Podobieństwo Polaków i Kameruńczyków

O misji w Kamerunie, studentach z Rodziny Dominikańskiej i katolicyzmie afrykańskim. Z misjonarką s. Tadeuszą Frąckiewicz ze Zgromadzenia Sióstr św. Dominika rozmawia Ireneusz Fryszkowski

Jak to się stało, że Siostra trafiła aż do Kamerunu? Obowiązek, powołanie czy może zrządzenie losu skierowało Siostrę prosto w serce Czarnego Lądu?

Myślę, że z każdego powodu po trochu. Zaczęło się od przyjęcia w 1985 r. przez Zgromadzenie posługi misyjnej w Kamerunie. Powodem była chęć uczczenia setnej rocznicy śmierci naszej matki założycielki, Kolumby Białeckiej. W pierwszej ekipie wyjechały cztery siostry; za rok będziemy obchodzić dwudziestopięciolecie pracy misyjnej. Dojechałam w 1999 r., ale dojrzewałem do tej decyzji przez 10 lat. Pobyt formacyjny w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, a także wyjazd językowy do Francji bezpośrednio pozwoliły mi na podjęcie pracy na placówce misyjnej w Kamerunie.

Czym różni się katolicyzm afrykański czy kameruński od europejskiego?

Przede wszystkim chciałabym powiedzieć, że Kościół jest tam żyjący. Zawsze mam takie samo wrażenie po powrocie z Polski do Kamerunu, gdzie Msza Święta czy spotkania są bardziej ożywione. Katolicyzm kameruński bierze przykład z katolicyzmu francuskiego. Niestety, pewne typowe dla Polski praktyki pobożności nie istnieją w Kamerunie. Nie ma tutaj adoracji Najświętszego Sakramentu przy grobie Bożym, święcenia potraw w Wielką Sobotę, majówki czy postu w Wigilię.

Czy w takim razie widoczna jest tak zwana inkulturacja religii katolickiej w Kamerunie?

W pewnym sensie. Do liturgii Kościoła przeżywanej po francusku Afrykanie dodali swój własny koloryt, czyli życie, modlitwy spontaniczne, śpiew i taniec. Nie oznacza to, że katolicyzm w Kamerunie, wywodzący się z francuskiego, jest mniej pobożny. Tak nie jest. Pobożność jest tu wyrażana trochę inaczej. Wbrew pozorom my, Polacy, świetnie się w tym odnajdujemy.

Brzmi to, jakby — mimo odległych kultur — Polaków i Kameruńczyków łączyło coś wyjątkowego, co ułatwia Siostrom ewangelizację...

Zdecydowanie. Kiedyś wyczytałam, że jedyny kardynał kameruński Christian Tumi darzył Polaków wielką serdecznością i życzliwością. Mówił, że czuje się bardzo swobodny, gdy ma do czynienia z metodami pracy pastoralnej stosowanymi przez polskich oblatów. Polacy nie wypracowali jakiejś oryginalnej, szałowej metody misjonarskiej. Mają w sobie coś, co zjednuje im sympatię Afrykanów, mianowicie poczucie życia wspólnotowego. Nie są odludkami ani indywidualistami, czym upodabniają się do Afrykanów i stają się im bliscy. Także prefekt Kongregacji do spraw Ewangelizacji Narodów, kard. Tomko, dostrzegł wiele cech wspólnych w mentalności i kulturze Afrykanów i Słowian. Polscy misjonarze mają bardzo dobry kontakt z Afrykanami. Łączy ich z nimi umiłowanie śpiewu, wielkich spotkań religijnych, procesji, litanii, nabożeństw paraliturgicznych oraz pobożność eucharystyczna i maryjna.

Wzajemne zrozumienie i życzliwość ułatwiają funkcjonowanie Studenckiej Rodziny Dominikańskiej w Kamerunie? To dzieło pracy misyjnej Zgromadzenia Sióstr św. Dominika czy własna inicjatywa młodych studentów kameruńskich?

Studencka Rodzina Dominikańska z Kamerunu to grupa młodych Kameruńczyków, którzy chcą zachęcać się do zdobywania wiedzy i dobrą drogą przejść przez życie. Ukonstytuowanie ich w stowarzyszenie, które nastąpiło pod koniec grudnia 2009 r., podczas rekolekcji w Bertoua, było tylko oficjalną legalizacją ich przyjaźni i współpracy od lat. W Garoua Boulai miałam prawie siedemdziesięcioosobową grupę młodzieży, ale tylko dwie z tych osób mieszkały z obojgiem rodziców! Chyba także to skłania naszych młodych do szukania oparcia w jakiejś grupie, gdzie mogą spędzić czas, czuć się akceptowani i kochani, a przede wszystkim — co ważne dla nich — czuć, że ktoś się nimi interesuje, pyta o oceny, o postępy, a nawet złości się, gdy coś zawalą, bo według nich jest to oznaka życzliwości i żywej troski o nich.

Skąd pochodzą? Czy to jednorodna grupa?

Studiują w różnych miastach kraju (Maroua, Ngaoundéré, Bertoua, Yaounde i Douala) i wszyscy razem spotykają się tylko raz w roku na dorocznych rekolekcjach. Nazwali się Rodzina Dominikańska, żeby zachować duchowość dominikańską, a za swoją dewizę przyjęli hasło: miłość, praca i prawda. Podczas rekolekcji słuchają konferencji księdza, dają różne świadectwa życia. Mam wrażenie, że dorastają, że coraz bardziej rozumieją, co daje szczęście w życiu, nawet jeśli błądzą. Licząc samych studentów, jest ich w tym roku 37. Mimo wszystko to duża armia, która daje nadzieję na lepsze jutro ich samych, ich rodzin oraz całego kraju. Uczą się w bardzo różnych szkołach wyższych, humanistycznych i technicznych. Są na bardzo różnym poziomie zdobywania wiedzy, od pierwszaków aż do zdobywających magisterium. Nigdy nie myślałam, że aż do tego stopnia identyfikują się z grupą, że jej tak potrzebują — nie ze względu na pomoc finansową, ale na przeżywanie razem tego, co ich boli i cieszy. Nazwali się Rodzina Dominikańska, bo chcą nią być, skoro nie mają swoich rodzin albo są one w strzępach. Chcą czuć się braćmi i siostrami! Z myślą o tych wszystkich, którzy już nam pomagają, i o nowych polskich dobrodziejach, którzy zadają wiele pytań i chcą być na bieżąco z tym, co się dzieje u nas w Kamerunie, stworzyliśmy stronę internetową www.fadostudent.com. Są tam ukazani wszyscy studenci, zamieszczamy informacje, zdjęcia i filmy wideo o nich oraz o szkołach, w których się uczą, oraz o tym, jak można im pomóc (ogólnie, przez wpłatę ogólną, albo poprzez zaadoptowanie jednego z nich).

To pewnie buduje Siostry wiarę i zaangażowanie w Kamerunie, z dala od Polski. Czy były ciężkie chwile — nie tylko w pracy misyjnej, ale po prostu zwykłe codzienne przeciwności — że pomyślała Siostra: czas na powrót?

Czuję się zwyczajnie potrzebna! Moi rodzice żyli z ziemi i też mi wielu rzeczy brakowało, ale te podstawowe miałam, a zwłaszcza miłość rodziców. Tu w zasadzie tego brak. Czy są trudne momenty? Oj, są! Kto ich nie ma. Rodzina Dominikańska to żywe osoby z wieloma zranieniami wewnętrznymi i czasem jest trudno. Dorastają, a przynajmniej chcą nauczyć się wielu rzeczy, chcą niejako odzyskać czy nabyć to, czego nigdy nie doświadczyli w swoich rodzinach, ale czasami robią błędy. Po drugie, są w wieku, kiedy pojawia się potrzeba także innej miłości, i z tego powodu również są nieporozumienia. Jak w każdej rodzinie. Trzeba rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. To daje efekty. Ogólnie jestem z nich bardzo dumna! Są moją radością! A kiedy do Polski? Nabywam powoli ileś tam drobnych dolegliwości i choróbek i moje ciało nie jest już takie sprawne jak dawniej, prawdopodobnie tylko to zaważy na moim odejściu z Kamerunu. Mam nadzieję, że jeszcze kilka lat zostanę i będę się cieszyć, patrząc na pierwsze zakładane przez nich rodziny. Będę, jak to mówią, bawić wnuki...

Jak Siostra zachęciłaby osoby duchowne i świeckie do wyjazdu na misje? Dlaczego to jest takie ważne?

Kraje misyjne i kraje tzw. nowej ewangelizacji, czyli te, które straciły wiarę — kraje wschodnie i zachodnie — wszędzie tam ludzie wołają o kapłanów i osoby zakonne! Rozumiem, że w Polsce jest dużo pracy, a siostry i księża narzekają na braki personalne, ale tylko dlatego, że nie znają ogromu potrzeb w innych krajach. Moja pierwsza placówka to był teren, na którym między dwoma wioskami najbardziej oddalonymi od misji centralnej było 100 km, gdzie były 22 wspólnoty katolickie należące do parafii Garoua Boulai z jednym księdzem i ja jedna siostra do pomocy pastoralnej i katechetycznej...!

Z tym że nawet w Polsce są wielkie aglomeracje miejskie wypalone z wiary przez ateizm i konsumpcjonizm, a salezjanie założyli nawet takie dzieło jak Pustynia Miast.

Och, wiem. Zaraz będą na mnie krzyczeć w Polsce, że tam też trzeba, i że też bieda, a ja powtarzam niestrudzenie zawsze i wciąż: ludzie, marudzicie i narzekacie, bo nie wiecie, co to jest prawdziwa bieda... A jeśli nawet zostajecie z konieczności w Polsce, to musicie pamiętać, że nakaz Chrystusa „idźcie i nauczajcie wszystkie narody” zobowiązuje nie tylko tych, którzy pojechali na te krańce, lecz także tych, którzy zostali! Otwórzcie się przynajmniej i pomóżcie nam!

Dziękuję za rozmowę.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama