Vigilate! [Czuwajcie!]

"O wychowaniu i formacji". Tom IV spuścizny Sługi Bożego o. Ignacego Posadzego /fragmenty/



Vigilate! [Czuwajcie!]
wybór i opr. ks. Bogusław Kozioł TChr
Ignacy Posadzy TChr
Dzieła. Tom IV.
O wychowaniu i formacji.
ISBN: 978-8-36295-921-1

Czwarty tom serii wydawniczej obejmujący spuściznę Sługi Bożego o. Ignacego Posadzego. Zawiera konferencje i przemówienia oraz listy okrężne i korespondencję na temat wychowania i formacji duchowej w Towarzystwie Chrystusowym dla Polonii Zagranicznej, w tym również pisma kierowane bezpośrednio do założyciela Zgromadzenia, Sługi Bożego kard. Augusta Hlonda, Prymasa Polski. Obszerny tom uzupełniają indeksy rzeczowy i osobowy, pozwalające na sprawne odszukanie tematów lub osób występujących w tekstach.
Wybrane fragmenty:

VIGILATE! [Czuwajcie!]

Źródło: Archiwum Postulatora,
Acta P. Ignatii Posadzy SChr. Konferencje
Vol. XI — Rok liturgiczny, s. 18-19

Nie łudźmy się, dla każdego z nas, dla każdej z powierzonych nam dusz potępienie jest czymś możliwym. Popatrzymy na postępowanie Kościoła, którym kieruje Duch Święty, w formułach jego urzędowej modlitwy. Każe nam błagać Boga o najwyższą łaskę „wybawienia od wiecznego potępienia”. Tak jest w litanii do Wszystkich Świętych, tak również w najuroczystszej chwili świętej ofiary każe nam, kapłanom, powtórzyć to samo: ab aeterna damnatione nos eripi [aby od wiecznego potępienia nas wybawił]. A w chwili Komunii Kościół chce, żebyśmy prosili Chrystusa o to, „byśmy nigdy nie oddalili od Niego” — et a te nunquam separari permittas. Odrzućmy przeto wszelkie niedbalstwo, wszelką nieroztropność. „Kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł” (1 Kor 10,12). Czyż ten sam Apostoł [św. Paweł] nie mówi nam o „przerażeniu”, które przejmuje duszę grzesznika, kiedy w godzinie wieczności wpadnie w ręce Boga żywego? Do tego stopnia, że „przymuszał swe ciało do posłuchu z lęku, by nauczając innych, sam nie był odrzucony (1 Kor 9,27). Odrzućmy także wszelką zarozumiałość. Czyż Piotr, który obiecywał Jezusowi, że Go nie opuści, nie posłyszał kilka godzin po swych święceniach kapłańskich tych słów Chrystusowych: „Czuwajcie i módlcie się: duch wprawdzie jest ochoczy, ale ciało mdłe” (Mt 26,41).

Cenną łaską jest odczuwanie lęku przed potępieniem. Wielka św. Teresa podaje, że pewnego dnia podczas swej modlitwy została przeniesiona do piekła. „Pan, zrozumiałam to, chciał mi pokazać miejsce, które złe duchy tam dla mnie przygotowały. Byłam przerażona! Chociaż od tej chwili minęło około sześciu lat, odczuwam taki lęk, że pisząc te słowa, wydaje mi się, iż krew ścina mi się w żyłach, nawet jeszcze teraz, gdy o tym wspominam... Nie lękam się tego powtórzyć, jest to jedna z moich największych łask, jakie mi Pan wyświadczył. Dała mi ona ogromną korzyść”. Zapał w nawracaniu grzeszników, cierpliwość w znoszeniu największych prób, wdzięczność względem Boga, „który ją wyzwolił”, wierność w służbie Pana — oto ile korzyści wyniosła święta z tego widzenia.

Żywa wiara w wieczność jest również i dla nas jedną z najniezbędniejszych łask. Wzbudza ona u kapłana — według słów Świętej — „gwałtowne pragnienie” wyrwania dusz z przepaści piekielnej. Ta forma gorliwości doskonale odpowiada słudze Chrystusowemu, odpowiedzialnemu za dusze, za które Jezus wylał całą swą Krew. Czy nie będzie on musiał odpowiadać za każdą z nich przed Bogiem?

Kara Boża za grzech

Dla wielu wydaje się śmierć tylko dlatego tak straszna, że „po niej następuje sąd”. Każdego człowieka wierzącego i myślącego napełnia powagą perspektywa tego, jak Bóg oceni jego postępowanie. Po wydaniu ostatniego tchnienia człowiek znajdzie się w obecności Sędziego, aby zdać Mu sprawę ze swych myśli, słów, uczynków, a szczególnie z otrzymanych łask. Kapłan powinien obawiać się tego sądu bardziej niż ktokolwiek inny ze względu na ważność jego świętych czynności, jego odpowiedzialności. Pan będzie więcej żądał od tych, którym więcej dał.

Zetknęliśmy się z wypadkami, gdy nasi konfratrzy zmarli nagle podczas snu. Pozwalam sobie udzielić naglącej wskazówki — nie idźmy nigdy wieczorem na spoczynek, nie mając głębokiej pewności, że gotowiśmy stanąć przed Bogiem. Przypomnijmy sobie, że gdyby tej samej nocy nastąpił zgon, Najwyższy Sędzia nieodwołalnie oceniłby nasze postępowanie i całe nasze życie. Jest rzeczą ważną, aby Najwyższy Sędzia był naszym Przyjacielem. Jezus jest Przyjacielem szczerym, wiernym, który nas nigdy nie zawiedzie. Niech będzie On dla nas wszystkim podczas życia, aby był nim również w chwili śmierci: „Choćbym też chodził wśród cienia śmierci, nie będę się bał złego, albowiem Ty jesteś ze mną”. Et si ambulavero in medio umbrae mortis, non timebo malum, quoniam tu mecum es (Ps [23]22,4).

Śmierć dla grzechu

Pierwszym stopniem jest całkowite wyrzeczenie się grzechu śmiertelnego — bez powzięcia stanowczego postanowienia zerwania z nim miłość Boża nie mogłaby żyć w nas. Następnie — bardzo silne wyrzeczenie się grzechu powszedniego. Świadome przekraczanie prawa Bożego, nawet w sprawie nieważnej, obraża Boga. Nie dopuszczajmy się nigdy, pod jakimkolwiek pozorem do podobnych wykroczeń w naszym codziennym życiu. Gdy powiększa się liczba świadomych grzechów powszednich, zmniejsza się nasza obawa niepodobania się Bogu, słabnie nasza odporność na zło, stajemy się bardziej skłonni do ciężkich upadków. Przyzwolenie na życie w ustawicznym stanie niewierności wobec łaski i obowiązku ustala w duszy stan, który nazywa się oziębłością duchową.

Trzeba wreszcie ustawicznie wykorzeniać w sobie grzech, sięgając aż do ostatnich zakamarków duszy, do głębokich skłonności, które nas nakłaniają do popełniania win. Tymi występnymi skłonnościami są przede wszystkim pycha, samolubstwo i zmysłowość. Czuwajmy, aby nie ulegać podszeptywanym przez nie poruszeniom wewnętrznym. Wyzwalajmy się coraz więcej z miłości własnej, własnego sądu, z wszelkich „nieczystości”, które zniekształcają naszą duszę i stają się przeszkodą w jej upodobnieniu do Jezusa Chrystusa. Dopóki nie jesteśmy zdecydowani zwalczać jakiejkolwiek skłonności, o której wiemy, że sprzeciwia się woli Bożej, grzech do pewnego stopnia „panuje w nas jeszcze”. Nie targujmy się z Panem. Z chwilą, kiedy zażąda od nas ofiary, chociażby nawet krwi naszego serca, odpowiemy Mu jak Abraham: „Oto jestem, Panie” [(por. Rdz 22,1)]. Odmawiajmy również modlitwę: „O mój Jezu, niech grzech nie panuje nigdy we mnie w żadnej mierze”. — Non regnet in corde meo peccatum. I dodajmy: „Panuj we mnie, Jezu! Racz, Panie, kierować sercami i ciałami naszymi i uświęcaj je według prawa Twego”. Wtedy zaczną się w nas sprawdzać słowa Pawłowe: „Jesteście bowiem umarłymi i życie wasze ukryte jest z Chrystusem w Bogu”. Mortui enim estis, et vita vestra abscondita est cum Christo in Deo (Kol 3,3).

Wieczna kara za grzech

Posłuchajmy Jezusa. Podczas całego swego nauczania mówi nam o piekle, nie wyłącznie ani z upodobania, lecz często i z jasnością nie pozostawiającą żadnej wątpliwości: „Jeśli oko twoje gorszy cię, wyłup je: lepiej jest tobie pozbyć się go, niż być wrzuconym do piekła ognistego, gdzie ogień nie gaśnie” [(Mt 5,29)]. Po sądzie ostatecznym „sprawiedliwi pójdą do żywota wiecznego, a źli na mękę wieczną” (Mt 25,46). Któż wypowie mękę tej rozpaczy? Conversio ad creaturam [zwrócenie się do stworzeń] sprawia, że potępiony odczuwa jedynie nicość swej duszy odartej z miłości i na wieki pozbawionej swego najwyższego Dobra. W swym wewnętrznym buncie nosi on w sobie swoje piekło.

Chwilami, kiedy w ciszy klasztornej, w obliczu Boga i wieczności myślę o tym oddaleniu od absolutnego Dobra, o druzgocących słowach potępienia, na które mogą zasłużyć niektórzy ludzie, a także kapłani: „Idźcie precz ode mnie, przeklęci”, czuję, że trzeba raczej przyjąć wszelkie cierpienie, wszelką pogardę tego świata, niż narażać się na taką mękę. Wiem wówczas, że jako Apostołowie Chrystusa powinniśmy poświęcić wszystkie nasze zdolności, wszystkie nasze siły, całą naszą gorliwość dla zbawienia biednych ślepców, którzy rzucają się na te drogi wiecznego nieszczęścia.



opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama