Fragment książki "Pragnę! Od Małej Teresy do Matki Teresy" (Wydawnictwo Księży Marianów 2005)
ISBN 83-7119-477-3
Przez długie godziny adoracji w kaplicy Teresa z Lisieux i Matka Teresa chciały pocieszać Jezusa, modląc się podczas swych nocy wiary ze zdwojoną żarliwością. Więzień ich miłości tak im mówił o swoim głębokim łaknieniu dusz: „Daj Mi pić”. W wewnętrznej studni swojej pustyni zanurzały się w głębinach Serca Jezusa, znajdując tam jedność. Przyjęły Boga ukrytego i dały Go najbardziej cierpiącym, w Karmelu czy w Kalkucie. Dotykały Syna Boga żywego, służąc innym ludziom. Ich serce rozdarte miłością przywarło jak magnes do otwartego serca Dobrego Pasterza na krzyżu. I Wielki Bóg na zawsze pozostał w nich więźniem, a one w Nim, dniem i nocą, zakorzenione w Nim na całą wieczność, ku Jego, swojej i naszej radości. „Jakże wielką musi być dusza, aby pomieścić Boga!” (List do Celiny, Pisma, 1, s. 632).
O wielki Boże, Ty, z którego mocy
Cały świat powstał i otchłań wieczności.
Tyś więźniem moim, Ty we dnie i w nocy
Szepczesz mi, pragnę, ach, pragnę miłości.
Na głos ten mojego Pana
I ja przez Niego pojmana,
Ziemskich już nie znam radości
I wołam tylko: O Jezu,
Pragnę miłości!
Pragnę miłości! Spełnij me nadzieje,
Niech mnie pochłoną te płomienie Boże,
Pragnę miłości! Serce me boleje,
Że jeszcze wzlecieć do Ciebie nie może.
I ta miłości katusza
Wciąż rośnie, znieść już ma dusza
Wygnania swego nie może,
Ach, daj mi skonać z miłości
Dla Ciebie, Boże!
(wiersz Pragnę miłości!, Pisma, 2, s. 30-31).
Mówi ojciec Brian Kolodiejchuk M.C., postulator procesu beatyfikacyjnego Matki Teresy
— Matka Teresa zafrapowała świat swoim zaangażowaniem wobec najuboższych. Jak to było możliwe, żeby ta kobieta poruszała się bez strachu po ulicach Kalkuty i całego świata, aby pielęgnować rany trędowatych czy okazywać czułość „pariasom” współczesnego społeczeństwa?
— Myślę, że kluczem do jej życia jest właśnie fakt, że była bez reszty rozmiłowana w Jezusie. Znaleźliśmy pisma z jej młodości, w których zwierzała się, że jej pierwszą miłością był Jezus. Pisała jak zakochana dziewczyna. Zaangażowanie wobec najbardziej potrzebujących i najuboższych z ubogich było dla niej odpowiedzią na wezwanie. Nawet w chwilach ciemności miała pewność, że jest to autentyczne wezwanie od Jezusa. Często powtarzała z przekonaniem, że jest to „dzieło Boże”. Czuła, że jest jakby ołówkiem w ręku Boga, Jego narzędziem.
— Każda beatyfikacja jest przesłaniem dla świata. Co przekazuje Kościół, ogłaszając beatyfikację Matki Teresy?
— Jej podstawowym orędziem jest miłość: do Boga, nie tylko do bliźniego. W okresie, w którym otrzymała wezwanie do założenia Zgromadzenia Misjonarek Miłości, przechodziła ciężką próbę wewnętrzną, duchowe doświadczenie, i w tym czasie nie odczuwała pocieszenia. W czasie próby właśnie jednak miłość skłoniła ją do udzielenia odpowiedzi na wezwanie. Premier Indii Indira Gandhi przy okazji oficjalnego uznania misji Matki Teresy wypowiedziała mniej więcej te słowa: „Dzisiaj w tym frenetycznym świecie łatwo zapomnieć o rzeczach najważniejszych. Matka Teresa uczy nas, że najważniejsza jest miłość”. Jej życie pełne jest przykładów miłości do innych, i to nie tylko do ubogich, lecz do wszys- tkich napotkanych osób: sióstr Misjonarek Miłości, odwiedzających ją gości... W rzeczywistości Matka Teresa pozostawia nam jako przesłanie to, byśmy czynili zwykłe rzeczy z niezwykłą miłością. Zwracając się do napotkanych osób mawiała, że miłość ta powinna przejawiać się nie tylko wobec ubogich: trzeba zacząć od obdarzenia miłością członków swojej rodziny, którzy potrzebują słowa otuchy, zacząć od pomagania sąsiadowi na przykład w napisaniu listu, zacząć od uśmiechania się do człowieka, który tego potrzebuje. Mieliśmy wiele okazji, by sprawdzić, że wiara jest jedną z jej głównych cech; a przecież nie można kochać w taki sposób, od rana do wieczora, śpiąc po trzy czy cztery godziny na dobę, każdy dzień życia poświęcając najuboższym.
— Co było największym wyzwaniem podczas procesu beatyfikacyjnego?
— Szczególnie trudne okazały się dwa zadania: po pierwsze, zebranie czy wyszukanie wszystkich dostępnych informacji, gdyż trzeba było zebrać materiały, świadectwa, fakty, od ludzi z całego świata. W trakcie trwania procesu zgromadziliśmy ponad 8 tysięcy dokumentów; spisane świadectwa zajęły 80 tomów dokumentacji. 113 osób zaświadczyło o jej życiu, cnocie i opinii świętości. Kilkaset innych osób, które nie mogły przybyć, przysłało swoje świadectwa. Nie poprzestaliśmy na wykonaniu tego, co niezbędne. Zrobiliśmy znacznie więcej niż minimum i praca ta posłużyła lepszemu zrozumieniu, kim była Matka Teresa. Drugim trudnym wyzwaniem było spisanie „Positio”, czyli dokumentu zawierającego wszystkie te świadectwa, fakty, dokumentację, aby oprzeć postulowanie jej sprawy beatyfikacyjnej na solidnych argumentach. Tyle materiału bynajmniej nie ułatwiało pracy. Liczyliśmy na dobrze dobrany zespół księży, zakonnic i świeckich, wolontariuszy; dzięki nim wykonanie tej pracy było możliwe.
— Czy ta ogromna praca badawcza pozwoliła odkryć jakiś nieznany dotąd aspekt życia Matki Teresy?
— Pozwoliła nam zrozumieć, że prostota Matki Teresy w rzeczywistości skrywała głębię, jaką niewielu ludzi dostrzegało, a tym bardziej było sobie w stanie wyobrazić. Zanim jeszcze skończyła 36 lat, kiedy założyła Zgromadzenie Misjonarek Miłości, jej pisma świadczą o zadziwiającej dojrzałości duchowej. Wiedzieliśmy, że osoba uchodząca na całym świecie za świętą, obdarzona tak niezwykłą siłą przyciągania, musi „coś” w sobie mieć. Ale co to takiego? To był jej sekret. Jej głębia, jej życie duchowe, jej miłość poddana najcięższym próbom, są dzisiaj otwartą księgą.
— W ostatnich miesiącach mówiło się o ”ciemnej nocy”, jaką Matka Teresa, tak jak mistycy, miała przeżywać w ważnych chwilach swojego życia. O co chodzi?
— Duchowy owoc pochodzi z ofiary, z krzyża. Zanim jeszcze doznała inspiracji do tworzenia dzieła, już doświadczyła ciemności. Ważne jest jednak uświadomić sobie, że owa „noc”, owo wewnętrzne cierpienie, jest owocem jej zjednoczenia z Chrystusem, tak jak było u św. Teresy od Jezusa czy św. Jana od Krzyża. Jednocząc się z Chrystusem, zrozumiała cierpienie Jezusa, który wołał z krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” Owa „noc”, owo cierpienie, wynika też z apostolstwa, z miłości bliźniego. Kochając Chrystusa, Matka Teresa rozumiała również cierpienie innych ludzi, ich samotność, a także oddalenie od Boga. „Ciemna noc” Matki Teresy była więc związana z podwójnym wymiarem miłości przeżywanej w życiu zakonnym: po pierwsze, miłości „oblubieńczej”, miłości Chrystusa, który jednoczy ze swoimi cierpieniami, a następnie miłości „odkupieńczej”, która skłania do włączenia się w dzieło odkupienia, do głoszenia innym Bożej miłości, aby przez modlitwę i ofiarę odkryli zbawienie. Była to bardziej próba miłości niż próba wiary. Jeszcze bardziej niż z powodu braku odczuwania miłości Jezusa, Matka Teresa cierpiała z powodu swego pragnienia Jezusa, łaknienia Jezusa, pragnienia miłości. Celem Zgromadzenia jest właśnie gaszenie pragnienia Jezusa na krzyżu przez naszą do Niego miłość i nasze zaangażowanie wobec dusz. Matka Teresa nie tylko dzieliła fizyczne i materialne ubóstwo biedaków, ale odczuwała pragnienie, odrzucenie, jakie przeżywają ci ludzie. Faktycznie, największym ubóstwem jest bycie niekochanym, odrzuconym.
— Niektóre gazety i agencje prasowe chciały zanegować cudowny charakter uzdrowienia, które otworzyło drogę procesowi beatyfikacyjnemu Matki Teresy z Kalkuty. Co to za historia?
— Chodzi o Hinduskę, Monikę Besra, która została uzdrowiona we wrześniu 1998 roku. Z jednej strony cierpiała ona na gruźlicze zapalenie opon mózgowych. Z drugiej, miała nowotwór (guz) na prawym jajniku. Guz ten znikł bez żadnego medycznego uzasadnienia; potwierdziła to komisja naukowa po zbadaniu tego przypadku. To prawda, że z gruźliczego zapalenia opon mózgowych medycyna może wyleczyć, jak pisały niektóre dzienniki. Ale nie na tym polegał cud: cudem było nagłe (w ciągu jednej nocy) i niewytłumaczalne zniknięcie guza; przedtem brzuch tej kobiety wyglądał tak, jakby była ona w szóstym miesiącu ciąży.
23 grudnia 2002
Panie, kiedy jestem głodny
Panie,
Kiedy jestem głodny,
Daj mi kogoś, kto potrzebuje pożywienia;
Kiedy chce mi się pić — kogoś, kto potrzebuje wody;
Kiedy jest mi zimno — kogoś, kogo trzeba ogrzać;
Kiedy zostanę zraniony, daj mi kogoś, kogo trzeba pocieszyć.
Kiedy mi ciąży mój krzyż, pozwól mi nieść krzyż innego człowieka razem z nim;
Kiedy jestem ubogi, zaprowadź mnie do potrzebującego;
Kiedy nie mam czasu, daj mi kogoś, komu przez chwilę mógłbym pomóc;
Kiedy spotka mnie upokorzenie, daj mi kogoś, kogo będę mógł chwalić;
Kiedy odczuję zniechęcenie, daj mi kogoś, kto potrzebuje otuchy;
Kiedy mi potrzeba zrozumienia ze strony innych, daj mi kogoś, komu potrzeba mojego zrozumienia;
Kiedy potrzebuję kogoś, kto się mną zaopiekuje, poślij mi kogoś, kogo ja mam otoczyć opieką;
Kiedy myślę tylko o sobie, skieruj moje myśli ku innemu człowiekowi.
Matka Teresa