Fragmenty "Mały Bóg w wielkim mieście", zbioru niekonwencjonalnych refleksji na temat Bożego Narodzenia, przedstawionych w barwnym i oryginalnym stylu
Paolo Curtaz Mały Bóg w wielkim mieście ISBN: 978-83-7580-200-9 |
Czuję potrzebę uporządkowania licznych przemyśleń związanych z Bożym Narodzeniem, wypracowanych w ciągu ostatnich dwudziestu lat.
Czytając homilie, jakie ukazały w się minionych latach na mojej stronie internetowej (www.tiraccontolaparola.it), przeglądając niektóre artykuły opublikowane w turyńskim Il Nostro Tempo, albo pewne teksty z cieszącej się dużym powodzeniem mojej książki Gesù zero, czy też odsłuchując konferencje adwentowe wygłoszone w tych latach podczas podróży po Włoszech, zdaję sobie sprawę, że grozi mi niebezpieczeństwo powtarzania się.
Mam jednak nadzieję, że nie będę nudny.
Tymczasem dotarły do mnie pilne zachęty ze strony niektórych przyjaciół i wydawcy, abym napisał książkę, która by pomogła uczniom Pańskim przetrwać Boże Narodzenie.
Pewnego rodzaju bryk, który można by mieć w kieszeni jako lekturę i antidotum, rodzaj przewodnika przetrwania Bożego Narodzenia, ponieważ jest coraz więcej ludzi, którzy nie potrafią strawić tych świąt.
Tego Bożego Narodzenia.
Bożego Narodzenia wieloznacznego i pogańskiego, które okrada nas z teologii.
Bożego Narodzenia zbanalizowanego, ofiary świata reklam, desperacko próbującego wywołać emocje.
I sprzedać je.
Inne-Boże-Narodzenie, jak je kilka lat temu przechrzciłem, podróbka Bożego Narodzenia, zapominająca o tym, co istotne.
Mam nadzieję, że nie będę zbyt antypatyczny.
Lub, co gorsza, zbyt moralizatorski.
Bądź spokojny, przyjacielu czytelniku, na koniec lektury (jeśli cię zbytnio nie znudzi!) i tak pójdziesz kupić prezenty, zachęcę cię do ozdobienia domu, zrobienia szopki i postawienia drzewka (ekologicznego!).
Nie wyświadczamy żadnej przysługi Bożemu Narodzeniu, wzbudzając w ludziach niepotrzebne (i paradoksalnie wygodne) poczucie winy.
Odgrywanie roli ikonoklastów lub épater le bourgeois nie ocali Bożego Narodzenia, może jedynie zadać mu decydujący cios.
Tym, co ratuje Boże Narodzenie, jest prawda.
Wiara.
Zdumienie.
Moja rola okazałaby się bezużyteczna, zbyteczna lub co najwyżej byłaby propozycją dewocyjną dla wierzących ultras, gdybyśmy tylko żyli w normalnym świecie.
Zważywszy jednak, że Boże Narodzenie zostało nam skradzione, zresztą nie bez winy (i niekiedy wspólnictwa) samych chrześcijan, od lat czuję się w niezbyt komfortowej roli kogoś, kto zawraca głowę, wzywając siebie samego i was do powrotu do prawdziwego (i niepokojącego, destabilizującego, niemal nieznośnego) sensu chrześcijańskiego Bożego Narodzenia.
opr. ab/ab