Temat: Niebieska uczta
Kiedy pyta się człowieka wierzącego o niebo, każdy zapewnia że jest ono jego celem. Jednak nasze codzienne życie zdaje się wyglądać zupełnie inaczej. Przypowieść, jaką daje nam do rozważania dzisiejsza liturgia słowa oddaje smutną rzeczywistość. Kiedy Bóg zaprasza nas na ucztę, gdy jest czas modlitwy, mszy św., szybko szukamy wymówek. Każdy pretekst wydaje się dobry, aby tylko zająć się czymś innym i nie poświęcić czasu Panu Bogu. Oto wielu ludzi wierzących ma w zwyczaju planować dzień święty od jakiegokolwiek wydarzenia, byle nie od mszy św. Spotkanie rodzinne, ulubiony serial w telewizji, spotkanie z przyjaciółmi, ale nie msza św. Ona owszem wiele razy jest w naszym niedzielnym harmonogramie dnia, ale bardziej jako wynik przyzwyczajenia, nie zaś jako najważniejszy punkt dnia. Kto pamięta, że spotkanie z Chrystusem Eucharystycznym ma być dla nas źródłem i szczytem? Kluczową chwilą dnia, która daje siłę i moc na rozpoczynający się tydzień.
Doprawdy trudno sobie wyobrazić, jak Bóg ma nas zabrać do nieba w ostatnim momencie naszego życia na tym świecie, kiedy tak wiele wysiłku wkładamy w to, aby Go unikać w czasie doczesnego życia? Unikamy modlitwy, czyli rozmowy z Nim, unikamy pełnia Jego woli, wszak to nam wydaje się, że Bóg jest od tego, aby spełniał naszą wolę, kiedy wreszcie zdecydujemy się do Niego przemówić, unikamy wreszcie myślenia o tym, że kiedyś skończy się nasze doczesne życie i trzeba będzie stanąć przed Panem Świata.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
W ogóle owo spotkanie z Bogiem zostało w dziwny sposób wyparte z naszej świadomości. Sąd Boży, Sąd Ostateczny stał się wręcz synonimem dzieła sztuki, nie zaś wyobrażeniem chwili, która nie minie każdego z nas. Uczta na jaką zaprasza nas Bóg wydaje się nam mniej atrakcyjna niż jakakolwiek chwila spędzona tu i teraz. Zatem czy nasza miłość Boga jaką deklarujemy jest naprawdę miłością a niebo rzeczywistością której oczekujemy?
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy pragnę nieba?