Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (15/2005)
Wielką nam pustkę uczyniłeś, Drogi Ojcze, tym zniknieniem swoim... Choć się tego spodziewaliśmy, niejednemu brakuje słów, aby wyrazić żal. A dzwon na Wawelu nie przestaje bić, bo - jak powiedział kustosz tego szczególnego miejsca - Zygmuntowi „pękło" serce! Kto z nas nie uronił w tych dniach ani jednej łzy? Choć może trzeba było, razem z wieloma ludźmi zebranymi na Placu św. Piotra, wiwatować i bić brawo, wyrażając podziw dla dzieła, którego dokonał Jan Paweł II.
Nie chcieliśmy się z nim rozstać, ale on musiał wyruszyć w drogę, bo tak chciał Bóg. Widocznie zrobił już wszystko to, co mu powierzyła Opatrzność, czyli - przywołując słowa św. Pawła - bieg ukończył i osiągnął metę. Któż się jednak spodziewał, ze przed swym odejściem do nieba urządzi nam jeszcze takie niesamowite rekolekcje? Jak on to zrobił, że tak bardzo cierpiał, a mimo to umierał pogodnie? I to na dodatek w oktawie Wielkiejnocy, pomiędzy Zmartwychwstaniem Pańskim a świętem Miłosierdzia Bożego? Pokazał nam, jak można umierać pięknie, kiedy człowiek jest pojednany z Bogiem i ludźmi. Słyszało się wprawdzie, ze lepiej było schorowanego Papieża nie pokazywać, niechajby sobie spokojnie umarł, bo nasza cywilizacja próbuje udawać, ze śmierci nie ma. Tymczasem on dał światu wyjątkowe świadectwo; to była swoista pochwała śmierci...
W debacie telewizyjnej kilku komentatorów politycznych spierało się, czy Jan Paweł II był postępowy, czy konserwatywny? Ktoś próbował wyjaśniać, ze postrzegano go tak i tak, inny wskazywał na rzekomą niekonsekwencję, bo - jak powiadał - Papież upominał się o prawa innych ludzi, ale sam nie zreformował i nie zdemokratyzował Kościoła. Cóż, jeśli wyrazem owego „zacofania" miał być jasno określony stosunek wobec aborcji, antykoncepcji, dewiacji seksualnych czy kapłaństwa kobiet, szkoda czasu na taką dyskusję.
Przyznam szczerze, ze w tych trudnych dniach największe wrażenie zrobiły na mnie wypowiedzi wielu ludzi młodych. Wiadomo, jaki kontakt miał z nimi Jan Paweł II, jak bardzo zdołał odmłodzić Kościół, dając zastrzyk świeżej krwi. Choć mówił młodzieży, ze ma od siebie wymagać, ze każdy ma swoje Westerplatte, z którego nie wolno dezerterować, że muszą wypłynąć na głębię - oni mu klaskali, składając liczne dowody uwielbienia. Bo to pokolenie młodzieży odreagowuje dawny bunt własnych rodziców, którzy wyrzekali się kiedyś wszelkich zasad i autorytetów. Oni chcą jasnych kryteriów prawdy i dobra, a także wyrazistych wzorów. Chyba domyślamy się, skąd się wzięło tylu mądrych ludzi młodych, którzy potrafią mówić tak szczerze, prosto i głęboko - to są przecież jego wychowankowie, od niego nauczyli się wyrażać, co myślą i jak chcą żyć.
Dzięki temu możemy chyba, zacni utracjusze raju, spokojniej myśleć o przyszłości. Bo nie pozostaje nic innego, tylko z żywymi naprzód iść...
opr. mg/mg