Cieszmy się tym, że Franciszek w podsumowaniu pielgrzymki do Polski mówił o nas jako narodzie szlachetnym i wspaniałym
Cieszmy się tym, że Franciszek w podsumowaniu pielgrzymki do Polski mówił o nas jako narodzie szlachetnym i wspaniałym
Do zaleceń i wniosków z pielgrzymki Ojca Świętego Franciszka do Polski będziemy wracać jeszcze przez długi czas. Nie możemy przecież dopuścić, aby spotkania biskupów, kapłanów i wiernych z papieżem były tylko jednorazowym eventem, z którego niewiele zostaje. Muszą one stać się wydarzeniami fundamentalnymi i punktem odniesienia zarówno dla Kościoła w Polsce, jak i dla wszystkich Polaków, podobnie jak fundamentalne były dla nas spotkania ze św. Janem Pawłem II czy później z Benedyktem XVI. Dlatego papieskie przesłania z tej pielgrzymki trzeba nie tylko przypominać, ale wokół nich drążyć, robiąc sobie z nich ciągły rachunek sumienia.
Z książką św. Jana Pawła II „Wstańcie, chodźmy” odwiedzaliśmy polskich biskupów, stawiając im pytania o sposób realizacji w ich życiu papieskich spostrzeżeń i wskazań. Z tych rozmów powstała potem książka „Idziemy”, która Ojcu Świętemu sprawiła wielką radość, gdy w naszym imieniu wręczył mu ją abp Józef Michalik. Doświadczenia te były dla nas inspiracją w myśleniu o tytule i profilu naszego tygodnika. Teraz, jakby kontynuując tamten zamysł, będziemy pytać przedstawicieli Kościoła o percepcję nauczania Franciszka w Polsce, ufając, że zarówno dla pytanych, jak i dla Czytelników będzie to okazją do ponownej, pogłębionej refleksji.
Na początek rozmawiamy z abp. Sławojem Leszkiem Głódziem o niektórych sprawach poruszonych przez Franciszka podczas spotkania z biskupami w katedrze wawelskiej. Pełny zapis tych rozmów, które odbyły się bez udziału mediów, drukujemy na s. 34-39. Warto przeczytać, co naprawdę papież powiedział biskupom. To bardzo pouczająca, choć niekrótka lektura. Może być dla nas punktem odniesienia zarówno w konfrontacji z manipulacjami niektórych mediów, jak i w rozmowach z naszymi duszpasterzami. W słowach Franciszka nie było łajania polskiego duchowieństwa ani przygan pod adresem polskich władz. Przeciwnie, rację miał kard. Zenon Grocholewski, który w wywiadzie przed papieską pielgrzymką mówił, że na Watykanie mają lepsze zdanie o Polsce i o Kościele w naszym kraju, niż na to zasługujemy. Świadomi tego, więcej uwagi powinniśmy poświęcać serdecznym zaleceniom i radom niż pochwałom, szczególnie gdy atmosfera świętowania nieco już opadnie.
Tymczasem mamy jednak wielkie święto. W Polsce Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny jest jedną z najważniejszych uroczystości, obchodzoną w klimacie sukcesu i dziękczynienia. Świętujemy wyniesienie Matki Bożej do chwały nieba i potwierdzamy własną nadzieję na niebo. Na płaszczyźnie społecznej cieszymy się tegorocznymi plonami, przynosząc do poświęcenia ich pierwociny. Na płaszczyźnie narodowej dziękujemy Bogu za Cud nad Wisłą, za obronioną niepodległość i za męstwo polskich żołnierzy. Taki splot wątków oraz fakt, że tego dnia do sanktuariów maryjnych w Polsce dociera największa fala pielgrzymów, sprawia, że jest to dzień wyjątkowo radosny i podnoszący na duchu.
Cieszmy się więc tym, że Franciszek w podsumowaniu pielgrzymki do Polski mówił o nas jako narodzie szlachetnym i wspaniałym. Zresztą, w jakim innym kraju witałby go demokratycznie wybrany prezydent, dla którego wiara nie jest pozą, i premier, której syn przygotowuje się do święceń kapłańskich? Do dawnych osiągnięć, za które tego dnia będziemy dziękować Bogu, dołóżmy więc i te związane z organizacją jubileuszu chrztu i Światowych Dni Młodzieży oraz z zapewnieniem bezpieczeństwa Ojcu Świętemu i wszystkim uczestnikom uroczystości. Mało kto wierzył, że akurat Polacy potrafią to zrobić. Pozytywne zaskoczenie Polską, naszym porządkiem, życzliwością i religijnością wyrażało wielu obcokrajowców, którzy znaleźli się u nas w tych dniach. Niespełna czterdziestoletni ks. Chad Arnold z USA po powrocie do kraju napisał do mnie: „Żałuję, że nie mam polskich korzeni, chciałbym mieć za sobą polskie dziedzictwo”.
Przyczynkiem do radosnego świętowania niech będzie również to, że Polska zaczyna się budzić. Jak informuje GUS, liczba zawieranych małżeństw w pierwszym półroczu 2016 r. wzrosła w Polsce o 7 proc., dzieci w tym czasie urodziło się o 5 proc. więcej, a liczba rozwodów spadła o całe 9 proc. Bezrobocie spada do poziomu najniższego od 25 lat, wynagrodzenia rosną. Nie mnie sądzić, na ile to owoc polityki nowego rządu. Ale cieszyć się i świętować trzeba, kiedy na to pora. Byle potem nie spocząć na laurach…
"Idziemy" nr 33/2016
opr. ac/ac