Edukacja serca

Fragmenty książki "Mężczyzną i kobietą stworzył ich", poświęconej seksualności osób niepełnosprawnych intelektualnie

Wiele osób niepełnosprawnych intelektualnie, które trafiły do naszej wspólnoty, przebywało uprzednio w szpitalach psychiatrycznych lub domach opieki. Podlegały obowiązującym tam prawom, a ich postępowanie wiązało się z obawą przed karą lub nadzieją na otrzymanie nagrody. Podlegały tresurze, która nie ma nic wspólnego z wychowywaniem.

Życie we wspólnocie zakłada przestrzeganie pewnych praw, wymaga okazywania szacunku i akceptacji pozostałym jej członkom. Ktoś, kto zawsze chce się znajdować w centrum zainteresowania, kto zawsze chce otrzymywać największy kawałek tortu — będzie żył w nieustannym konflikcie. Będzie przejawiał skłonność do niszczenia najsłabszych, do nawiązywania przyjaźni jedynie z osobami, które zgadzają się z nim we wszystkim i unikania tych, które byłyby w stanie mu się przeciwstawić. Jest to walka, w której dąży do zaspokojenia swoich własnych potrzeb, nie licząc się z innymi i manipulując nimi według własnej woli. Taka postawa jest źródłem podziałów, popycha ludzi do rywalizacji, rodzi konflikty.

Na tej samej zasadzie jest podzielone nasze społeczeństwo i cały otaczający nas świat. Pomiędzy jednostkami, grupami i narodami wznoszą się mury strachu i nienawiści. Biedni tkwią w ubóstwie, podczas gdy w innych rejonach świata trwa wyścig zbrojeń. Narody nie mogą żyć w zgodzie i harmonii, jeśli każdym z nich powoduje jedynie egoizm i forsowanie własnych interesów.

Taka egocentryczna postawa stanowi zaprzeczenie miłości. Jeśli człowiek przyjmie ją także w odniesieniu do sfery aktywności seksualnej, okaże się, że erotyzm stanie się jedynie źródłem egoistycznej przyjemności. Postawa ta wyklucza głos serca, uniemożliwia prawdziwy i harmonijny związek dwojga istot, wyrażający wzajemną komunię, czułość i pragnienie uczynienia wszystkiego, aby ten drugi rozwijał się i osiągał pełnię szczęścia.

Podstawową zasadą procesu wychowania jest otwarcie swojego serca i umysłu na potrzeby innych. Wiąże się to z umiejętnością słuchania i obserwacji. Wiemy, że jedną z form nauczania jest kształcenie umysłu przez pewniki i poznanie. Jednak istnieje też inna forma edukacji. Jest nią kształcenie serca, to znaczy kształcenie uczuć, sumienia i woli, na drodze miłości i służby drugiemu człowiekowi.

Istotą wychowania osoby jest udzielenie jej pomocy w nawiązaniu relacji z innymi, w otwarciu się na innych, w uwrażliwieniu się na ich ograniczenia i potrzeby. Dojrzałość to wzrastanie w poczuciu odpowiedzialności za siebie i innych. W XIV i XV wieku zastanawiano się, czy niewolnicy posiadają duszę, czy mają udział w życiu wewnętrznym i czy są w stanie dokonywać samodzielnych wyborów. Dzisiaj niektórzy wciąż jeszcze wyrażają opinię, jakoby osoby z głęboką niepełnosprawnością intelektualną nie miały udziału w życiu wewnętrznym i nie były zdolne do prawdziwej miłości. Tym „pseudonaukowcom” wydaje się, że mogą sprowadzić życie erotyczne osób niepełnosprawnych do prawa do zaspokojenia popędu płciowego. Do głowy im nie przychodzi, że należałoby udzielić osobie pomocy w odkrywaniu radości miłowania i przeżywania komunii z drugą osobą.

Celem wychowania we wspólnotach Arki jest wyrobienie w ludziach umiejętności przyjmowania osoby10 taką, jaka jest, nauczenie ich okazywania jej szacunku i dostrzegania jej piękna, a także wyjście naprzeciw jej pragnieniu rzeczywistego rozwoju i wyzwolenia. Oczywiście jest rzeczą niezwykłej wagi, aby każdy mógł się rozwijać i osiągać niezależność. Jednak kwestią jeszcze bardziej istotną jest to, by rozwijanie zdolności nie było celem samym w sobie, ale by prowadziło do pełniejszego porozumienia z innymi, do tworzenia wraz z nimi — a nie przeciw nim — bardziej sprawiedliwego świata, w którym każdy czułby się odpowiedzialny za innych. Osoby niepełnosprawne intelektualnie, które żyją „bliżej serca” i odbierają świat raczej za pośrednictwem emocji i uczuć niż racjonalnego rozumowania, są jak najbardziej zdolne do przyjęcia takiej postawy, bowiem posiadają zdolność takiego właśnie miłowania. Być może są nawet w stanie kochać o wiele głębszą miłością niż ci, którzy gonią za bogactwem, wiedzą, władzą i stanem posiadania. Tak na marginesie, możemy zauważyć, że ci, którzy silnie rozwinęli w sobie zdolność rozumowania, mają dość duże trudności z wyjściem naprzeciw drugiemu człowiekowi. Żyją bowiem na poziomie logiki, w nieustannej rywalizacji, starając się dowieść, że są najlepsi. Nadużywają swoich zdolności intelektualnych, swojej racjonalnej świadomości i zdolności działania do tego, by dowieść swojej wyższości i zdominować innych.

Nie wydaje mi się, aby wypracowanie w sobie umiejętności bezinteresownego, ofiarnego dawania, mogło się odbyć jedynie na drodze żmudnego rozwoju zdolności intelektualnych. Niektóre teorie rozwoju dziecka próbują dowieść, że jest ono istotą z natury egoistyczną, że jest zdolne jedynie do brania i konsumowania tego, co zostało mu dane. Oznaczałoby to, że dopóki dziecko nie osiągnie określonego poziomu rozwoju intelektualnego, nie jest w stanie poczuć, że stanowi część większej całości, większego „ciała”. A to z kolei stanowiłoby dowód na to, że złożenie daru z siebie jest aktem czysto racjonalnym, efektem rozumowej kalkulacji. Moje doświadczenie, jakie zdobyłem, żyjąc i pracując u boku osób dorosłych, których zarówno wola, jak i umiejętność rozumowania są poważnie ograniczone, dowodzi, że wiele z nich jest zdolnych do bezinteresownej miłości, a ich serca — mimo że pozostają na poziomie uczuciowości subiektywnej — są zdolne otworzyć się na innych.

Nowo narodzone dziecko żyje w głębokiej komunii ze swoją matką. Otrzymuje, ale też jednocześnie daje życie swej matce. Kocha i pragnie wyrazić swoją miłość. Potrzebuje matki i poczucia bezpieczeństwa, jakie mu ona zapewnia, ale oprócz tego doznaje z nią niezwykle głębokiej więzi. Rzecz jasna nie ma „rozumowej” świadomości łączącego go z nią uczucia, jednak wyczuwa spokój, jaki uczucie to ze sobą niesie. Dziecko, które jest obdarzane tą jedyną w swoim rodzaju miłością, które jest traktowane jak ktoś wyjątkowy i jedyny na świecie, odczuwa spokój. Zdając sobie sprawę ze swego piękna, wiedząc, że matka obdarza go siłą i życiem — wyraża swoją miłość darem uśmiechu i ufności, darem pogodnego istnienia. Dziecko, które żyje w jedności z matką, oddaje się jej bez reszty, bez strachu, z całkowitym zaufaniem, ponieważ czuje się kochane.

Komunia z dzieckiem jest także źródłem życia dla samej matki. Dzięki tej jedności ze swym dzieckiem, matka dostrzega swoje piękno, uświadamia sobie własną płodność i zdolność obdarzania życiem — nie tylko na planie biologicznym, lecz także duchowym: przez dar miłości i komunii z drugim istnieniem. Jednak w miarę, jak dziecko zaczyna dorastać, jego niewinność, radość z życia w jedności i zachwyt nad otaczającym światem, zaczyna przygasać. Prędzej czy później poczuje się zranione przez swoich rodziców, którzy — w sposób mniej lub bardziej nieuświadomiony — okażą mu brak zainteresowania. Jego wrażliwe, dziecięce serce, wraz ze swymi niezmiernymi potrzebami emocjonalnymi i niezaspokojonym wręcz pragnieniem miłości, może się poczuć odtrącone. Rodzice są w stanie darzyć swoje dziecko bezinteresowną miłością dopóty, dopóki nie wyrośnie z fazy niemowlęctwa. Jednak po kilku miesiącach wracają do zwyczajnych obowiązków dnia codziennego, zajmując się własnym życiem i — rzecz jasna — innymi dziećmi. Ów brak bezwarunkowego zainteresowania ze strony rodziców może otworzyć w sercu dziecka ranę, jaką jest grzech pierworodny: pierwotne pęknięcie ludzkiego serca, o którym wspominaliśmy powyżej. Prowadzi to do powstania w dziecinnym serduszku niezliczonej ilości blokad, ponieważ poczucie wewnętrznej pustki, bólu i niepewności — mające swoje źródło w poczuciu odrzucenia — są nie do zniesienia. A jednak blokady te, czy nawet chwilowa nieobecność rodziców, wywierają pewien pozytywny skutek: stopniowo przyzwyczajają dziecko do rozstania z rodzicami i uczą je żyć z poczuciem rozłąki. Jeżeli dziecko, z racji swej niepełnosprawności i wrażliwości, która z niej wynika, nie potrafi znieść bólu rozłąki, bezradności i wszechobecnego poczucia niepewności, sytuacja staje się niezwykle dramatyczna. Dziecko utonie w smutku lub — jeśli cierpienie było zbyt dojmujące lub pojawiło zbyt wcześnie w życiu — zechce się odciąć od cierpienia, odgradzając się od uczuć, chroniąc się za barykadą broniącą dostępu do jego serca.

Dziecko zrównoważone i zdrowe, jeśli jego serce zostało zranione, nastawia się przede wszystkim na zdobywanie wiedzy, władzy i osiąganie osobistego sukcesu w najprzeróżniejszych dziedzinach życia. Tym samym buduje swoją tożsamość i poczucie wartości. Jako że nie czuje się już jedyne i niepowtarzalne na świecie, nie czuje się kochane, nie może się cieszyć tą jedyną w swoim rodzaju komunią — za wszelką cenę dąży udowodnienia innym swojej wartości, by — z racji osiągniętego powodzenia i sukcesu — przynajmniej w oczach przyjaciół stać się kimś jedynym i niepowtarzalnym. Dla takich osób oddanie swoich darów intelektualnych i zwyczajnych ludzkich uzdolnień na służbę innym może się okazać niezwykle trudne. Motywem ich działania wciąż będzie chęć zwrócenia na siebie uwagi i zdobycia podziwu innych, a także chęć dominacji i uzyskania poczucia wyższości, które mogłyby zrekompensować trawiący ich od wewnątrz głęboki kompleks niższości.

Kiedy w Ewangelii Jezus poucza nas, że powinniśmy na powrót stać się jak dzieci, objawia nam najbardziej głęboki, najbardziej boski element ludzkiej istoty. Za tymi murami, za którymi chronimy się wskutek odniesionych w przeszłości ran, bije czyste i niewinne serce dziecka, będące siedzibą łaski Bożej. Serce zdolne do przyjmowania miłości i obdarzania nią, do życia w komunii z innym człowiekiem i z Bogiem. Serce, z którego wypływa źródło życia bijące dla innych ludzi. Jak jednak sprawić, aby to zranione serce mogło na powrót, zgodnie z Bożym zamysłem, dawać impuls do wszelkich ludzkich działań? Do tego niezbędna jest łaska Boża.

Wielkie cierpienie i główny grzech istoty ludzkiej polega na tym, że ludzie stracili wiarę w możliwość trwania w czystej, niewinnej komunii z drugim człowiekiem, że stracili do niego zaufanie, które jest przecież warunkiem otwarcia się na innych, na świat i na Boga. Polega ono także na tym, że człowiek, zamiast budować swe życie na miłości i życzliwości względem innych — podejmując rzecz jasna ryzyko, jakie ta postawa ze sobą niesie — wybrał wydajność, dążenie do władzy, samowystarczalność, osiąganie przyjemności i zdobywanie dóbr materialnych. Innymi słowy, skupił się na samym sobie.

W swym dziele L'Etre et le Néant (Byt i nicość) Sartre widzi miłość wyłącznie jako walkę, w której jedna ze stron wygrywa, a druga nieuchronnie ponosi klęskę. Wydaje się nie dostrzegać rzeczywistości komunii osób, która jednak jest czymś zupełnie innym niż całkowite zespolenie, prowadzące do wyeliminowania jednej — lub nawet obydwu — stron. Komunia jest to związek z drugim człowiekiem, oparty na wzajemnym szacunku, pogłębiający i wzmacniający tożsamość każdej ze stron. Jest ona możliwa jedynie wówczas, gdy mamy do czynienia z doświadczeniem bezinteresownej, darmowej miłości, kiedy „ten drugi” nie chce nas pochłonąć lub zniszczyć, lecz — przeciwnie — pomaga nam wzrastać, odkrywać, kim jesteśmy i co jest dla nas dobre.

Jednak ludzie często wkładają na siebie najprzeróżniejsze maski: wiedzy, władzy lub bogactwa. Boją się związków i nie wierzą w miłość, uważając ją za narzędzie manipulacji lub zniewolenia. Ten rodzaj zależności kojarzą z utratą wolności, ze śmiercią. A zatem zamykają swoje serce na miłość i — tym samym — ranią tych, którzy ich kochają.


10 Pisząc „osoba”, Autor ma na myśli osoby niepełnosprawne intelektualnie. Opiekunowie w Arce tak właśnie nazywają swoich podopiecznych — nie „chorzy”, czy „upośledzeni”, lecz właśnie „osoby” (przypis tłumaczki).

opr. aw/aw

 

 

Edukacja serca
Jean Vanier
Mężczyzną i kobietą
stworzył ich


Wydawnictwo Święty Wojciech 2010
wybrane fragmenty:

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama