jeszcze jedna prośba: Jeśli ktoś do tego stopnia poplątał sobie życie, że nie może skorzystać z łaski rozgrzeszenia, to mimo wszystko, jeśli bierze udział w naszych rekolekcjach, niech podejdzie do kapłana, przedstawi swój najtrudniejszy problem i poprosi o modlitwę. Mówimy o modlitwie, wiemy, że jest to wielka moc, siła, i kapłan będzie się wstawiał za niego do Boga, aby mógł ten węzeł szczęśliwie rozwiązać. Takie podej- ście do kapłana, taka prośba, jest znakiem dobrej woli, a człowiek dobrej woli wcześniej czy później do Boga trafi.
opr. mg/ab