• Niedziela

Nie tylko ludzka sprawa

Jak to się dzieje, pytamy w tym numerze Niedzieli, że w kraju katolickim liczba rozwodów przekroczyła już 60%? Dlaczego coraz mniej ludzi wierzy w trwałość sakramentu małżeństwa?

Małżeństwo to pomysł Boga, który zaplanował je dla szczęścia kobiety i mężczyzny, a nie po to, żeby uprzykrzyć im życie.

Każdy człowiek potrzebuje miłości. To oczywistość. To prawda, której nie trzeba nikomu udowadniać. Pytanie brzmi: jakiej miłości? Im człowiek starszy, tym bardziej rozumie, że miłość może być rozmaicie pojmowana; że nie polega na prawieniu pięknych słówek, nie jest romansem, „motylami w brzuchu” ani chwilowym oczarowaniem. Miłość to zrozumienie i akceptacja, co w konsekwencji oznacza zgodę na ofiarność i przebaczenie, szczególnie w małżeństwie. Oczywiste jest również, że uczucia podlegają zmianom. Miłość młodzieńcza różni się od tej z pierwszych lat małżeństwa, a ta – od tej z okresu starości. Z biegiem lat namiętność wygasa, a miłość staje się coraz bardziej dojrzała: spokojna, opiekuńcza. I właśnie wtedy, gdy większość życiowych burz pozostaje już poza małżonkami, okazuje się, czy to jest prawdziwa miłość. Wtedy miłość zdaje swój egzamin dojrzałości.

Jedną z ważniejszych cech miłości jest wytrwałość. Mój wuj, który przeżył ze swoją żoną, bagatela, 70 lat, gdy pytano go o przepis na szczęśliwy związek, mawiał: „Na dobre i na złe, ale zdecydowanie bardziej na dobre”. W czasie Mszy św., gdy świętowaliśmy przy ołtarzu ich małżeński kamienny jubileusz, przypomniałem im słowa Jezusa: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej!” (J 15, 9). Te słowa powinny dla wierzących brzmieć jak refren – sakramentalny związek dwojga ludzi to nie tylko emocje i namiętności, ale przede wszystkim to, co stanowi treść codziennego życia: wierność, ofiarność, wyrzeczenia... Zakochanie jest jedynie chwilą, wstępem do miłości prawdziwej, tej, która zdolna jest przetrwać próbę czasu. Mój 95-letni wuj jubilat po tym, co usłyszał podczas wspomnianej uroczystości, przyznał mi rację. „Dobrze powiedziałeś” – wyznał wzruszony.

Szkoda, że dzisiejszym zakochanym często brakuje takiego podejścia do miłości, traktują ją zbyt lekko, niefrasobliwie. Kiedy trzeba dać coś z siebie, umieć zamilknąć, przebaczyć, zakasać rękawy, zrezygnować z przyjemności, miłość staje się balastem, ciężarem, którego chcą się pozbyć. Odrzucają prawdę, że miłość to nie tylko sprawa ludzka... „Miłość jest «Boska», ponieważ pochodzi od Boga i łączy nas z Bogiem” – napisał Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est.

Jak to się dzieje, pytamy w tym numerze Niedzieli, że w kraju katolickim liczba rozwodów przekroczyła już 60%? Dlaczego coraz mniej ludzi wierzy w trwałość sakramentu małżeństwa? Coraz mniej osób decyduje się na ślub kościelny, traktując sakrament jak komplikację w przyszłej – czyli zakładanej z góry – sprawie rozwodowej. Dlaczego kwestię tak istotną dla szczęścia człowieka pozbawiamy Bożej opieki i wsparcia? Czy naprawdę ludzie nie zdają sobie sprawy, że małżeństwo to pomysł Boga, który zaplanował je dla szczęścia kobiety i mężczyzny, a nie po to, żeby uprzykrzyć im życie? Słyszy się dzisiaj głosy, że małżeństwo ogranicza wolność, nie spełnia oczekiwań... Zapomina się, że tak jak wszystko w życiu również miłość małżeńska musi dojrzewać, że wymaga pracy i cierpliwości. Nikt rozsądny nie oczekuje, że z zasadzonych wczoraj żołędzi jutro wyrosną ogromne dęby. Dobre małżeństwo po prostu musi kosztować. I nie o pieniądze tu chodzi, bo o wartości małżeństwa stanowi Boska miara. Dlatego właśnie jest to miłość męża, żony i... Pana Boga. Jest jak potrójnie pleciona lina, zespolona w jedno, co czyni ją mocnym i trwałym splotem, zdolnym wytrzymać życiowe burze.

W bieżącym numerze poruszamy także temat sakramentu chrztu św. Wokół niego też pojawia się pytanie: po co? Po co mam chrzcić moje dziecko, skoro i tak niczego nie rozumie, nie jest świadome tego, co się dzieje? Najlepiej poczekać, niech dorośnie i samo zdecyduje – argumentują niektórzy rodzice (Po co chrzcić dziecko?, s. 18). Zrozpaczeni dziadkowie, którzy nie rozumieją takiej postawy, czasem decydują się na desperacki krok i sami, bez wiedzy i zgody rodziców, chrzczą wnuki. Czy taki chrzest jest jednak ważny? Czy ma jakieś skutki? – pytamy specjalistę od prawa kanonicznego ks. prof. Piotra Majera (s. 12-13).

Zarówno chrzest, jak i małżeństwo wymagają świadomej wiary. Bez niej to tylko zwyczaj, tradycja przodków. Tymczasem oba te sakramenty mogą się stać wspaniałą okazją do ożywienia wiary w Chrystusa i Jego Kościół.

 

Niedziela 1/2023

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama