Homoseksualizm nie rodzi się w Kościele

Rozdział z książki 'Głęboko wstrząśnięci. Samooczyszczenie Kościoła', dotyczącej serii skandali o podłożu seksualnym w Kościele, Wydawnictwo M 2002

Homoseksualizm nie rodzi się w Kościele

Józef Augustyn SJ

GŁĘBOKO WSTRZĄŚNIĘCI

Samooczyszczenie Kościoła

Wydawnictwo "M", Kraków 2002
ISBN 83-7221-472-7



HOMOSEKSUALIZM NIE RODZI SIĘ W KOŚCIELE

„Rzeczpospolita”, 27 II 2002.

Czy duchowni są w większym stopniu zagrożeni problemem homoseksualizmu niż świeccy?

Myślę, że nie. Nie sądzę, żeby w Kościele był większy procent osób mających tego typu skłonności czy problemy. Przede wszystkim dlatego, że przy przyjmowaniu do seminariów dokonywana jest pewna selekcja wśród kandydatów, nawet jeżeli bywa ona w pewnych środowiskach jeszcze niewystarczająca.

Ponadto osoby, które mają takie skłonności, korzystają w ciągu formacji seminaryjnej z odpowiedniej pomocy. Ich skłonności wcale nie muszą prowadzić do aktywnego homoseksualizmu. Mówi się, że w społeczeństwie jest od dwóch do - jak przesadnie twierdzą niektórzy - dziesięciu procent homoseksualistów. Nawet gdyby w Kościele był tylko jeden procent, to problem jest już bardzo poważny. Nie chodzi tylko o problem ilościowy i nie dotyczy on samej aktywności seksualnej, lecz całej atmosfery dwuznaczności moralnej, jaka temu towarzyszy.

Pojawia się czasem opinia, że prowadzenie zamkniętego życia seminaryjnego lub klasztornego bywa katalizatorem zachowań homoseksualnych.

Trzeba wyraźnie powiedzieć: struktury Kościoła nie rodzą homoseksualistów, ale mogą przyciągać osoby o skłonnościach homoseksualnych. To poza Kościołem istnieje cywilizacyjna promocja zachowań homoseksualnych. To ona również wpływa na ludzi młodych, u których pojawiają się pewne lęki czy też skłonności homoseksualne. Kościół jest częścią społeczeństwa.

W przeszłości nie było w Kościele na taką skalę problemu zachowań homoseksualnych, ponieważ nie istniał on też w takim wymiarze w społeczeństwie. Psycholodzy zwracają uwagę, że zamknięte męskie środowiska, takie jak klasztory czy wojsko, są atrakcyjne dla homoseksualistów. Pozwalają im bowiem - nie zawierając związku małżeńskiego - ukryć ich wstydliwą wadę. Nie wszyscy bynajmniej homoseksualiści decydują się dzisiaj na ujawnienie się.

Środowiska męskie nie rodzą homoseksualizmu. Homoseksualizm rodzi się zazwyczaj gdzieś we wczesnym okresie życia: w dzieciństwie i w okresie dorastania. Wyraża zachwiany stosunek do własnej męskości, którego źródłem jest często zachwiana relacja do ojca i matki. Skłonności homoseksualne mogą mieć także swoje źródło w uwiedzeniu seksualnym we wczesnym dzieciństwie. Pedofile to często osoby, które same we wczesnej młodości zostały brutalnie wykorzystane. Takie doświadczenia rodzą dezorientację w stosunku do siebie samego. Te osoby nie wiedzą, kim są jako mężczyźni.

W jaki sposób Kościół może się bronić przed homoseksualizmem wśród duchownych?

We wspólnocie członków Kościoła musi być ogromna przejrzystość. Trzeba wyraźnie mówić, że nie tylko przełożeni powinni rozwiązywać takie problemy, ale jest to kwestia odpowiedzialności całego środowiska. Koledzy seminaryjni, księża w parafiach muszą budować poczucie świadomości, że zachowania homoseksualne są nieuczciwe.

Ponadto do seminariów nie powinno się przyjmować osób, co do których jest podejrzenie, że nie będą się kontrolować. Pragnę jednak podkreślić, że jest to sprawa bardzo delikatnej natury. Wydaje mi się, że nie można młodemu człowiekowi, pełnemu entuzjazmu i zaufania, brutalnie i wprost stawiać pytań o jego skłonności i doświadczenia seksualne. Problem trzeba rozwiązywać z wielkim wyczuciem i dyskrecją.

Samooczyszczanie się wspólnoty Kościoła w sferze nadużyć seksualnych jest decydujące. Ojciec Święty dał do zrozumienia, iż nie uda się tego problemu skutecznie rozwiązać tylko metodami lokalnymi. Ludzie na ogół nie chcą pokazywać się swoim wyższym przełożonym od najgorszej strony, często także w hierarchicznych strukturach Kościoła. Na poziomie lokalnym często więc usiłuje się takie sprawy ukryć, zatuszować, wymazać z pamięci. Dlatego Jan Paweł II odważnie postawił sprawę: to Stolica Apostolska decyduje o tym, jak postąpić w sytuacji oskarżeń o pedofilię, rozumianą w Kościele jako nadużycie seksualne wobec młodych ludzi poniżej osiemnastego roku życia. Zaangażowana jest w to najważniejsza kongregacja - Kongregacja Nauki Wiary.

Zachowania homoseksualne są grzechem. Jakiej rangi jest to grzech? Czy popełniany przez duchownych jest większym grzechem niż w przypadku świeckich?

Każdy akt grzechu należy oceniać indywidualnie. Od duchownych — z punktu widzenia moralnego — oczekujemy o wiele większej odpowiedzialności. Grzech homoseksualizmu czy pedofilii w wypadku księdza jest o wiele gorszy. Wiąże się bowiem z wykorzystywaniem funkcji i ze strasznym zgorszeniem. Wierni, którzy dowiadują się o takich zachowaniach księży, są zbulwersowani, zaszokowani. Sam Papież, kiedy się z tym spotyka, stwierdza, że jest wstrząśnięty, zaszokowany. Słyszałem takie głosy: „Ja się u niego spowiadałem, a on zachowuje się w taki okropny sposób...".

To sytuacja podobna do tej, kiedy dziecko dowiaduje się, że jego ojciec zdradza matkę. Wtedy pojawia się ogromny ból. Jeśli duchowni pełnią swoją funkcję dobrze, odpowiedzialnie, są ojcami. To ojcostwo duchownych jest tym bardziej ważne w czasach, w których ojcostwo w rodzinach jest nieraz takie poranione. Dziś, jako księża, powinniśmy być mocnym oparciem duchowym dla młodych ludzi. Najgorsza sytuacja, jaka może się zdarzyć: dziecko z pełnym zaufaniem przychodzi do księdza jak do własnego ojca, a on wykorzystuje cynicznie tę sytuację i traktuje je niczym przedmiot.

Czy sakramenty udzielane przez księży, którzy są aktywnymi homoseksualistami, są ważne?

Tak. Zachowują ważność, chociaż spełnianie sakramentu w osobistym grzechu ciężkim jest niegodziwe. Bo jakim się jest narzędziem łaski, kiedy samemu żyje się w nieprzyjaźni z Bogiem?

Wśród świeckich homoseksualiści stanowią enklawy, grupy blisko się kontaktujące. Czy w Kościele mogą takie grupy funkcjonować?

Można się niekiedy domyślać, choć w tych domysłach trzeba być bardzo ostrożnym. Niekiedy mogą to być tylko pozory. Bardzo destrukcyjna byłaby sytuacja, gdyby w Kościele istniało rzeczywiście lobby homoseksualne, szczególnie pośród osób, które sprawują ważne funkcje. Największym zagrożeniem dla Kościoła byłyby wówczas układy i powiązania, jakie te osoby tworzą pomiędzy sobą.

Rozmawiał MARCIN DOMINIK ZDORT

opr. mg/mg


Homoseksualizm nie rodzi się w Kościele
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama