Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (33/2007)
Przedwyborcze zapowiedzi większości partii są, zazwyczaj, pełne obietnic dla rodzin. I na nich się kończy. Szczególnie rozczarowanie przeżywają rodziny wielodzietne, które - z punktu widzenia budżetu państwa - dźwigają przecież także za innych trud utrzymania i wychowania przyszłych pracowników oraz podatników. Statystyki podają, że ok. 17 procent naszych rodzin ma troje albo więcej dzieci; to one wychowują 1/3 wszystkich polskich dzieci. Niestety, pod względem materialnym powodzi się im najczęściej znacznie gorzej niż innym; wiele żyje poniżej minimum socjalnego, a 60 procent - poniżej minimum egzystencji. Zdarza się słyszeć żałosne opinie: „a kto im kazał mieć tyle dzieci?", ale wystawiają one kiepskie świadectwo tym, którzy je wygłaszają. Zapominają oni, że dzieci to nie tylko „kolejne gęby do wyżywienia", ale również następne głowy i ręce do pracy. Także na ich przyszłe emerytury, bo przecież indywidualne konta w ZUS są wirtualne, a kasa świeci pustkami. To właśnie dzieci są kołem zamachowym rozwoju gospodarczego państwa. Normalni ludzie okazują więc życzliwość rodzinom wielodzietnym. Państwo jednak nie wysyła młodym małżonkom sygnału, że byłoby dobrze, aby mieli dzieci, a kolejne ekipy rządzące nie robią nic dla rodzin wielodzietnych. Nie chodzi o to, aby im cokolwiek dawać, ale można przecież mniej zabierać, choćby poprzez przyzwoite kwoty wolne od podatku na każde dziecko. Jesteśmy chyba jedynym krajem Starego Kontynentu, którego system podatkowy do tej pory nie uwzględnia wielkości rodziny. Innym skandalem jest traktowanie matek zajmujących się wychowywaniem dzieci jako osób niepracujących, a więc pozbawionych praw do emerytury.
Tymczasem Bank Światowy przestrzega, że w 2025 r. będzie nas o 600 tysięcy mniej, a liczba emerytów wobec liczby osób aktywnych zawodowo będzie jeszcze bardziej niekorzystna niż obecnie. Aż 22 procent budżetu będzie wtedy pochłaniała bieżąca wypłata emerytur! W tej chwili w Polsce na jednego emeryta pracują cztery osoby, a ok. 2050 r. 11 milionów pracujących będzie musiało utrzymać 15 milionów emerytów. Nie oszukujmy się więc: w takiej sytuacji demograficznej trudno liczyć na pomyślną przyszłość. A na swoją emeryturę każdy musi oszczędzać sam. Oczywiście, jeśli ma z czego.
opr. mg/mg