Jan XXIII i Jan Paweł II to wielcy promotorzy ekumenizmu. Jak ich historyczną rolę postrzega obecny Przewodniczący Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan?
Nie tak dawno byliśmy świadkami historycznej kanonizacji. Do chwały ołtarzy zostało wyniesionych dwóch papieży: Jan XXIII i Jan Paweł II. Przy tej okazji warto jednak wspomnieć o ekumenicznym zaangażowaniu obydwu tych papieży. Przecież pontyfikat Jana XXIII uchodzi i to słusznie za godzinę narodzin współczesnego ekumenizmu. Właśnie on nakłaniał Ojców soborowych do tego, aby Kościół odważnie wszedł na drogę zjednoczenia.
W rzeczy samej było to wielkim osiągnięciem papieża Jana XXIII, że udało mu się podjąć najważniejsze zagadnienia jedności chrześcijan. Wychodząc z inicjatywą Soboru Watykańskiego II miał on na myśli dwie ważne kwestie, a mianowicie: po pierwsze odnowę Kościoła i po drugie przywrócenie jedności chrześcijan. Ponieważ jedno i drugie należy do siebie w nierozerwalny sposób, dlatego Jan XXIII jeszcze na dwa lata przed zwołaniem Soboru Watykańskiego II powołał do życia Papieski Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan. Chciał on koniecznie, aby sprawy ekumenizmu były obecne w czasie obrad Soboru. Kierowanie pracami owego Sekretariatu papież złożył wówczas w ręce wielkiego niemieckiego jezuity kardynała Augustyna Bea, który później doczekał się pięknego przydomka „Cardianle dell'unità” — Kardynał jedności. Jan XXIII rzeczywiście chciał i popierał to otwarcie Kościoła katolickiego w kierunku innych Kościołów i postrzegał je jako jedno z głównych zadań Soboru Watykańskiego II.
Gdzie należy szukać źródeł tego ekumenicznego zapału papieża Jana XXIII? Być może jest to związane z jego życiowym i eklezjalnym doświadczeniem, którego mógł nabyć już wcześniej jako nuncjusz we Francji, Turcji oraz także w Polsce?
Tak, oczywiście miał on kontakty jako nuncjusz w Paryżu, a później jako delegat apostolski w Istambule. Tam właśnie położył fundament pod swoje przyszłe relacje z judaizmem i muzułmanami. Trzeba też dodać, że z wykształcenia był on historykiem Kościoła, a to dawało mu też odpowiednią perspektywę w patrzeniu na Kościół i jego sprawy. Z tego doświadczenia życiowego i eklezjalnego wzięła się też jego gotowość do otwarcia się na sprawy ekumenizmu w Kościele.
Mnie zdumiewa jeszcze bardziej fenomen Jana Pawła II. Chociaż pochodził on z Polski, a więc z kraju, gdzie ekumenizm nie odgrywa aż tak wielkiej roli jak chociażby w krajach niemieckojęzycznych, to jednak potrafił on ubogacić starania ekumeniczne Kościoła wieloma nowymi impulsami. Warto tu wspomnieć choćby jego wizytę w 1983 roku w kościele luterańskim w Rzymie, która była pierwszą po 500 latach wizytą papieża w tym Kościele. Celebrował wtedy nabożeństwo ekumeniczne oraz przemówił do zebranych. Był to na ówczesne czasy bardzo ważny dla ekumenizmu gest. Trzy lata później — w 1986 roku Jan Paweł II jako pierwszy nowożytny papież odwiedził rzymską synagogę, by w końcu odbyć historyczna pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Wyrazem ekumenicznego zaangażowania i troski Jana Pawła II o jedność chrześcijan była też jego encyklika: „Ut unum sint”. W ten sposób pozostawił po sobie niezwykle bogate i zobowiązujące dziedzictwo ekumeniczne.
To było rzeczywiście zdumiewające. On przybył z Polski, gdzie jest dosyć homogeniczna katolicka kultura i pokazał tak wiele pasji dla ekumenizmu. To było dla mnie rzeczywiście jak cud. Równie ważne jest to, że Jan Paweł II podjął sprawy ekumenizmu stosunkowo wcześnie; z tego co wiem jeszcze jako arcybiskup krakowski. Zaraz po powrocie z Soboru napisał książkę U podstaw odnowy: studium o realizacji Vaticanum II (1972), o Soborze i o synodzie w diecezji krakowskiej. Właśnie w tej książce jest piękny fragment odnoszący się do ekumenizmu, który — jak pisał wówczas Wojtyła — jest wielkim wyzwaniem dla współczesnego Kościoła.
Ci dwaj niedawno razem wyniesieni na ołtarze papieże byli rzeczywiście prawdziwymi prorokami ekumenizmu, chociaż nie zawsze byli należycie zrozumiani. W tym momencie przychodzi mi na myśl choćby modlitewne spotkanie Jan Pawła II w Asyżu. To spotkanie nie zostało przez wszystkich należycie zrozumiane i przysporzyło papieżowi wiele niezasłużonej krytyki także ze strony niektórych przedstawicieli Kościoła.
To rzeczywiście słuszne spostrzeżenie. Ja sądzę, że nie do końca zrozumiano intencję, jaka towarzyszyła Janowi Pawłowi przy organizacji tego spotkania modlitewnego w Asyżu. To była modlitwa międzykonfesyjna, nie chodziło więc o to, aby przedstawiciele wszystkich Kościołów chrześcijańskich modlili się ze sobą wspólnie. Jan Paweł II był przekonany, że pokój jest darem Bożym i że ten właśnie dar powinien być wciąż wypraszany. Pragnieniem papieża było, aby przedstawiciele innych religii i wszystkich Kościołów chrześcijańskich wspólnie wyznali publicznie, że bliźniaczym bratem religii nie jest przemoc, ale zawsze jest nim pokój.
Tutaj pokazuje się też wielkość papiestwa. Kto, poza papieżem, byłby dzisiaj w stanie zaprosić na wspólne spotkanie przedstawicieli wszystkich Kościołów chrześcijańskich, a także innych religii? Dlatego jesteśmy winni Janowi Pawłowi wdzięczność za tę jego wspaniałą inicjatywę, którą podjął i przeprowadził po raz drugi przy okazji wielkiego kryzysu, kiedy zagrożony był pokój na świecie.
Także papież Benedykt włączył się w realizację tej idei i ponownie zorganizował takie spotkanie modlitewne. Papież Franciszek zaprosił niedawno na wspólną modlitwę prezydenta Izraela i Palestyny. Ja osobiście jestem przekonany o tym, że głęboki sens takiego spotkania zrozumieć może tylko ktoś taki, kto sam jest przeświadczony o sile modlitwy. W tej kwestii Jan Paweł II prawdopodobnie wyprzedził nas wszystkich. On sam był po prostu mężem modlitwy.
Ten przykład życia świętego papieża i jego ekumenicznego zaangażowania stał się takim dobrym zaczynem dla ożywienia dialogu między Kościołami chrześcijańskimi i przyczynił się w znaczący sposób do zmiany atmosfery wokół ekumenizmu w Polsce.
To jest z pewnością powód do radości. Jan Paweł II jest najwspanialszym wzorem, jaki może mieć Polska. On był wielkim ekumenistą i angażował się zawsze z wielką pasją w sprawy pojednania Kościołów chrześcijańskich. W tym kontekście trzeba wspomnieć jego wspaniałą encyklikę Ut unum sint. Myślę, że Polska może wziąć sobie tego świętego papieża za wzór ekumenicznego zaangażowania.
To dla mnie zaskakujące, że Ksiądz Kardynał tak dobrze zna dzieła Jana Pawła II, i to w dodatku jeszcze te z czasów krakowskich. Kiedy jednak patrzę na półki domowej biblioteki, to dostrzegam, że akurat trzy z nich wypełnione są dziełami Karola Wojtyły i Jana Pawła II.
Karol Wojtyła był bez wątpienia wielkim filozofem i teologiem, który przede wszystkim tutaj, na Zachodzie nie doczekał się takiego uznania, na jakie właściwie zasługiwał. Był zawsze niedoceniany i właśnie dlatego moim zamiarem stało się pokazanie wielkości tego papieża, szczególnie na płaszczyźnie ekumenicznej. Jestem ponadto przekonany, że w jego przypadku ekumenizm miał bardzo głęboki egzystencjalny kontekst.
Przypominam sobie, że podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Niemiec w latach 80-tych Jan Paweł II spotkał się z przedstawicielami innych Kościołów chrześcijańskich. Zaraz na początku tego spotkania powiedział bardzo ciekawą rzecz: wiem, że Niemcy myślą sobie — co ten papież z Polski może wiedzieć na temat ekumenizmu, czy ma w ogóle pojęcie, co to jest ekumenizm? Ja powiem wam jednak jedno: przeżyłem dwie dyktatury. Jedną brązową i jedną czerwoną dyktaturę. Zarówno u jednych, jak i drugich dyktatorów zauważyłem jedną ważną cechę, a mianowicie, że nie robili oni żadnej różnicy między katolikami, protestantami czy też prawosławnymi. Oni prześladowali ludzi nie dlatego, że byli prawosławnymi, katolikami czy protestantami, ale dlatego, że byli chrześcijanami. Wtedy nauczyłem się — wspominał papież — jednego; tego mianowicie, że jako chrześcijanie należymy do siebie.
Kard. Kurt Koch, ks. Robert Biel, Symfonia jedności
Copyright by Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”, Lublin 2015
ISBN 978-83-7548-296-6
opr. mg/mg