Miłosierdzia trudne drogi

Miejsce, gdzie po raz pierwszy siostra Faustyna zobaczyła Jezusa i usłyszała przesłanie o Bożym Miłosierdziu, upamiętnia figura Chrystusa...

"Idziemy" nr 16/2009

Irena Świerdzewska

MIŁOSIERDZIA TRUDNE DROGI

Zakaz rozszerzania kultu Miłosierdzia Bożego nałożony przez Stolicę Apostolską obowiązywał przez 30 lat! Ale czy można się temu dziwić, skoro biało-czerwone promienie wychodzące z Serca Jezusowego potraktowano jako wyraz polskiego nacjonalizmu, a objawienia s. Faustyny niektórzy skojarzyli z działalnością Matki Kozłowskiej, założycielki mariawitów?

Miejsce, gdzie po raz pierwszy siostra Faustyna zobaczyła Jezusa i usłyszała przesłanie o Bożym Miłosierdziu, upamiętnia figura Chrystusa. – Tu była cela s. Faustyny – pokazuje s. Wojciecha ze Zgromadzenia Matki Bożego Miłosierdzia w Płocku. Dom Zgromadzenia znajduje się przy Rynku, około 300 metrów od katolickiej katedry i 500 metrów od strzelistych wież katedry mariawitów, noszącej wezwanie… Miłosierdzia Bożego i Bożej Miłości.

Pierwsze objawienie s. Faustyna miała tu 21 lutego 1931 r. Namalowanie obrazu Jezusa Miłosiernego, modlitwa koronką do Miłosierdzia Bożego codziennie o godzinie 15.00 i ustanowienie pierwszej niedzieli pod Wielkanocy Niedzielą Miłosierdzia – takie oczekiwania Pana Jezusa usłyszała w kolejnych spotkaniach z Nim. Chcąc wypełnić wskazania, sama próbowała nieudolnie namalować wizerunek Jezusa Miłosiernego. W końcu w 1934 r., w Wilnie, dokąd została wysłana z Płocka, obraz namalował malarz Eugeniusz Kazimirowski. Wizerunek zawisł – ku zapomnieniu – na ścianie ciemnego korytarza w klasztorze ss. bernardynek. Przeniesiono go do krużganka Ostrej Bramy, kiedy s. Faustyna oświadczyła swemu spowiednikowi, że Jezus nie jest z zadowolony z umiejscowienia obrazu. Trudności i niezrozumienie nie zniechęcały wizjonerki. Siostra Faustyna wiedziała z objawień, że jej misja szerzenia kultu Bożego Miłosierdzia napotka na duże trudności.

BŁOGOSŁAWIONY POMOCNIK

Największym sprzymierzeńcem w szerzeniu kultu Miłosierdzia Bożego był ks. Michał Sopoćko, spowiednik s. Faustyny. Na jej prośby usilnie zabiegał o ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego. Próbował zainteresować tym władze kościelne. Wydaną w 1936 r. w Wilnie rozprawę „Miłosierdzie Boże” rozesłał do wszystkich polskich biskupów zgromadzonych na synodzie w Częstochowie. – Ani artykuły, ani rozprawa nie wywołały większego zainteresowania, co tłumaczono tym, iż Stolica Święta zabrania wprowadzania nowych rodzajów kultu – pisał w 1975 r. w wydanej w Londynie książce ks. Julian Chróściechowski, marianin.

Ksiądz Sopoćko wydał więc rok później rozprawę „Idea Bożego Miłosierdzia w Liturgii”. Próbował uzasadnić, że nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego nie jest niczym nowym, bo przecież można znaleźć do niego odniesienia w księgach liturgicznych. Kiedy w Wilnie odmówiono mu imprimatur na wydrukowanie koronki, nowenny i litanii do Miłosierdzia Bożego, starał się o nie w kurii krakowskiej. I tak w 1937 r. u wydawcy Cybulskiego ukazała się drukiem pierwsza książeczka z modlitwami według objawień s. Faustyny.

W czasie Kongresu Mariologicznego w Wilnie w lipcu 1937 r. ks. Sopoćko zaproponował wysłanie do Stolicy Apostolskiej rezolucji o ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Jednakże Arcybiskup wileński nie wyraził zgody. Podobnie rzecz miała się, kiedy ks. Sopoćko próbował zainteresować przesłaniem Miłosierdzia goszczącego w Wilnie nuncjusza apostolskiego abp. Franciszka Cortesiego.

Po wojnie, w 1947 r. ks. Sopoćko przeniósł się z Wilna do Białegostoku. Życzliwym patronem w sprawie zabiegów o ustanowienie Święta Miłosierdzia Bożego stał się kard. August Hlond, Prymas Polski. Z funduszy otrzymanych od kard. Hlonda ks. Sopoćko wydał w 1947 r. łaciński traktat „O Miłosierdziu Bożym i ustanowieniu Jego święta”. Wysłał go również do Watykanu. Rok później księża profesorowie z Wydziałów Teologicznych Uniwersytetów i Seminariów Duchownych, zebrani na zjeździe Towarzystwa Teologicznego w Krakowie, przygotowali rezolucję do Stolicy Apostolskiej o ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego.

NADZIEJA DLA UDRĘCZONYCH

Pierwsze Święto Bożego Miłosierdzia odbyło się w 1934 r. – w ciszy własnego serca obchodziła je siostra Faustyna. W 1937 r. przebywała w domu zgromadzenia w Łagiewnikach i w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, 4 kwietnia, odbyła się tam adoracja Najświętszego Sakramentu ku czci Miłosierdzia Bożego. – Siostry nie wiedziały, że ta modlitwa odbyła się na życzenie Jezusa w planowane Święto Miłosierdzia – mówi s. Elżbieta Siepak, ze Zgromadzenia Matki Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. „Odpoczęło serce moje dziś w klasztorze tym. Mów światu o miłosierdziu, o mojej miłości” – zapisała wtedy w „Dzienniczku” s. Faustyna słowa, które usłyszała od Jezusa.

W czasie II wojny światowej Kraków zaczął stawać się miejscem szczególnego znaczenia. – Do grobu s. Faustyny zaczęli coraz liczniej przybywać ludzie i wypraszać łaski – mówi s. Elżbieta Siepak. Trudne czasy sprzyjały szerzeniu orędzia o Bożym Miłosierdziu. – Ogromną popularnością cieszyły się wtedy obrazki Jezusa Miłosiernego, wybito medaliki z Jezusem Miłosiernym, upowszechniano koronkę do Miłosierdzia Bożego. Nasze siostry do paczek z żywnością wysyłanych do więzień i obozów koncentracyjnych dołączały obrazki z koronką – opowiada s. Elżbieta Siepak.

W Warszawie pierwszym miejscem, gdzie miał pojawić się obraz Jezusa Miłosiernego, był nowo wybudowany kościół Najczystszego Serca Maryi przy pl. Szembeka. Na początku okupacji tamtejszy proboszcz ks. Jan Sztuka, wraz z Józefą Jurkowską, jedną z fundatorek kościoła, zamówili obraz u malarza Zdzisława Eichlera, pedagoga Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Poznaniu, który podczas wojny ukrywał się w Warszawie. Udało się znaleźć dla niego farby i sztalugi, brakowało płótna. Dziwnym zbiegiem okoliczności materiał się jednak znalazł i to idealnie pasujący wymiarami do potrzeb artysty. Była to pozostałość z beli przeznaczonej na worki, ofiarowana przez jedną z gospodyń.

Kiedy ks. Sztuka zobaczył obraz, kategorycznie odmówił przyjęcia go do swojej parafii. Obawiał się, że Niemcy w odwecie za taki „patriotyzm” mogą wywieźć do obozów kapłanów i okoliczną ludność. Łagodna twarz Jezusa na tle płonącej Warszawy i ruin, z przebitego serca wypływające promienie biały i czerwony, u stóp Pana Jezusa leżący w strudze krwi biały baranek – to mogło być odebrane jako prowokacja. Obraz trafił do sióstr westiarek, gdzie ukrył go o. Benwenuty Kwiatkowski, kapucyn zaangażowany w konspirację. Planował, że już po wojnie umieści obraz w kościele oo. kapucynów. I tak się stało. Najpierw jednak umieszczony został w czwartym ołtarzu przygotowanym na Boże Ciało, pierwsze po wojnie, obchodzone 31 maja 1945 r. Spod tego obrazu, a ołtarz był na cokole zwalonej Kolumny Zygmunta, bp Zygmunt Choromański udzielił pierwszego błogosławieństwa udręczonym wiernym wracającym do stolicy. Dzisiaj obraz Zdzisława Eichlera odbiera cześć w bocznej kaplicy kościoła oo. kapucynów, gdzie znajduje się sarkofag z sercem króla Jana III Sobieskiego. Czy był tam przez wszystkie trudne lata, skoro obraz z Katedry św. Floriana był podobno w latach 60. jedynym eksponowanym obrazem Jezusa Miłosiernego w stolicy? U kapucynów, w 1983 r., przed obrazem modlił się papież Jan Paweł II. Ale to już temat na kolejny artykuł.

W Krakowie kard. Adam Sapieha wydał w 1951 r. zgodę na publiczne obchodzenie Święta Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Wkrótce potem abp Eugeniusz Baziak udzielił odpustu zupełnego wszystkim, którzy w tę niedzielę nawiedzą klasztor sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

– Po wojnie w szerzeniu kultu Miłosierdzia Bożego ogromne zasługi miał o. Józef Andrasz, jezuita, krakowski spowiednik s. Faustyny. Wydana w 1947 r. jego książeczka „Miłosierdzie Boże, ufamy tobie” rozeszła się natychmiast – opowiada s. Elżbieta Siepak. Rok później przygotowano kolejne jej wydanie, ale władze zlikwidowały cały nakład. Publikacja drukowana była więc poza granicami kraju, tłumaczona na języki angielski, hiszpański, włoski, niemiecki, portugalski. Duży wpływ w jej propagowaniu mieli oo. marianie.

OSTROŻNOŚĆ WATYKANU

Powstaje więc pytanie, dlaczego w 1959 r. Stolica Apostolska wydała notyfikację, ograniczającą kult Miłosierdzia Bożego? Pochodzący z Łagiewnik ks. prof. Andrzej Witko, wykładowca Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, autor pracy doktorskiej i licznych publikacji o Miłosierdziu Bożym i o siostrze Faustynie wyjaśnia, że na decyzję Watykanu wpłynęło kilka przesłanek.

– Przed II wojną światową i jeszcze w latach 50. Stolica Apostolska odnosiła się krytycznie do wszelkich objawień prywatnych. Specjalne dwa kanony dawnego prawa kanonicznego zalecały ordynariuszom wyjątkową ostrożność w przypadku takich objawień. Przy tym wszystkim s. Faustyna, prosta, zwyczajna zakonnica, niewykształcona teologicznie zaproponowała „szokujące formy” nabożeństwa. Największą trudność wzbudzało wprowadzenie Święta Bożego Miłosierdzia w Drugą Niedzielę Wielkanocną, ponieważ ta niedziela zamykała oktawę Wielkanocy. Wieńczyła najważniejsze w Kościele obchody liturgiczne – wyjaśnia ks. Witko.

Kolejna kwestia wiązała się z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, który powinien mieć uzasadnienie w Ewangelii. Nie można było jednoznacznie udowodnić, że obraz wiąże się z dwoma wątkami historii zbawienia: przebiciem boku Chrystusa na krzyżu i objawieniem uczniom w Wieczerniku w dniu Zmartwychwstania. Jednak najważniejsze trudności wiązały się z rozpoczęciem toku przewodu. – Do Stolicy Apostolskiej dotarł błędnie przetłumaczony „Dzienniczek” s. Faustyny. W związku z tym pojawiły się wątki bliskie herezji. Na przykład – w tym przekładzie – s. Faustyna zamiast Serca Jezusowego nakazywała czcić swoje własne serce, co wzbudziło uzasadniony sprzeciw teologów – wyjaśnia ks. Witko.

– Choć nabożeństwo rozwinęło się w Polsce bardzo intensywnie, to w tym samym czasie spotkało się z kontestacją niektórych środowisk, przede wszystkim niemieckich i litewskich. Uważano, że pod przykrywką pobożności promowane jest nacjonalistyczne polskie nabożeństwo. Wychodzące z serca Jezusa promienie kojarzono z bielą i czerwienią naszych barw narodowych – mówi ks. Witko.

– W tym także duchu odbierano przesłanie Jezusa, w którym mówi o umiłowaniu Polski. Dlatego wpływowi zagraniczni dygnitarze kościelni zabiegali w Watykanie, by to nabożeństwo nie było upowszechniane. Nie bez wpływu pozostaje tu sposób promocji orędzia s. Faustyny w Polsce. Pallotyni i jezuici eksponowali orędzie głównie poprzez jej osobę. Podkreślano nadzwyczajną rolę mistycznych zjawisk, bez osadzania ich w biblijnym i teologicznym kontekście całego przekazu o Bożym Miłosierdziu – kontynuuje ks. Witko.

W takiej sytuacji Święte Oficjum już w 1958 r., za czasów Piusa XII, wydało dekret, w którym oceniono, że w objawieniach s. Faustyny nie ma nic nadzwyczajnego i nie przewiduje się w Kościele wprowadzenia Święta Bożego Miłosierdzia. Dokument nie został jednak opublikowany ze względu na śmierć papieża. Ksiądz Witko opowiada anegdotę, że kiedy Jan XXIII został papieżem, znalazł na biurku po swoim poprzedniku mnóstwo spraw, które czekały na rozstrzygnięcie. Osoby wpływowe i nieżyczliwe, które chciały, by kult Miłosierdzia Bożego był wstrzymany, przełożyły projekt dekretu na spód stosu papierów. Jan XXIII powiedział wtedy dowcipnie: „Pewnie najtrudniejsze sprawy są na końcu”. Odwrócił stertę i jako pierwszy dokument wziął dekret dotyczący Święta Miłosierdzia. Wstrzymał ogłoszenie dekretu i polecił, by sprawę jeszcze raz przebadano.

Po kilku miesiącach w marcu 1959 r. Święte Oficjum wydało notyfikację podpisaną przez papieskiego sekretarza, a więc mającą niższą rangę decyzyjną, a jej treść była mniej rygorystyczna w stosunku do wcześniejszego dekretu. Nakazywała dużą ostrożność, wstrzymanie się z propagowaniem kultu i orędzia s. Faustyny, dopóki kompetentna władza nie zbada dokładnie sprawy. Roztropności biskupów pozostawiano prezentowanie wizerunków Jezusa Miłosiernego. Obrazy wystawione do kultu można było zostawić lub usunąć, nowych nie zalecano eksponować.

– Okres notyfikacji był bardzo korzystnym czasem dla kultu Miłosierdzia Bożego. Wówczas zbadano dokładnie wszystkie pisma św. Faustyny, dając teologiczny fundament pod nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego w formach przez nią przekazanych – podkreśla s. Elżbieta Siepak. – Teologicznej analizy, na prośbę kard. Wojtyły, dokonał słynny dogmatyk ks. prof. Ignacy Różycki. Choć początkowo nie chciał zająć się sprawą promowaną przez prostą zakonnicę, to kiedy jednak sięgnął do „Dzienniczka”, zachwycony poświęcił jej lata pracy. Opracowane studium napisał w języku francuskim i przekazał do Kongregacji dla potrzeb procesu beatyfikacyjnego. – To właśnie ks. Różycki położył teologiczny fundament dla kultu Miłosierdzia Bożego w formach przekazanych przez s. Faustynę – mówi s. Elżbieta Siepak. Podkreśla, że jego istotą jest ufność wobec Boga, która wyraża się w pełnieniu Jego woli oraz postawa miłosierdzia wobec bliźniego. Dopiero na tym fundamencie wznoszą się nowe formy kultu. Ksiądz Różycki wyróżnia pięć postaci tego nabożeństwa: cześć obrazu Jezusa Miłosiernego, obchodzenie Święta Miłosierdzia, odmawianie Koronki, modlitwa w chwili konania Jezusa, zwana godziną Miłosierdzia oraz szerzenie czci Miłosierdzia.

MARIAWICI A FAUSTYNA

Czy na wydanie notyfikacji przez Stolicę Apostolską mógł również mieć wpływ fakt, że w tym samym mieście co s. Faustyna na podobne objawienia 30 lat wcześniej powoływała się Maria Franciszka Kozłowska, która jako katolicka zakonnica założyła Kościół starokatolicki mariawitów?

– Absolutnie nie – zaprzecza ks. prof. Henryk Seweryniak, członek i inicjator komisji Episkopatu Polski do dialogu teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim i starokatolickim mariawitów. – W czasie wydania przez Stolicę Apostolską notyfikacji, Kościół mariawicki przeżywał poważny kryzys. Na przykład opublikowane niedawno przez IPN materiały pokazują, iż Służba Bezpieczeństwa przekonana była o rozpadzie wspólnoty mariawitów.

W ostatnich latach nasiliły się wprawdzie dążenia w poszukiwaniu zbieżności między objawieniami Matki Kozłowskiej i s. Faustyny. – To dość frapująca teza, trudna do jednoznacznego opisania – zauważa ks. prof. Seweryniak. – Trudno mi w nią uwierzyć. Gdyby mariawici przeszli próbę posłuszeństwa, podporządkowania się woli Kościoła, to można by się nad nią zastanawiać – wyjaśnia.

Tego rodzaju opinie nasiliły się po okresie, kiedy przesłanie o Miłosierdziu Bożym zaczęło płynąć na cały świat z Kościoła katolickiego. Kościół mariawicki zaczął wówczas także mocniej akcentować teologię Bożego Miłosierdzia, w Łodzi odbyło się znaczące sympozjum na ten temat.

Ksiądz prof. Seweryniak w tym roku przeglądał archiwalia Kongregacji Nauki Wiary, czyli dawnego Świętego Oficjum, dotyczące początków mariawityzmu. – Owszem, w tzw. objawieniach Matki Kozłowskiej występuje nazwa „Dzieło Wielkiego Miłosierdzia Bożego”, Mateczka kładła nacisk na wyższość Miłosierdzia Bożego nad sprawiedliwością, a Kościół mariawicki w pierwszym okresie prowadził liczne dzieła dobroczynne, wychodził do prostych ludzi z pomocą. Jednakże miłosierdzie u mariawitów nie ma takiego wymiaru jak w Kościele katolickim, gdzie w pobożności i w teologii bardzo mocno wydobywa się rolę miłosierdzia w odkupieniu; podkreśla się, że Bóg pierwszy wyciąga rękę, oferuje odkupienie nawet wtedy, kiedy po ludzku rzecz biorąc, człowiek znajduje się na przegranej pozycji – porównuje ks. Seweryniak. – Ta idea, przez całkowite oddanie się jej św. Siostry Faustyny, przez jej pokorę i posłuszeństwo, ogarnęła dzisiaj duże połacie świata, nie tylko katolickiego. Nawet jeśli mariawici nie do końca w niej się odnajdują, to niewątpliwie zbliżyła nas ona do siebie – uważa ks. Henryk Seweryniak.

W ZAWIESZENIU

Po wydaniu notyfikacji przez Stolicę Apostolską wielu biskupów znalazło się w kłopotliwej sytuacji. – Ksiądz Sopoćko prosił mnie wielokrotnie, by jego opracowania przekazywać ks. Prymasowi Kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu, i by on wnosił je na Konferencji Episkopatu Polski – wspomina kard. Henryk Gulbinowicz. – Spełniałem te życzenia. Niekiedy Prymas mi tłumaczył: „Nie ma odpowiedniej atmosfery, teraz nie”. Oddawałem ks. Sopoćce, on nie popadał w rozgoryczenie. Mówił do mnie: „A zobaczysz, Miłosierdzie Boże zwycięży” – wspomina kardynał Henryk Gulbinowicz.

W 1953 dla katedry św. Floriana namalowany został obraz Bożego Miłosierdzia, o którym pracujący tu od 1967 r. ks. inf. Lucjan Święszkowski mówi, że był „w tym czasie jedynym w stolicy niezakrytym obrazem Jezusa Miłosiernego”. Obraz jest świadectwem historycznym. W tle postaci Jezusa Miłosiernego widnieje bowiem fragment odbudowanego parafialnego kościoła, który w czasie II wojny św. był zbombardowany. Brat Józef, furtian Prymasa Stefana Wyszyńskiego, wielki czciciel Bożego Miłosierdzia, często przychodził modlić się przed tym obrazem. – Rozmawiał o obrazie z Księdzem Prymasem i z biskupami. Za jego sprawą w kościele św. Floriana w każdy 5. dzień miesiąca rozpoczęły się nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, którym przewodniczyli biskupi – wspomina ks. Święszkowski.

Na nabożeństwa przychodzili sekretarze Prymasa. Zapraszano potem biskupów z innych diecezji, pamiętam, że był ówczesny bp Wojciech Ziemba. Koronkę śpiewała dziewczyna, która przyjeżdżała zza Warszawy. Ponieważ na nabożeństwa przychodzili kapłani z sekretariatu Prymasa, w ludzi wstąpiła odwaga. Nabożeństwa trwały ponad 20 lat. Modliło się bardzo dużo osób. Widać było, że są to ludzie umęczeni, stroskani, szukający pomocy – wspomina ks. Święszkowski.

W Krakowie niestrudzonym orędownikiem Bożego Miłosierdzia był Karol Wojtyła. Jako ksiądz, biskup i kardynał zabiegał o wprowadzenie kultu Miłosierdzia Bożego. Już w 1963 r., kiedy jeszcze obowiązywała notyfikacja Stolicy Apostolskiej, rozpoczął proces informacyjny s. Faustyny przygotowujący do jej beatyfikacji. – Nie należy jednak przypisywać protekcji papieża Polaka zniesienia notyfikacji Stolicy Apostolskiej, ponieważ ta dokonała się w 1978 r. krótko przed wyborem Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową – zauważa ks. Witko.

Wprowadzenie nowego święta na pewno ułatwiła natomiast wydana w 1980 r. encyklika Jana Pawła II o miłosierdziu Bożym „Dives in misericordia” i beatyfikacja w 1993 r. s. Faustyny. Dwa lata później Stolica Apostolska wydała dekret zezwalający na obchody Święta Bożego Miłosierdzia we wszystkich diecezjach Polski, by w 2000 r. jubileuszu ustanowić Święto Miłosierdzia Bożego dla całego Kościoła.

W czasie poświęcenia bazyliki w Łagiewnikach w 2002 r. Jan Paweł II wspominał: – Przychodziłem tutaj zwłaszcza w czasie okupacji, gdy pracowałem w pobliskim Solvayu. Do dzisiaj pamiętam tę drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki, którą odbywałem codziennie, przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w drewnianych butach. (…) Jak można było sobie wyobrazić, że ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował bazylikę Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach.

ISKRA NA CAŁY ŚWIAT

Od czasu objawień s. Faustyny kult Miłosierdzia Bożego bardzo szybko rozprzestrzenił się także poza granicami kraju. Początkowo bardzo przyczynili się do tego żołnierze z Armii Andersa. Zwłaszcza ci, którzy pochodzili z Wilna i okolic, jak relikwie przechowywali maleńkie obrazki Miłosierdzia Bożego wielkości paznokcia. Właściwie były to odbitki fotograficzne, dość twarde, tak że można je było wszywać w pagony mundurów albo w paski. Potem kult Miłosierdzia Bożego na cały świat nieśli polscy misjonarze i misjonarki. Dziś „Dzienniczek” s. Faustyny tłumaczony jest na całym świecie. Paradoksalnie, nie został jednak przetłumaczony na język… litewski.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama