Im więcej słów w obiegu, tym mniejsza ich waga i sens. Deklaracje bez pokrycia, obiecanki cacanki, komentarze, w których ludzie dają upust złym emocjom, wyznania udawanych miłości itd. A co ze słowami, które ja wypowiadam do kogoś?
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
1. Daje nam ostatnio w kość inflacja. Istnieje także inflacja słów, które gwałtowanie tracą na wartości. Im więcej słów w obiegu, tym mniejsza ich waga i sens. Deklaracje bez pokrycia, obiecanki cacanki, komentarze, w których ludzie dają upust złym emocjom, wyznania udawanych miłości itd. A co ze słowami, które ja wypowiadam do kogoś? Ile w nich lizusostwa, szpanu, szukania poklasku, wkupywania się w czyjeś łaski? Ile słów pustych lub, co gorsza, zakłamanych? Taki język można łatwo przenieść na relację z Bogiem. I wtedy jest „Panie, Panie…”, ale za pobożną gadką zero prawdy czy autentyzmu. Dla Boga liczą się tylko te słowa, które stają się ciałem, które mają pokrycie w życiu. Momenty kryzysu są chwilami, w których Bóg mówi „sprawdzam”.
2. Nie przypadkiem mowa jest o budowaniu domu, a nie sklepu, szkoły czy czegokolwiek innego. Dom jest symbolem szczęścia, bezpieczeństwa, bycia u siebie, także ludzkich więzów. Każdy z nas nosi w sobie dom, w którym wzrastał (na dobre i złe), każdy z nas szuka swojego domu, czyli spełnienia. Jezus podpowiada: w życiu najważniejszy jest fundament, fasada jest mało istotna. Fundament domu decyduje o jego odporności na kryzysy, które są nieuniknione jak burze na wiosnę. Słowo Boże pyta mnie, na czym buduję swoje życie, swój dom. Czy w ogóle zależy mi na tym, żeby się zadomowić, zapuścić korzenie? Czy wolę mieszkać w namiotach, czyli bez zobowiązań, bez głębszych relacji?
3. Człowiek jest albo mądry, albo głupi. Nieco łagodniej rzeczy ujmując, albo mądrzeje, albo głupieje. Mądry słucha słowa Bożego i wprowadza je w czyn; głupi słucha, ale nic z tego konkretnego nie wynika i tak robi wszystko po swojemu. Ewangelia nie jest filozofią oderwaną od życia, jest projektem na całe życie. Budować dom bez planów, bez pomocy architekta lub ekspertyzy geologicznej gruntu to szaleństwo. To musi doprowadzić do katastrofy. Dlaczego więc wydaje się nam, że dobre życie, miłość, przyjaźń, wiarę można opierać na emocjach i spontanicznych zrywach. Sprawy duchowe, największe wartości także potrzebują architekta, reguł, fundamentu. Nonszalancja w podejściu do własnego życia, powołania, małżeństwa, rodziny musi zakończyć się egzystencjalną katastrofą. Zwłaszcza gdy nadejdzie kryzys. A że nadejdzie, to pewne. Adwent to dobry czas, by zrobić przegląd swoich życiowych fundamentów.