Br. Damian Wojciechowski TJ: Czy Trump poprze PPK?

Myślę sobie czy nie założyć partii politycznej? Już widzę jak się zaraz podniesie larum: Kościół nie ma prawa mieszać się do polityki, księża na księżyc i temu podobne. A skąd ta idea, że Kościół nie może się mieszać do polityki?

Naszego Założyciela skazano na śmierć w procesie politycznym i oskarżono go o to, że był uzurpatorem. Wyrok brzmiał tak: Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum. Pierwszych chrześcijan rzucano lwom na pożarcie jako buntowników, którzy podważali ideowe podstawy państwa. Po edykcie Konstantyna Wielkiego kolejni imperatorzy uznawali chrześcijaństwo za nową religię państwową, która miała służyć interesom imperium. Na zachodzie w rezultacie upadku instytucji państwowych naród oczekiwał, że pustkę zapełni Kościół, który podjął się bronienia ludu przed hordami barbarzyńców. Kościół zamieniał państwo i stąd na przykład przyjęły się w nim takie typowe nazwy rzymskich instytucji politycznych jak kuria czy diecezja.

W średniowieczu duchowieństwa służyło władcom jako urzędnicy i doradcy. Władza wręcz żądała takich usług od Kościoła i nikogo to nie dziwiło, ale w końcu prowadziło do konfliktu, kiedy papieże chcieli oddzielenia tych dwóch porządków: religijnego i politycznego według słów Jezusa: „Oddajcie cesarzowi, co należy do cesarza, a Bogu, to, co należy do Boga” (Mt 22,21). To właśnie było treścią słynnego sporu o inwestyturę.

Udział ludzi Kościoła w polityce i rządach był w tych czasach rzeczą zupełnie zwyczajną, oczywistą i przez nikogo nie kwestionowaną, więcej oczekiwaną.

Historia: Kościół był równoprawnym uczestnikiem życia politycznego

Kard. Richelieu, jeden z najwybitniejszych premierów Francji, nie dziwił nikogo, pełniąc tak wysoki urząd państwowy. Następny premier Mazarin też był kardynałem. Po wybuchu reformacji Kościoły protestanckie stały się Kościołami państwowymi całkowicie podporządkowanymi władzy, przez nią finansowanymi i kontrolowanymi. Były częścią machiny państwowej i ta sytuacja trwa do dnia dzisiejszego (np. król Anglii głową Kościoła Anglii). W dobie oświecenia to samo chciały narzucić Kościołowi Katolickiemu monarchie absolutystyczne. Wygodne było dla nich, aby Kościół był częścią polityki, ale żeby nie był w tej polityce samodzielny. To z powodu oporu przeciw tej tendencji zakon jezuitów został zniesiony w 1773 roku.  W senacie Rzeczypospolitej zasiadali wszyscy biskupi, a w przedwojennym Sejmie było po kilkudziesięciu księży. I nikogo to nie oburzało lub nie dziwiło, choć mogło się nie podobać. Prymas Wyszyński był rasowym politykiem i całe życie polityką się zajmował. Pod jego kierownictwem Kościół podpisał porozumienie z komunistami, za które – do momentu aresztowania – Watykan uznawał go jeśli nie za heretyka, to przynajmniej za zdrajcę. Od czasów Gomułki pierwsi sekretarze spotykali się Prymasem i tak de facto uznawali jego rolę jako jednego z najważniejszych polityków w Polsce. Partie chadeckie np. w Niemczech i Włoszech były na początku XX ramieniem politycznym Kościoła i nikt prawa Kościoła do tego nie podważał, choć wielu go za to nienawidziło.

Dziedzictwo rewolucji: „Kościół nie ma prawa zajmować się polityką”

Rugowanie kleru z życia politycznego zaczęło się wraz z Rewolucją francuską, bolszewicką i Komuną Paryską. Szczególnie w krajach radzieckich wmawiano wszystkim, że Kościół nie ma prawa zajmować się polityką. Tymczasem żadne prawo RP nie zabrania księżom zajmowania się polityką i uczestniczenia w wyborach. Ksiądz może zostać wójtem, posłem, a nawet prezydentem i ani Konstytucja, ani nawet konkordat nie nakładają tutaj żadnych ograniczeń. I nie mogą ponieważ polski system polityczny zakłada równość wszystkich obywateli wobec prawa. I tak czy brat Damian może założyć Polską Partię Katolicką? Może i żaden sąd jemu tego nie zabroni.

Kościół to nie tylko duchowni

Niestety tę wolność ogranicza Prawo Kanoniczne, to znaczy sam Kościół. Jeśli by brat Damian zaczął zakładać Polską Partię Katolicką, dozna wielu przykrości ze strony swoich przełożonych i władz kościelnych (do wydalenia z zakonu włącznie), ponieważ Prawo Kanoniczne zabrania duchownym zajmowania jakichkolwiek urzędów państwowych, zakładania organizacji politycznych itp. Oznacza to, że prawo kościelne wkracza tutaj na teren prawa polskiego i ogranicza wolność gwarantowaną każdemu obywatelowi przez Konstytucję. Drugi problem, że Kościół uważa, że tylko ordynariusz może zezwolić na używanie przymiotnika „katolicki” w nazwie jakiejkolwiek organizacji, stowarzyszenia czy instytucji. Tak więc jeśli władze kościelne będą mi stwarzały problemy w założeniu PPK lub kandydowaniu na prezydenta, proszę już teraz wszystkich wyznawców postępu, obrońców wolności i Konstytucji, a szczególnie zagorzałych wrogów Kościoła, aby organizowali pod kuriami diecezjalnymi i siedzibą Episkopatu Polski demonstracje w obronie demokracji i wolności, czyli w obronie brata Damiana prawa realizowania swoich konstytucyjnych praw. Wolnomularze i libertyni, liberałowie i demokraci: wzywam was, abyście nie pozwolili zagnać katolickiego duchowieństwa do kruchty (a szczególnie mnie, bo tam jest zazwyczaj zimno)!

Równocześnie trzeba zauważyć, że w swoich dokumentach KK twierdzi, że katolicki duchowny ma nie tylko prawo, ale i obowiązek mieszania się do polityki i wypowiadania się w takich kwestiach jak moralność, ochrona życia i rodziny, wychowania dzieci i młodzieży, obrona wolności słowa i sprawiedliwości, w sprawach porządku gospodarczego i społecznego. Tak więc kler ma prawo i powinien zajmować się polityką, lecz nie powinien zajmować się działalnością polityczną. Trochę to trudne do ogarnięcia, ale nikt nie obiecywał, że życie będzie proste.

Gdyby brat Damian założył swoją partię... Co na to Trump?

A więc, czy Trump poprze PPK? Dla nowej i nieznanej partii byłaby to bez wątpienia rzecz bardzo ważna. To poparcie zależy oczywiście od programu politycznego tak PPK, jak samego Trumpa. Chciałbym, aby PPK opierała swoją ideologię na encyklice Rerum Novarum  Leona XIII ogłoszonej 15 maja 1891 i będącej podstawą katolickiej nauki społecznej do dnia dzisiejszego. W swojej zasadniczej części encyklika poddaje druzgocącej krytyce socjalizm i głosi jego niezgodność z nauką Kościoła. Prawo własności prywatnej jest niezbywalne, państwo ma pełnić rolę pomocniczą w działalności gospodarczej i nie może wyręczać w tym obywatela. Kościół występuje przeciw etatyzmowi i pozbawianiu człowieka odpowiedzialności za własne życie oraz opowiada się za „państwem minimum”. Myślę, że ten program Trumpowi się spodoba.

A jaki jest program Trumpa? Trudno się o tym dowiedzieć, bo nasze media dwoją się i troją, abyśmy o tym nic nie wiedzieli. „Unia Europejska stała się jednym z głównych wrogów Stanów Zjednoczonych.” – to jeden z typowych komentarzy po wystąpieniu Donalda w Davos. Już się ucieszyłem i podskoczyłem do sufitu wyobrażając sobie, że Trump wysłał lotniskowce na bombardowanie Strasburga i Brukseli. Postanowiłem więc osobiście przestudiować całe jego przemówienie w języku angielskim (niestety po polsku nie znalazłem).

Program Trumpa: nie wojna z UE, ale powrót do normalności

Ku mojemu smutkowi Trump w swoim przemówieniu nie rzekł ani słowa o UE, za to większość o trosce, aby polepszyć sytuację w USA – szczególnie w sprawach gospodarczych. I bardzo dobrze, ponieważ

według nauczania Kościoła podstawowym zadaniem rządzących jest dbanie o dobrobyt obywateli i pomyślność rządzących, a nie dobrobyt pingwinów i pomyślność jakiejś ideologicznej kliki.

Następnie Trump obiecuje niszczyć wszelkie regulacje i wtrącanie się państwa w życie obywateli. I słusznie! Kościół uczy, że państwo powinno tylko tworzyć warunki do działania obywateli, dawać wszystkim szanse, a nie kontrolować wszystko jak Big Brother. Trump zapowiada też zmniejszenie podatków i ograniczenie wydatków administracji, walkę z etatyzmem – Kościół również jest za państwem minimum. Trump chce jak najszybciej zakończyć wojnę na Ukrainie, żeby ograniczyć liczbę ofiar – Kościół ciągle opowiada się za pokojem – oby był sprawiedliwy. Następnie Donald zapowiedział natychmiastową akcję przeciw nielegalnej emigracji (vide nasza granica wschodnia, której od niedawna wszyscy chcą bronić, choć do niedawna uważali naszych żołnierzy za faszystów), czyli ochronę bezpieczeństwa państwa i poszanowanie prawa. Według Kościoła jednym z najważniejszych zadań państwa jest tworzenie i egzekwowanie sprawiedliwego prawa, zapewnienie bezpieczeństwa państwa i obywateli. Trump także chce walczyć z wszelką cenzurą, a nasz Założyciel nie tylko powiedział: Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli, ale sam siebie nazwał Prawdą. Chce skończyć także z wszelką dyskryminacją ze względu na płeć i kolor skóry (chodzi o promocję przez państwo LGBT i wspieranie czarnych) – Kościół uczy, że wszyscy obywatele powinni być równi wobec prawa niezależnie od religii, wyznania, zdrowia i płci. Państwo powinno oceniać obywateli według ich zasług wobec społeczeństwa – ooo! to bardzo dobrze, bo katolicka nauka społeczna krytykuje socjalizm za podkreślanie praw człowieka i przemilczanie jego obowiązków.

W Ameryce będą teraz dwie płcie: M + F, czyli powrót do biblijnej antropologii wyłożonej w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju.

Żąda, aby wszyscy w NATO płacili tyle samo na czołgi i amunicję. To ważne (według Kościoła obronność to obowiązek państwa wobec obywateli), bo w relacjach międzynarodowych powinna być stosowana zasada równości, a nie pasożytnictwo jednych na drugich.   

Czyli jasno widać, że zapowiada nam się dobra współpraca między PPK a nową administracją US, ponieważ nasze programy są bardzo zbieżne. Nie ma w tekście Trumpa ani słowa o UE, natomiast o dziwo w komentarzach w Europie aż się mrowi od wypowiedzi, że Trump rusza na nas z wojną. Jak to możliwe? Otóż rzeczywiście Trump brutalnie i bez żadnej litości atakuje UE – cała jego przemowa to jedno wielkie bombardowanie Komisji, Komitetów, Komisarzy, Zgromadzeń. Głosi herezje, że najważniejszy jest własny kraj i rodacy, a nie wyimaginowana „ludzkość”, chce zmniejszyć podatki, obciąć pensje urzędnikom, albo w ogóle ich przegnać, zlikwidować wszelkie dyrektywy, przepisy i regulacje, chce zlikwidować nielegalną emigrację (Merkel pewnie miała atak serca po tym przemówieniu) i troszczyć się, aby prawo było przestrzegane i równe dla wszystkich, jest przeciw wspieraniu za podatki obywateli wszelkich dewiacji, w tym seksualnych, chce aby ludzie myśleli i mówili co im się podoba, a nie co im wtłaczają do głów eurokraci. I do tego chce, aby UE płaciła za swoją obronę, nawet jeśli ona woli wydać pieniądze na dobrostan pingwinów i LGBT. To nie herezje, to bluźnierstwa!

Trump niszczy fundament ideologiczny UE, co nie może nie przerażać „elyt”. I co najgorsze, ten wariat został wybrany przeważającą większością głosów w najpotężniejszej demokracji na naszym globie. Co będzie jeśli ludziska się skapują, że to samo można zrobić w Europie? Że można jeść banana nawet jeśli jego kształt nie odpowiada europejskim normom. Ludziom się w głowie poprzewraca, zaczną główkować, przestaną się bać, a wtedy żegnaj Brukselo, żegnaj Strasburgu …

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama