Nie dajmy Go sobie odebrać

Narodzenia Syna Bożego w ludzkim ciele nie da się porównać z niczym innym w historii. Chyba nawet ze stworzeniem człowieka i świata.

Narodzenia Syna Bożego w ludzkim ciele nie da się porównać z niczym innym w historii. Chyba nawet ze stworzeniem człowieka i świata.

Dlatego to od umownej daty narodzenia Jezusa Chrystusa liczymy lata. Robi tak oficjalnie większość ludzkości, mimo że wyznawcy judaizmu, islamu, Chińczycy i wiele innych narodów zachowują w swojej tradycji własną rachubę czasu.

Ale Bożego Narodzenia nie da się zamknąć w przeszłości. Jest ono odpowiedzią Boga na najważniejsze problemy, którymi ludzkość jest ciągle targana. Choćby na powracające dzisiaj koncepcje Boga, który – jeśli w ogóle istnieje – to jest wyłącznie Wielkim Architektem, Praprzyczyną świata, jakąś „Najwyższą Istotą”, całkowicie bezosobową, niepoznawalną. Jedno tylko w tej masońsko-postmodernistycznej koncepcji ma być pewne: że Bóg nie zajmuje się światem i ludźmi, dlatego nie ma potrzeby, żeby ludzie zajmowali się Nim.

To fałszywa koncepcja, która właśnie chrześcijaństwo, a nie judaizm, islam czy religie Dalekiego Wschodu zwalcza z największą zaciekłością. A powodem tej zaciekłości jest właśnie Wcielenie Syna Bożego. Ono przekonuje nas bowiem, że Bóg dotrzymuje słowa danego ludzkości przez proroków. Nie jest dla nas kimś dalekim i nieznanym, ale dał nam się poznać najpełniej w Jezusie Chrystusie. Nie tylko wielokrotnie przemawiał do nas przez proroków, ale „w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1). Bóg nie tylko interesuje się naszym losem, ale gotów jest dla nas ponieść najwyższą ofiarę: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swojego jednorodzonego dał” (J 3,16). Dlatego Boga nie da się wypchnąć w zaświaty, w niedostępna nadprzyrodzoność, poza nawias ludzkiego życia i historii.

We Wcieleniu Chrystusa znajdujemy również odpowiedź na inne zagrożenia. Według Antonia Gramsciego, jednego z głównych ideologów neomarksizmu, walkę z Bogiem i religią należy prowadzić inaczej, niż robili to bolszewicy. Niszczenie cerkwi i kościołów, rozstrzeliwanie duchownych i wywózki chrześcijan do łagrów nie są najskuteczniejszą metodą. Chrześcijaństwo upadnie samo, jeśli tylko uda się przekonać ludzi, że wymagania Ewangelii są nieżyciowe i niemożliwe do spełnienia. Wtedy – twierdzi Gramsci – religia stanie się co najwyżej folklorem, bez przełożenia na wybory moralne ludzi i na życie społeczne. Dzisiaj przeświadczeniu o niemożności spełnienia wymogów Ewangelii ulegają nie tylko społeczeństwa Zachodu, ale także coraz więcej duchownych. Wyrazem tego bywają próby rozmiękczania nauki o nierozerwalności małżeństwa, o grzeszności homoseksualizmu czy o stworzeniu człowieka przez Boga jako mężczyzny i kobiety.

O tym, że Ewangelia jest dla człowieka możliwa do wypełnienia, przekonuje nas Chrystus, który będąc prawdziwym Bogiem, stał się prawdziwym człowiekiem. „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.” (Flp 2,6-7). Ewangelia to bowiem nic innego jak życie, zbawcze dzieło i słowo Jezusa Chrystusa przekazane Kościołowi. On sam wypełnił tę Ewangelię jako pierwszy, dając nam przykład chrześcijańskiego życia. Dlatego Ewangelia jest dla nas nie tylko źródłem wiary w Jezusa Chrystusa, ale także fundamentem naszej moralności i etyki. Bo Bóg, który stał się człowiekiem, może powiedzieć: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13,34).

Tajemnica Bożego Narodzenia jest również fundamentem naszej duchowości. Ten, który powiedział: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10,15), wie jak to jest być dzieckiem, bo sam się nim stał już w dniu Zwiastowania. Jako dziecko potrzebował opieki, pokarmu i wychowania od swojej ziemskiej Matki i od św. Józefa. Wszystko było dla Niego darem i łaską. W ten sposób uczy nas dziecięctwa Bożego. Bo jeśli Przedwieczny Bóg mógł przyjąć postawę dziecka wobec ludzi, to dlaczego my nie mielibyśmy przyjąć takiej postawy wobec wszechmogącego Boga?

Niech te święta będą dla nas wszystkich czasem dziecięcej radości. Odrzućmy światowe rozterki. Przyjmijmy Boga takim, jaki On jest naprawdę jest i jaki się nam objawił w Betlejem. I nie dajmy Go sobie nigdy odebrać.

"Idziemy" nr 51-52/2018

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama