Dogmat o transsubstancjacji, czyli przemianie istoty chleba (hostii) w Ciało Boże w trakcie konsekracji jest trudny do pojęcia „po ludzku” i znacząco wykracza poza ramy naszego poznania.
Do dziś dogmatu o transsubstancjacji nie uznają Kościoły protestanckie, a nawet Kościoły pozostające w unii z rzymskokatolickim nie implementują w dokładnie takim samym brzmieniu. Zresztą głosy krytyczne pojawiają się co jakiś czas nawet w obrębie naszego Kościoła.
Trudny dogmat
Choć sam dogmat jest już mocno wiekowy, bo pochodzi z czasów Soboru Laterańskiego, czyli z XIII wieku, to ulegał w kolejnych wiekach pewnej ewolucji wraz ze wzrostem wiedzy o otaczającym nas świecie. Jednak w swej zasadniczej formie pozostaje niezmieniony od czasów Soboru Trydenckiego, czyli od wieku XVI. Papież Paweł IV po Soborze Watykańskim II potwierdził, że „niezależnie od naszej świadomości chleb i wino po konsekracji rzeczywiście przestają istnieć”, a hostia staje się w swej istocie Ciałem Bożym i tak wierzymy do dziś. Jednak we wszystkich rozważaniach i rozprawach, także w głosach krytyki i wśród tych, którzy katolickie dogmaty odrzucają podstawowe wątpliwości nie dotyczą w sumie samego sposobu, w jaki przemiana ta zachodzi, ale co znaczy, że przemianie ulega istota chleba i wina. Określenie, czym jest istota jakiejkolwiek rzeczy jest zaś w pewnym sensie kwestią wiary.
Pierwszy problem pojawia się już przy próbie ustalenia, czym jest istota chleba, a czym człowieka, nie wspominając o istocie Boga. W rozumieniu słownikowym mianem istoty określamy coś, co jest w danej rzeczy czy osobie zasadnicze. W europejskiej kulturze z reguły, zwykle nieświadomie, opieramy się przy tym na arystotelesowskim rozumieniu „zasadniczości”, czyli lokujemy w tym pojęciu wewnętrzną przyczynę tożsamości. Jednak nie cały świat myśli w ten sposób. Definicje podstawowych pojęć w innych systemach myślowych, zwłaszcza w wielkich filozofiach Wschodu mogą się istotnie różnić od naszego pojmowania, a nawet w ogóle w nich nie występować.
Stosunkowo najprościej jest w tej sytuacji odnieść się do nauk przyrodniczych, które w sumie nie różnią się geograficznie. W takim rozumieniu istotą człowieka jest posiadanie ludzkiego genomu i ludzkich tkanek na podstawie tego genomu wytworzonych. Jednak nawet gdyby dało się udowodnić, że w konsekrowanym Chlebie eucharystycznym zamiast fragmentów genomu pszenicy odnajdujemy fragmenty genomu człowieka (na szczęście nie próbowano tego robić), to nadal nie byłby to dowód transsubstancjacji Hostii w rozumieniu filozoficzno-teologicznym. Brakowałoby bowiem obecności w niej istoty boskiej. Liczne cuda eucharystyczne, przemiany chleba w tkankę ludzkiego serca, czy wina w krew są zatem ważne dla umocnienia wiary, ale bez formalnego znaczenia dla potwierdzenia lub obalenia dogmatu.
Istota rozumna
Byłoby zresztą dziwne, gdyby współczesny świat zechciał takie dowody przyjąć, skoro sam próbuje nie uznawać np. płci biologicznej za formalnie wiążącą. Jednak największe problemy w określaniu istoty bytu człowieka zrodzi zapewne dalszy rozwój sztucznej inteligencji. Gdy dojdzie ona do stadium, w którym na podstawie jedynie rozmowy lub innej formy komunikacji nie będziemy w stanie w żaden sposób ustalić czy rozmawiamy z człowiekiem, czy z maszyną ze sporym prawdopodobieństwem świat stanie przed potrzebą jednolitego zdefiniowania istoty człowieczeństwa w rozumieniu formalnym. Z takim zdefiniowaniem wiąże się bowiem status prawny osoby, czy inaczej określanej istoty. Ciekawie będzie przy tym patrzeć, jakich wolt umysłowych będą wtedy musieli dokonywać choćby zwolennicy aborcji. Jednak, mimo ewentualnej złośliwej satysfakcji nie będzie to, i nie jest problem chrześcijan. W myśli chrześcijańskiej człowieczeństwo jest bowiem zdefiniowane klarownie.
Prawo naturalne
Co ciekawe, wiążące się z chrześcijańską definicją człowieka i wizją świata pojęcie prawa naturalnego istnieje także w innych kulturach. W myśli chińskiej, zasadniczo utożsamianej z konfucjanizmem, chociaż kształtowały ją przecież również buddyzm, taoizm, a także religie pogańskie mimo nieistnienia pojęcia nieśmiertelnej duszy, grzechu pierworodnego i w ogóle istotowego wydzielenia człowieka z całego kosmosu istnieją jednak przykazania o charakterze etycznym bardzo podobne do naszych. Podobnie jest w kulturze indyjskiej. Rozumienie istoty człowieka i jego praw wydaje się zatem dosyć uniwersalne na płaszczyźnie praktycznej, przy olbrzymich trudnościach zdefiniowania ich na poziomie teoretycznym. Ten kłopot dostrzega współczesna nauka, zwłaszcza w świetle jej ostatnich dokonań, nie tylko na polu sztucznej inteligencji, ale i genetyki.
Istota w genach
W europejskiej kulturze, z racji jej chrześcijańskich korzeni, zasadniczo definicja istoty człowieka jest zgodna z chrześcijańską lub w jakiś sposób z takowej się wywodzi. Bo przecież i marksistowskie powiązanie istoty człowieka z użyteczną pracą, jaką wykonuje w pewien, choć wynaturzony sposób z chrześcijaństwa się wywodzi. Przynajmniej, jeśli uznamy, że protestancka etyka pracy w jakiś sposób była dla Marksa inspiracją. Jednak w genetyce badania nad istotą ludzkiego genomu prowadzi się w innym sensie i celu. Chodzi o zdefiniowanie genów, które są kluczowe dla przeżycia i prawidłowego funkcjonowania ludzkich komórek. Może to mieć znaczenie dla leczenia różnych chorób w przyszłości, zwłaszcza chorób genetycznych i nowotworów.
Eksperymenty z naturą
W analogiczny sposób trwają próby znalezienia „istoty życia”, tzn. minimalnego zestawu genów, który pozwala najprostszemu możliwemu organizmowi żyć i rozmnażać się. Szacuje się, że taka najprostsza możliwa bakteria powinna posiadać ok. 400-500 genów. Takie organizmy stworzono już w laboratoriach, aczkolwiek nie „od zera”, a bazując na genach istniejących już bakterii. Oczywiście, można się zastanawiać, czy taka „zabawa w Boga” nie jest niebezpieczna. Zapewne może być, przynajmniej jeśli uzyskaną dzięki niej wiedzę zastosuje się w złym, nieetycznym celu.
Jednak jako chrześcijanie powinniśmy być raczej spokojni. Jeśli nasz Bóg jest taki, jakim Go wyznajemy, z całą pewnością skonstruował świat w taki sposób, że nie da się stworzyć drugiego, sztucznego na jego wzór. Wszelkie badania i wynalazki prowadzone wbrew etyce i moralnym zasadom obrócą się prędzej, czy później przeciwko ludziom, którzy takie prace prowadzą. Niestety historia wielokrotnie pokazała, że wprawdzie tak ostatecznie się dzieje, ale nie obywa się niekiedy bez niewinnych ofiar. Stąd chrześcijańska etyka w nauce pozostaje niezmiernie ważna, niezależnie od poglądów naukowców.
Obiekt adoracji
Postęp nauki nigdy nie doprowadzi do uzyskania ostatecznej wiedzy, czy i w jaki sposób w trakcie Eucharystii dokonuje się faktyczne przeistoczenie. Nie jest to bowiem zagadnienie o charakterze naukowym w rozumieniu nauk przyrodniczych. Z zasady i definicji nie możemy też wiedzieć, co stanowi istotę Boga. Nie możemy zatem również zbadać, czy ta istota w pewnych okolicznościach występuje pod postacią pszennego opłatka. Jako wiernym Kościoła pozostaje nam w tej kwestii jedynie wiara oraz zaufanie wielowiekowej mądrości samej instytucji i jej duchowych ojców.