Najtańszym chwytem jest negacja tego, co jest, i wyświechtany antyklerykalizm.
Najtańszym chwytem jest negacja tego, co jest, i wyświechtany antyklerykalizm.
Hucpa wszczęta przez Barbarę Nowacką wokół relacji państwo-Kościół nie jest niczym nowym. To „odgrzewane kotlety” – podawane, kiedy brakuje pomysłu na dobry program dla Polski. Trudno byłoby dzisiaj przelicytować PiS w stymulowaniu wzrostu gospodarczego, w dziedzinie bezpieczeństwa, w polityce socjalnej. Powrót do wcześniejszego wieku emerytalnego, wzrost płacy minimalnej, świadczenia 500+ i wiele innych – nawet lewica nie potrafi zaproponować więcej. A cóż dopiero zrobić! Najtańszym chwytem jest więc negacja tego, co jest, i wyświechtany antyklerykalizm.
Na samym antyklerykalizmie wyborów się nie wygra, ale zawsze kilka procent poparcia można uszczknąć. Nie brakuje przecież ludzi sfrustrowanych, dla których motywem działania jest zawiść i niechęć do innych. Wielu jest pogrobowców marksizmu, neomarksistów i braci lożowych, dla których katolicyzm jest solą w oku. Przybywa także ludzi kierujących się resentymentem wobec Kościoła, od którego odeszli przez grzeszne wybory życiowe i brak nawrócenia. Szczególnie w środowisku medialnym znam wielu antyklerykałów, których wrogość do Kościoła zaczęła się od dnia, kiedy wymienili swoją ślubną żonę na inną. Dla politycznego planktonu to elektorat, o który warto powalczyć.
Mylą się ci, którzy ogłaszają, że ów antyklerykalizm jest kłopotem dla Platformy Obywatelskiej, z którą Nowacka i jej partia zafunkcjonowały już w samorządowym sojuszu pod nazwą Koalicja Obywatelska. Nowacka nie robi przecież nic innego, jak tylko wraca do programu Donalda Tuska, kiedy ten był premierem i szefem PO. To przecież Tusk jest autorem głośnej deklaracji „Nie będę klękał przed księdzem!” – choć do dzisiaj nic nie wiadomo, żeby któryś z księży lub biskupów żądał od premiera padnięcia na kolana. Chyba że był to któryś z przybocznych kapelanów PO? Za rządów Tuska minister Michał Boni chciał monitorować treść kazań w parafiach, czy nie ma w nich „mowy nienawiści”. To wreszcie za rządów PO i Tuska podjęto próbę likwidacji tzw. funduszu kościelnego i zastąpienia go dobrowolnym odpisem podatkowym od wiernych. Zatem ani pani Nowacka nie odkryła Ameryki, ani to co ona mówi, nie odbiega od projektów wysuwanych przez PO od dawna. Raczej Nowacka wpisuje się ona w rolę harcownika, którą odgrywał niegdyś dla PO Janusz Palikot. Czego nie wypadało powiedzieć Donaldowi Tuskowi ani Bronisławowi Komorowskiemu, to mówił i robił Palikot!
Nie mam upoważnienia, żeby się wypowiadać w imieniu całego Kościoła w Polsce, ale ja osobiście nie miałbym nic przeciw temu, żeby pomysły Barbary Nowackiej, a wcześniej Donalda Tuska, zostały zrealizowane, kiedy PO dojdzie do władzy. Wszakże pod pewnymi warunkami, o których pisałem przed laty. Zacznijmy od tzw. funduszu kościelnego, który pochodzi z ustanowienia Bolesława Bieruta. Sprawa ta wymaga dekomunizacji, jak wiele innych dziedzin naszego życia. Chodzi o majątki kościelne przejęte przez komunistów na mocy dekretu Bieruta, które nie podlegały zwrotowi. Na mocy tegoż dekretu część dochodów z tych majątków w ramach rekompensaty idzie na tzw. fundusz kościelny, z którego wspierana jest działalność wszystkich (!) legalnie działających w Polsce Kościołów chrześcijańskich i innych związków religijnych. Podział tych środków (w tym roku 140 mln zł) między Kościół katolicki i inne podmioty jest niewspółmierny ani do liczby wyznawców, ani do wysokości strat poniesionych przez Kościół katolicki. Zastosowanie opcji zerowej – jak to zrobiono np. w Czechach, gdzie państwo w ciągu trzydziestu lat ma zwrócić Kościołowi wszystkie majątki bądź ich równowartość – byłoby dla Kościoła katolickiego najkorzystniejsze i kończyłoby tę część politycznych igrzysk.
Proponuję jednak pani Nowackiej i jej koalicjantom dogadanie się na początek z gminami żydowskimi, Cerkwią prawosławną, Kościołem polskokatolickim, mariawickim i innymi mniejszymi wspólnotami religijnymi. Kościół katolicki z pewnością bez wahania przyjmie warunki analogiczne do tych, które uda się jej wynegocjować we wspomnianych przypadkach.
A co do religii w szkole, kapelanów w wojsku, szpitalach i więzieniach – też pewnie moglibyśmy się z panią Nowacką pod pewnymi warunkami dogadać. Bo przecież jej tragicznie zmarła mama śp. Izabela Jaruga-Nowacka miała katolicki pogrzeb, też chyba z jakimś zaangażowaniem państwowych środków. I nie słyszałem, żeby Barbara Nowacka przeciwko temu protestowała. Co się od tamtej pory zmieniło?
"Idziemy" nr 2/2019
opr. ac/ac