Przedwojenne Niemcy były na światowym topie w wielu dziedzinach, między innymi w sztuce kabaretowej. Jedynym problemem było to, że prym wiedli tam artyści
Przedwojenne Niemcy były na światowym topie w wielu dziedzinach, między innymi w sztuce kabaretowej. Jedynym problemem było to, że prym wiedli tam artyści o niesłusznym pochodzeniu rasowym, więc po przejęciu władzy przez prawdziwych aryjczyków, zlikwidowano kabarety wraz z ich personelem, dzięki czemu dziś humor niemiecki zalicza się do tych cięższych. Dotkliwy brak dobrych kabareciarzy wypełniają jak mogą politycy.
Kandydat socjalistów na kanclerza — Marcin Schulz wypadł w debacie korzystniej od swojej konkurentki ze względu na autentyczność. Jest to jednak autentyczność zaślepionego lewaka. Uzasadnił swoją wypowiedź, że muzułmańscy imigranci „są cenniejsi niż złoto” tym, że oni naprawdę wierzą w Unię Europejską w przeciwieństwie do rdzennych Niemców. Trudno nie przyznać mu racji. Chyba żaden Niemiec nie wierzy, że Unia zajmie się nim tak, jak imigrantami, zapewniając godny poziom życia i faktyczny immunitet bez jakichkolwiek wymagań. A imigranci naprawdę w to wierzą i to nie bezpodstawnie.
Zarzut o wpuszczaniu islamskich terrorystów zbył Schulz stwierdzeniem, że sprawa jest przesadzona, bo islamistów wśród imigrantów jest góra pięć procent. Trudno od człowieka bez matury wymagać głębszej analizy, ale czterech działań i procentów uczą w szkole podstawowej. Więc policzmy: Szacuje się, że w krytycznym 2015 roku Niemcy nawiedziło 1,3 do 1,5 miliona muzułmanów. Dokładnie nikt nie wie. Przyjmijmy milion, a pięć procent od miliona to pięćdziesiąt tysięcy, czyli mniej więcej pięć dywizji. Pięć dywizji gotowych na wszystko, by zabijać niewiernych, bez jakiejkowiek kontroli ze strony gospodarzy.
Dalej odleciał Schulz zapewniając, że pod jego rządami imigranci całkowicie zintegrują się w ciągu kilku lat i nie zrobiła na nim żadnego wrażenia trzeźwa uwaga prowadzącego, że obecnie w Niemczech żyje trzecie pokolenie muzułmańskich imigrantów dalekich od integracji.
Przy tych skeczach detalem jest fakt, że kandydat partii mającej dwa razy mniejsze poparcie od Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, co chwilę proponuje Angeli Merkel objęcie posady wicekanclerza w jego gabinecie. Nic dziwnego, że Die Welt określił jego wystąpienia jako „Teatr Iluzji Schulza”.
W tyle nie pozostaje główna faworytka wyborów. Zaproponowała swój plan przeciwdziałania nielegalnej imigracji. Rozwiązaniem jest jej zalegalizowanie, przynajmniej w sporej części. Rozwiązanie stworzone przez najlepsze niemieckie mózgi — bo chyba tylko takie doradzają kanclerce — jest genialne w swej prostocie. Jeśli zalegalizujemy pewne przestępstwa lub ich znaczną część, to ilość popełnianych przestępstw (tych nielegalnych) gwałtownie spadnie. Proste? Proste!
Do spraw integracji Rząd Federalny powołał specjalnego pełnomocnika. Jest nim urodzona w Hamburgu Turczynka, członek Socjalistycznej Partii Niemiec — Aydan Özoguz´. Ta właśnie pełnomocnik, mówiąc o integracji imigrantów w niemieckiej kulturze, stwierdziła, że chodzi tylko o znajomość języka, bo poza nim trudno znaleźć jakąś specyficzną niemiecką kulturę.
Słowa Aydan Özoguz´ tak zdenerwowały kadydata na kanclerza Alternatywy dla Niemiec — Aleksandra Gaulanda, że obiecał usunąć Özoguz´ do Anatolii. Użył przy tym czasownika „entsorgen” używanego najczęściej w kontekście gospodarki odpadami. Ściągnęło to na niego falę krytyki. Bronił się wskazując, że użycie takiego słowa wobec Angeli Merkel przez polityka SPD — Jana Kahrsa nie wzbudziło takich emocji. Zapomniał najwyraźniej, że co wolno SPD, tego nie wolno AfD a co wolno wobec kanclerki, tego nie wolno wobec muzułmanki. Burzę usiłowała uciszyć Eryka Steinbach przypominając, że Anatolia jest dla Niemców ulubionym celem urlopowych wyjazdów.
Wygląda na to, że towarzyszka Özoguz´, urodzona i wychowana w Niemczech, sama jest kiepskim przykładem udanej integracji. Jest również świadectwem stanu niemieckiej oświaty. Przeszła bowiem wszystkie szczeble edukacji - od podstawówki do uniwersytetu — i nie dowiedziała się tam niczego o kulturze kraju, w którym żyje.
Mimo wszystko integracja czyni w Niemczech postępy, to znaczy Niemcy coraz lepiej integrują się z muzułmanami. Wspomniana Eryka Steinbach zamieściła na Twitterze plakat wyborczy CDU po turecku dla, jak pisze, „dobrze zintegrowanych wyborców”. Spośród wielu komentarzy wyrażających zdumienie i oburzenie, przytoczę pytanie jednego z internautów: „Czy muzułmańscy wyborcy będą teraz mogli na karcie do głosowania postawić półksiężyc zamiast krzyżyka?”
Piszę te słowa tydzień przed wyborami. Przez następne dni polityczny kabareton z pewnością nabierze intensywności. Co będzie po wyborach, trudno powiedzieć. Łatwiej mówić o dalszej perspektywie. Polecam drobny fragment tekstu usłyszanego kiedyś w — polskim — kabarecie:
Przed wojną były już kabarety.
Czym się skończyło, wiemy niestety.
opr. mg/mg