Fragmenty książki "Myśl Benedykta XVI. Wprowadzenie do myśli teologicznej Josepha Ratzingeraę
Aidan Nicols OP Myśl Benedykta XVI Wprowadzenie do myśli teologicznej Josepha Ratzingera |
|
Za trzecią główną przyczynę paraliżu misji chrześcijaństwa w świecie współczesnym należy, zdaniem Ratzingera, uznać deformację sumienia. Podnosi on ten problem niezależnie od dwóch pozostałych, kończąc swój esej Prawda chrześcijaństwa. Współczesna wrażliwość nakazuje widzieć w sumieniu wyraz absolutnej wartości subiektywnego „ja”. Tymczasem według myśli starożytnej, sformułowanej chociażby w Liście św. Pawła do Rzymian (por. 2, 1—16), jest przeciwnie: sumienie jest „organem, w którym jeden Bóg objawia się wszystkim ludziom, którzy są jednym człowiekiem”75.
W ostrym ataku na relatywizm, przeprowadzonym w książce Werte in Zeiten des Umbruchs76, Ratzinger podejmuje wyrafinowaną próbę odbudowania klasycznego pojęcia sumienia. Sądy sumienia bywają zawodne. Biorąc pod uwagę fakt, że w perspektywie całej populacji wyraźnie widać, że przeczą one sobie nawzajem, musimy albo stwierdzić, że mogą być omylne, albo też zgodzić się z tezą, że w kwestiach dotyczących moralności nie można dojść do żadnej prawdy obiektywnej. Stąd powinniśmy wyprowadzić lekcję, że sumienia nie można traktować jako „peleryny subiektywizmu, pod którą człowiek może się skryć i zasłonić przed rzeczywistością”77.
Tymczasem odwołanie się do sumienia stało się w dzisiejszych czasach jednoznaczne z usprawiedliwianiem subiektywności, nie pozwalającej się już podawać w wątpliwość. I — co jest oczywistym paradoksem — odwołanie do sumienia okazuje się również wspaniałym sposobem obrony społecznego konsensu! Zgoda ta — mówi się — jest jedyną „wartością”, która może odgrywać rolę pośredniczącą między poszczególnymi subiektywnymi sądami, umożliwiając tym samym życie społeczne. Błędem jest, twierdzi Ratzinger, nie zdawać sobie sprawy z tego, że może istnieć zawiniona w sensie moralnym niezdolność do rozpoznania sytuacji i wydania właściwego sądu, to zaś stawia wielki znak zapytania nad nietykalnością i świętością przypisywaną źle zdefiniowanemu sumieniu. „Nie należy utożsamiać sumienia człowieka z samoświadomością «ja», z jego subiektywną pewnością co do samego siebie i swej postawy moralnej”78. Świadomość taka może bowiem być fałszywa: bezpośrednim odbiciem (pozostającego w błędzie) środowiska społecznego albo też wyrazem braku odpowiedniego samokrytycyzmu, wyrazem niepowodzenia we wsłuchiwaniu się „w głębie własnej duszy”79. Wychwalanie tak rozumianego sumienia nie jest jego emancypacją. Jest raczej uleganiem zniewoleniu przez podporządkowywanie się dominującej opinii i wyrazem upadku człowieka. W tym kontekście Ratzinger mówi o sumieniu „zdegradowanym do roli usprawiedliwiającego mechanizmu”80. Określenie to, chociaż może zaskakiwać, nie jest jednak, jego zdaniem, tak mocne, jak stwierdzenie, że powoływanie się na sumienie jest w dzisiejszych czasach aż nazbyt często sygnałem do „odsunięcia prawdy”81.
Jak w takim razie potraktować słynny „toast” Johna Henry'ego Newmana z napisanego po ukazaniu się Vatican Decrees82 listu do księcia Norfolku, czyli oświadczenie, że wzniósłby on toast za papieża, ale „najpierw jednak za sumienie”83. Według Newmana podmiot — osobowe „ja” — jest instancją decyzyjną w sensie teistycznym — pogląd tak radykalny był niemal nieznany od czasów Augustyna. (Nie bez uzasadnienia Newman pisał w Apologia pro vita sua o „dwóch świetlistych bytach: «ja» i Bogu). Pojęcie sumienia nie pada jednak u Newmana ofiarą nowoczesnego subiektywizmu. Przeciwnie, ściśle łączy się z pojęciem prawdy. Newman nie zamierzał powracać do liberalizmu, wobec którego okazał zdecydowaną dezaprobatę w słynnym przemówieniu wygłoszonym po otrzymaniu godności kardynalskiej; nie zamierzał również powracać do „chrześcijańskiego subiektywizmu”84, był on bowiem powodem jego ubolewań nad anglikańskimi ewangelikami, do których sam się niegdyś zaliczał. Dla niego sumienie to „postrzegalna i nakazująca obecność głosu prawdy w samym podmiocie — w kontakcie między wnętrzem człowieka i prawdą Boga sumienie znosi gołą subiektywność”85.
Charakterystyczne dla autentycznych sądów sumienia jest to, że nie pokrywają się one z osobistymi upodobaniami podmiotu ani też nie służą łatwemu społecznemu konsensowi. To właśnie odkrył Newman, podejmując decyzję, że absolutnie wbrew własnej korzyści i wszelkim więzom łączącym go z innymi ludźmi, po prostu musi zostać katolikiem. Bardziej wymagający okazał się przypadek innego angielskiego świadka sumienia, św. Tomasza Morusa, który poniósł śmierć, stając się jego męczennikiem.
Obok tych dwóch postaci Ratzinger chętnie umieszcza trzecią, nieco niespodziewaną w tym kontekście, a mianowicie Sokratesa — poganina, który, jego zdaniem, „pod pewnym względem może się jawić jako prorok Jezusa Chrystusa”86. Podobnie jak Zbawiciel, którego postawiono przed kpiącym z Niego Piłatem, Sokrates poniósł śmierć za obronę tak często lekceważonej zdolności człowieka do poznania prawdy87. Ratzinger oczekuje, że jego czytelnik wyciągnie wniosek: tak zwany sprzeciw sumienia wobec ortodoksyjnej moralności — w szczególności, jeśli dotyczy moralności seksualnej — jest prima facie nieprzekonujący właśnie z tego powodu, że chce czynić ustępstwo na rzecz zasady przyjemności.
Ratzinger uważa, że średniowieczni teoretycy mieli rację, wyróżniając dwa poziomy sumienia, chociaż woli stosować terminologię alternatywną wobec ówczesnej. Sumienie odgrywa decydującą rolę ontologiczną, jeśli funkcjonuje jako „prawspomnienie dobra i prawdy (które są tożsame)”88. Odniesienie do wspomnienia sprawia, że preferuje raczej Platoński termin anamnęsis (anamneza) niż oryginalne stoickie słowo synteresis, używane przez scholastyków. Anamneza to „zmysł wewnętrzny, zdolność rozpoznawania, dzięki której człowiek, wewnętrznie otwarty na dobiegający doń głos ze źródła, rozpoznaje w sobie jego echo”89. Anamneza nie jest pojęciowo sformułowaną wiedzą, ale raczej zdolnością rozpoznawania tego, co pozostaje w zgodzie z konstytucją nadaną człowiekowi przez Boga. Ratzinger łączy to rozumienie sumienia z nauczaniem św. Bazylego Wielkiego, wyrażonym w jednej z jego ascetycznych reguł, mówiącej, że „od razu otrzymaliśmy w swym wnętrzu zdolność i gotowość do spełniania wszystkich nakazów Bożych”90 — z twierdzeniem tym jednak będzie musiał zręcznie się obejść, ukazując relację sumienia do dzieła łaski.
Sumienie pojęte jako anamneza jest dla Ratzingera zasadniczym warunkiem wstępnym zarówno misji chrześcijaństwa, jak i — aby powrócić do „toastu” Newmana — działalności Magisterium Kościoła. „Anamnetyczne” sumienie ukazuje mi, że nie należę do siebie. „Moje «ja» jest miejscem, w którym najbardziej dalekosiężnie przekraczam siebie, i miejscem, w którym stykam się z ową rzeczywistością, skąd człowiek przybywa i dokąd zdąża”91. Dlatego bez względu na to, czy jestem poganinem, czy Żydem, moje nawrócenie jest zarówno możliwe, jak i uzasadnione.
I raz jeszcze o Magisterium: to, na co rzymski papież wskazuje w sformułowaniach doktrynalnych dotyczących moralności, jest dobrem, które już się w głębi nas znajduje, nie zaś dyktatem płynącym z zewnątrz. W podobny sposób, ogłaszając wszystkim katolikom sformułowania doktrynalne na temat wiary, papież czyni to jako „rzecznik chrześcijańskiej pamięci”92, a więc nie jest to działanie woluntarystyczne, narzucające jego własną opinię wiernym.
Tam zaś, gdzie zaniedbany zostaje ten ontologiczny wymiar sumienia, nie może dziwić, że zawodzą jego bardziej praktyczne działania, nazywane przez scholastyków — jak również przez Ratzingera — conscientia. Conscientia bowiem, sąd wydawany w relacji do norm w procesie podejmowania decyzji, pozbawiony zostaje wymaganej amplitudy kontekstu, w którym powinien się poruszać. Oczywiście mają słuszność teologowie moralni, twierdząc, że na tym drugim poziomie nawet sumienie błędne ma moc wiążącą. Człowiek nie ponosi winy, idąc za takim sumieniem. Jego wielka wina może jednak tkwić w sposobie dochodzenia do przewrotnych przekonań pozostających w sprzeczności z „obecną w naszym istnieniu anamnezą”93.
Myśląc o tych spośród nas, którzy w najróżniejszych chwilach swojego życia dawali się omotać takim przekonaniom, do których dochodzili nie bez winy, Ratzinger pozostawia ostatnie słowo Bożej Łasce. Z całym szacunkiem dla św. Bazylego, nasza wrodzona zdolność do wypełniania Bożych nakazów nie jest jedynym bogactwem, jakie otrzymujemy. Dar łaski niesie z sobą Bożą moc pojednywania, unieważniania win i zgody na rządy prawdy.
75 Tamże, s. 164n.
76 Zob. J. Ratzinger, Werte in Zeiten des Umbruchs, Herder, Freiburg 2005. W książce tej zamieszczono esej Gewissen und Wahrheit opublikowany w języku polskim pod tytułem Jeśli pragniesz, by panował pokój, szanuj sumienie każdego człowieka. Sumienie i prawda w książce kard. J. Ratzingera Prawda — wartości — władza (tłum. Grzegorz Sowinski, Verlag Herder —Znak 1999, s. 23-58).
77 Tamże, s. 30.
78 Tamże, s. 35. Język niemiecki wzmaga to nieporozumienie przez pokrewny charakter słów Gewissen (sumienie) i Gewissheit (pewność). Nieporozumienie, na które wskazuje Ratzinger, nie ogranicza się jednak w żadnym razie do języka niemieckiego.
79 J. Ratzinger, Jeśli pragniesz, by panował pokój, szanuj sumienie każdego człowieka. Sumienie i prawda, s. 35.
80 Tamże, s. 36.
81 Tamże, s. 36.
82 Autor ma na myśli pracę W. Gladstone'a The Vatican Decrees in their Bearing on Civil Allegiance: a Political Expostulation (przyp. tłum.).
83 J. Ratzinger, Jeśli pragniesz, by panował pokój, szanuj sumienie każdego człowieka. Sumienie i prawda, s. 38, 50, 52.
84 Tamże, s. 40.
85 Tamże.
86 Tamże, s. 44.
87 Tamże, s. 45.
88 Tamże, s. 48.
89 Tamże.
90 Święty Bazyli Wielki, Regulae fusius tractate Resp 2, 1, w: Patrologia Graeca 31, 908. Cyt za: J. Ratzinger, Prawda, wartości, władza, s. 47.
91 J. Ratzinger, Prawda, wartości, władza, s. 49.
92 Tamże, s. 52.
93 Tamże, s. 50.
opr. ab/ab