Fragmenty książki "Trwać w Jezusie. Rekolekcje ze św. Janem"
ISBN: 978-83-60703-21-2
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007
W centrum żywego dialogu, któremu nie brakuje cech dramaturgii, jest osobiste wyznanie Jezusa: „Jam jest chleb życia” (J 6, 35). Stanowi ono moment przełomowy. Jezus przygotowuje wszystkich do jego usłyszenia i przyjęcia (26-34), a potem do niego wraca i rozwija jego sens (36-59). Jest to wyznanie — klucz dla naszego lectio, ponieważ wprowadza nas do wnętrza tajemnicy ukrytej za znakiem rozmnożenia chleba. Jest jak „strumień światła” rozświetlający kolejne słowa. Pamiętajmy, co zapisał Jan: „Te zaś znaki zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego” (J 20, 30-31). Jezus daje nam znak chleba życia, ponieważ chce nas poprowadzić do odczuwalnej bliskości z tajemnicą Bożą169 i wprowadzić w swoje Boskie życie.
Tłumy odnajdują Jezusa w Kafarnaum. Świadomie odłożyliśmy na teraz komentarz do wersetów poprzedzających nasze lectio (22- -25). Dialog, który podejmuje Jezus, jest bezpośrednią reakcją na ich zachowanie i słowa. Pamiętamy dobrze, jak zachowali się po rozmnożeniu chleba. Żyli „w swoim świecie”, pełni radości. W tym stanie euforii chcieli przywłaszczyć sobie cudotwórcę. Chcieli Go mieć do własnej dyspozycji, „Jezusa — proroka i króla”, by czerpać z Niego życie według własnych oczekiwań. I właśnie w tym momencie stracili Go sprzed oczu. Teraz Jan pokazuje ich kompletną dezorientację (J 6, 22-25). Jakby chciał powiedzieć: zobaczcie, jak zachowują się ludzie, którzy zgubili Jezusa. Kiedy próbują Go szukać według własnych przewidywań i ustalonych schematów, rozczarowują się: „zauważyli, że nie ma tam Jezusa” (J 6, 24) — „tam”, to znaczy w miejscu, w którym spodziewali się Go znaleźć. W końcu odnajdują Go na „przeciwległym brzegu”, dosłownie tłumacząc: „za morzem”. Od bliskiej relacji z Jezusem dzieli ich „morze”. Ich dezorientacja i oddalenie od Jezusa doskonale oddaje pytanie: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?”. Jan nie mówi, że pytają: kiedy tutaj „wróciłeś”, ale kiedy się „zjawiłeś” (gegonas), dosłownie: „kiedy stałeś się”. Obecność Jezusa i życie, którym podzielił się z nimi w znaku chleba, pozostaje dla nich tajemnicą. Nie potrafią go odczytać. Natomiast Jezus czyta ich motywacje, dla których Go szukają i konfrontuje ich z bolesną prawdą: W odpowiedzi rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta. Zabiegajcie nie o ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec» (6, 26-27).
Potwierdza, że szukają z Nim relacji, ale obnaża ich motywacje: nie dlatego Go szukają, że widzieli znaki. Zauważmy przeciwieństwo w stosunku do tego, jak zachowywali się na początku, gdy szli za Nim na górę (J 6, 2). Wtedy szli za Nim, ponieważ widzieli znaki, jakie czynił, uzdrawiając chorych. Teraz już nie idą za Nim z bliska, ale zagubieni szukają Go. Stracili z Nim kontakt, ponieważ zatrzymali się na samym znaku rozmnożenia chleba. Nie potrafili odczytać jego znaczenia, przyjąć życia, które Jezus komunikował im w tym znaku. Chciał, aby doświadczyli obfitości życia, jakie dzieli z Ojcem, chciał nasycić ich sobą, wprowadzić w swoje życie z Ojcem. Tymczasem tłum pozostał na przeciwległym brzegu swoich oczekiwań. Owszem, szukali Go, ale dlatego że jedli chleb do sytości, to znaczy zatrzymali się na tym, co zewnętrzne. Zatrzymali się na swoich fizycznych potrzebach. Nie odpowiedzieli na miłość. Zachowali się egoistycznie. Okazali się ludźmi skupionymi jedynie na własnych potrzebach fizycznych. Jezus podejmuje wysiłek, aby zmienić ich myślenie i nastawienie serca. Dosłownie cytując, mówi do nich: „Pracujcie ciągle (ergazesthe) nie na pokarm ginący, ale pokarm pozostający na życie wieczne (zoen aionion)”. Jezus mówi o życiu szczególnej natury, które pochodzi od Boga. Pokazuje na siebie i mówi, że takiego życia może udzielać tylko On. Daje im do zrozumienia, że nie odczytali zawartości znaku. Dzielił się z nimi nie tylko materią chleba, ale samym sobą. Dzielił się Duchem miłości, którym jak pieczęcią naznaczył Go Ojciec (J 1, 32 nn.). Aby doświadczyć Jego miłości, trzeba się na nią otworzyć i odpowiedzieć. Oto, co znaczy „pracować”. Słowa Jezusa poruszyły ich, ale nie rozumieją ich głębi.
Widać, że uczniowie są chętni do pójścia za Jezusem. Są przekonani, że Bóg może dać im chleb, który karmi do syta. Skupili się na słowie „pracować”. Są gotowi pracować na ten chleb, ale nie wiedzą jak. Pytają więc:
Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga?» (6, 28).
Uczniowie pytają Jezusa o sposób, w jaki mogą zapracować na chleb. W swoim przeżywaniu religii, w praktykach zachowywania Prawa, byli przeświadczeni o tym, że na dary Boga trzeba sobie zapracować. Niczego nie ma za darmo. Chcą wiedzieć, na jakie obowiązki zwróci im uwagę Jezus, aby mogli zasłużyć na chleb, który nie ginie170. Jaką pracę, jakie dzieła (ta erga) Boga mają wykonać. Jezus nawiązuje do ich toku myślenia, w którym dominuje słowo „praca”: Jezus, odpowiadając, rzekł do nich: «Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał» (6, 29).
Jezus uświadamia im ich błędne myślenie. Nie chodzi Mu przecież o nowe przepisy. Bóg pragnie od nich jednie, aby nie przestawali wierzyć (pisteuete) w Tego, którego On sam posłał. Chodzi o taką zażyłość, jaką mają z chlebem, który spożywają codziennie. Mają przyswajać sobie życie Jezusa jak codzienny chleb. Oto, co znaczy uwierzyć w Niego. To dla uczniów coś zupełnie nowego. Słyszą, że w relacji z Jezusem chodzi o coś znacznie więcej, niż sądzili do tej pory. Widzieli w Nim nauczyciela, proroka, a więc pośrednika od Boga. Teraz słyszą, że mają uwierzyć w Niego tak, jak wierzy się w Boga, przylgnąć do Jego osoby, jak lgnie się do Boga, wejść z Nim w zażyłą więź. Mają uznać w Nim posłanego przez Ojca. Co więcej: bez wiary w Niego nie będą doświadczali autentycznej wiary w Boga i Boskiego życia, którego udziela171.
Te słowa wywołują w nich napięcie, które uwidoczni się później. Są poruszeni, oczekują dowodów i wyjaśnień: Rzekli do Niego: «Jaki więc Ty uczynisz znak, abyśmy go zobaczyli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba» (6, 30-31).
Stawiają Jezusowi warunek, który zawierają w pytaniu; jeśli mają uwierzyć, że jest Mesjaszem posłanym przez Boga, musi dokonać znaku. Sugerują nawet, jakiej natury ma być ten znak. Przypominają Mu, co uczynił Mojżesz podczas ucieczki z Egiptu, gdy wędrowali przez pustynię. Dawał im chleb z nieba172. Pytanie „Cóż zdziałasz?”, podkreśla, że domagają się od Niego znaku. Jezus tymczasem dokonał znaku na ich oczach, większego niż Mojżesz173. Tak, patrzyli na znak, ale nie widzieli. Nieopatrznie przyznają, że nie odczytali go. Nie potrafili uwierzyć, ponieważ zrozumieli go zewnętrznie. Wszystko, co zewnętrzne, jest ulotne.
Nie da się budować wiary na tym, co zewnętrzne. Już zdołali zapomnieć o chlebie, który, cudownie rozmnożony, zjedli wczoraj. Ich pytanie dosłownie brzmi: „Co robisz? (Ti ergaze)”. Pytanie postawione w czasie teraźniejszym sugeruje, że ważne jest dla nich to, co uczyni teraz, a nie to, co było wczoraj. Tamto było niewystarczające174. Oczekują nowej jakości znaku (semeion)175. Jezus wraca do aluzji związanej z Mojżeszem i wykorzystuje ją, aby pokazać im, że to, co dzieje się na ich oczach, jest niewspółmiernie większe od tego, czego doświadczyli ojcowie na pustyni przez pośrednictwo Mojżesza:
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu» (6, 32-33).
Jednym zdaniem odkrywa ich myślenie. Słowo Jezusa jest jak miecz przecinający ich iluzoryczną wiarę176. Tylko Ojciec może dać prawdziwy chleb. Manna jest sprawą przeszłości. Zauważmy: podczas gdy dyskutujący przywołują pamięć swoich ojców, Jezus przywołuje swojego Ojca. „Ojciec mój (pater mou)” brzmi jak osobiste wyznanie. Patrzą na wydarzenie z przeszłości ojców, które było jedynie zapowiedzią przyszłości, a ta spełnia się na ich oczach. Ojciec posyła im chleb z nieba, który daje życie nie tylko wybranym, potomkom ich ojców, ale i światu (to kosmo). Nie tak dokonuje znaku, jak by chcieli — w sposób spektakularny, jak kiedyś na pustyni. Znakiem jest On sam — w tłumaczeniu dosłownym: „schodzący z nieba i życie dający światu”. Oto znak większy od Mojżesza. Jest nim Jezus, Syn Boży, który daje życie każdemu człowiekowi. Zbliża się do każdego, przenika go swoją obecnością, jak chleb, który przyjmowany jest przez ludzki organizm, i wypełnia go życiem: zdolnością miłowania, jak On sam miłuje (J 13, 34)177. Poruszeni Jego słowami, reagują bardzo żywo:
Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze ten chleb!» (6, 34).
Nazywają go Panem (Kyrios). Wierzą w to, co przed chwilą powiedział. Wyczuwają, że oto rozmawia z nimi ktoś, kto naprawdę może zaspokoić ich potrzeby. Ciągle jednak wydają się myśleć o mannie, którą, jak kiedyś ojcowie, teraz oni będą mogli otrzymywać każdego dnia178. Ich słowa zdradzają jednocześnie, że wiele oczekują od Jezusa, ale nie chcą wykonać żadnego wysiłku z własnej strony. Chcą, aby dawał im ten chleb zawsze (pantote), w każdym czasie, bez ograniczeń. Pozostają bierni, wyczekujący, bez zaangażowania ze swojej strony.
Jezus przejmuje słowo i dokonuje osobistego wyznania. Do tej pory mówił o sobie jako o Tym, który daje chleb. Teraz mówi, że jest chlebem. Jesteśmy w kluczowym momencie rozmowy. Padają słowa, które są jak światło; stają się coraz mocniejsze i rozświetlają wnętrze. Im dłużej Jezus mówi, tym bardziej zrozumiałe jest wszystko, co powiedział wcześniej — jaśniejsze dla tego, kto patrzy oczami wiary. To, co do tej pory ukrywało się w mrokach tajemnicy, jest wyraźnie widziane i zadziwia swym blaskiem. Wsłuchajmy się uważnie. Jezus mówi wprost:
Odpowiedział im Jezus: «Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście <Mnie>, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nic nie stracił z tego wszystkiego, co Mi dał, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym» (6, 35-40).
Jezus nie zostawia żadnej wątpliwości w sercach słuchaczy. To On jest chlebem życia, który daje im Ojciec (J 6, 31). Wierzyć w dzieło Boga, znaczy przychodzić do Niego i czerpać życie, spożywać Go jak spożywa się chleb. Oto praca, którą mają wykonać: przychodzić i przyswajać życie Jezusa (J 6, 27.29). On nie jest jak chleb, który jedzą codziennie. Jezus czyni wyraźną aluzję do Prawa, w którym Żydzi szukali dla siebie życia przez wierne wypełnianie jego zasad. Im więcej „pracowali”, im bardziej starali się być wierni literze Prawa, tym większy odczuwali głód, dokładnie tak jak czytali u Syracha: „Którzy mnie spożywają, dalej łaknąć będą, a którzy mnie piją, nadal będą pragnąć” (42, 21). Natomiast w Jezusie znajdą pełne zaspokojenie głodu i pragnienia.
W Nim jest pełnia życia, to znaczy osobowa miłość Ojca. Przyjąć Jezusa, chleb życia, oznacza stać się z Nim jedno i przyjąć życie, które Ojciec przekazuje światu. Jezus wypowiada obietnicę, którą wcześniej słyszała Samarytanka: Kto przyjdzie do Niego i uwierzy w Niego — wejdzie z Nim w zażyłą komunię, nigdy nie będzie ani łaknął ani pragnął. Jezus w tym momencie westchnął ze smutku i wyznał: Ale wy mi nie wierzycie. Tym samym uświadomił im, że nie odczytali znaku, który dał im, gdy obficie nakarmił ich rozmnożonym przez siebie chlebem. Widzieli znak, ale nie powiązali go z Jezusem. Nie odkryli w znaku Syna Bożego — niebieskiego chleba, który daje im Ojciec. Zatrzymali się na tym, co zewnętrzne. Chcą od Jezusa chleba, ale nie chcą zbliżyć się do Niego. Nie szukają zażyłej więzi, szukają jedynie pokarmu dla siebie. Chcą posiadać coś dla siebie, korzystać z darów Jezusa, odrzucając Jego miłość179. Chodzą swoimi drogami. W ten sposób Jezus pomaga im połączyć słowa, które słyszeli przed chwilą, z wcześniejszymi wydarzeniami i ich zachowaniem.
Jezus czyni wobec każdego z nich osobiste wyznanie. Niezależnie od jego wcześniejszego postępowania „przychodzącego do mnie (pros me), nie wyrzucę na zewnątrz”. Pragnie bliskiej relacji z każdym. Przychodzi od Ojca i sam szuka człowieka, a odnajdując go, obdarza go swoją miłością. Wszystko jest darem Ojca, także to, że jest z nimi, że z Nim rozmawiają, że Go szukają. Ponieważ wolą Ojca jest, aby nikogo nie zgubił, nie stracił. Pragnieniem Ojca i Jego jest dzielić z nimi życie. Tłumacząc dosłownie: Ojciec chce, aby „każdy oglądający (pas ho theoron) Syna i wierzący w niego miał życie wieczne”. Kto widzi, czyli przyjmuje w Jezusie Syna Bożego, ten otrzymuje moc, aby stać się dzieckiem Bożym (J 1, 12).
Jednak wśród słuchaczy znajdują się też Żydzi, którzy nie docierają do głębi Jego słów, ponieważ ich słuch jest otępiały przez schematy własnego myślenia, które się w nich zakorzeniły. „Zadawanie pytań zdążyło się przerodzić w utyskiwanie”180. Ale Żydzi szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: «Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił». I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: <Z nieba zstąpiłem>» (6, 41-42).
Przypisują Jezusowi wypowiedź, która nieznacznie różni się od słów, jakie rzeczywiście wcześniej wypowiedział. Jezus mówił o chlebie, który z nieba zstępuje (6, 33), a więc jest dawany przez Ojca nieustannie. Nawiązywał do Ducha życia, którego Bóg pragnie udzielać wszystkim przez Jezusa. Oni natomiast skupiają się na Jego ludzkim pochodzeniu, które wyklucza — według nich — Jego Boskie pochodzenie. Przecież wiedzą, skąd pochodzi. Znają jego ojca i matkę. Bóg nie może się objawić w ludzkim ciele. Człowieczeństwo Jezusa staje się dla nich przeszkodą w przyjęciu Jego słów. Nie wierzą, iż Bóg może być tak bliski, że człowiek może wchodzić z Nim w tak zażyłe więzi, o jakich mówi Jezus.
Gdyby w to uwierzyli, gdyby uwierzyli Jezusowi, poznaliby, że Słowo może stać się ciałem (J 1, 14), że Bóg może rozbić namiot pośród ludzi, że może objawić się w ludzkiej postaci. Tymczasem, paradoksalnie, w swojej poprawności w służeniu Bogu oddzielają od Niego człowieka. Nie wierzą w Jego darmową i hojną miłość, która może udzielać się tak intymnie, w tak zażyły sposób181. Dlatego szemrają między sobą. Jezus słyszy ich krytykę. Widzi „burzę”, która opanowuje ich umysł i serce. Chociaż nie wypowiadają jej głośno przed Jezusem, On sam odzywa się do nich:
Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto <we Mnie> wierzy, ma życie wieczne» (6, 43-47).
Jezus nie wdaje się w dyskusję z Żydami na temat swojego Boskiego pochodzenia. Zwraca uwagę na to, co przeszkadza im przyjąć Jego słowa. Daje im do zrozumienia, że ludzkie dywagacje nie będą ich zbliżały, ale oddalały od Niego. Tylko Ojciec, który Go posłał, może pociągnąć ich do Niego. Żydzi jednak nie wierzą, że Bóg jest Ojcem i nie słyszą Jego słowa. Wraca bolesny problem, którego Jezus dotknął wcześniej, w czasie rozmowy z Żydami w Jerozolimie: „Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli Temu, którego On posłał. Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie. Nie odbieram chwały od ludzi, ale poznałem was, że nie macie w sobie miłości Boga” (J 5, 37-42). Sposób, w jaki uprawiają teologię, nie pozwala im poczuć się maluczkim ani wobec Boga, ani wobec innych. Zatracili postawę dziecka w relacji z Bogiem i nie potrafią słuchać i uczyć się ze słów Jezusa. Dlatego nie ma w nich życia, nie ma miłości Boga. Jezus przywołuje prawdę o zmartwychwstaniu, która jest im bliska. Szkoły faryzeuszów zawsze broniły tej prawdy. Jezus mówi do nich o zmartwychwstaniu, jednak inaczej niż oni je pojmują. Rozumieli je jako nagrodę za wierne zachowywanie Prawa. Tymczasem słyszą, że zmartwychwstanie nie zależy od zachowywania Prawa, ale od przylgnięcia do Jezusa.
Kto przyjdzie do Niego i otworzy się na Jego życie, ten doświadczy zmartwychwstania. „Ja podniosę go (anasteso auton)”, czyli sprawię, że zmartwychwstanie, mówi Jezus, wskazując na siebie, źródło życia. Zażyła więź z Nim jest drogą do życia wiecznego182. Jezus potwierdza uroczyście: „Wierzący ma życie wieczne”, tak dosłownie zapisał Jan. Wierzący w Niego. Dlatego z mocą powtarza:
«Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki» (6, 48-51a).
Powtarza swoje wyznanie. Chce, aby usłyszeli je jeszcze raz. Wraca też do wątku manny na pustyni. Konfrontuje ich ze słowami, które wypowiedzieli wcześniej w wersecie 31. Otóż werset 49. trzeba czytać razem z 31. Posłuchajmy: Tłumy mówią: „Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni...” (w. 31), a Jezus odpowiada: „Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli” (w. 49). Manna nie mogła im zapewnić życia na zawsze. Jednak Jezus mówi coś więcej. Prawdziwym powodem, dla którego umarli, było to, że nie słuchali głosu Boga183. Chce, aby tym razem usłyszeli głos posłanego przez Ojca. Nalega z nadzieją, że uwierzą i posłuchają: kto będzie spożywał chleb z nieba, którym jest On sam, ten nie umrze. Uderzające jest to, z jaką mocą Jezus wypowiada i konsekwentnie powtarza słowa o życiu. Czyni to aż jedenaście razy w całej mowie; pięć razy o życiu wiecznym, a sześciokrotnie odwołuje się do wiary słuchaczy. Nie mamy wątpliwości, że Jezus zostawia jedno jedyne przesłanie: On jest chlebem życia, to znaczy źródłem życia, wiecznym, nieprzemijającym. To przesłanie jest w centrum. Nieustannie je rozwija i cierpliwie tłumaczy jak prawdziwy nauczyciel, który prowadzi powoli do punktu kulminacyjnego swego wywodu. Jesteśmy w momencie kluczowym.
Usłyszymy teraz słowa, które wywołają nowe napięcie, większe od poprzedniego. Jezus mówi z mocą:
«Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata» (6, 51b).
Wcześniej mówił o sobie, że jest chlebem, który zstąpił z nieba, co pozwalało Żydom ciągle kojarzyć go z manną. Także wtedy gdy utożsamiając się z chlebem, mówił o jego spożywaniu. Cały czas myśleli o cudownej mannie, która będzie spadać z nieba, jak kiedyś na pustyni. Tymczasem słyszą, że chlebem, o którym mówi, nie jest manna, ale Jego ciało (he sarks mou). Tym samym Jezus wraca do tematu, przy którym już wcześniej oburzeni kręcili głowami. Przypomnijmy, jak szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: „«Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił». Mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: <Z nieba zstąpiłem>» (6, 41-42). Jezus wstrząsa umysłami i sercami wielu obecnych. Słyszą słowa szalone, trudne do przyjęcia dla Żydów184: Bożym chlebem dającym życie wieczne jest Jego ciało. Bóg nie udziela swojego życia poza rzeczywistością ludzkiego ciała. Wprost przeciwnie, to właśnie Jego ludzkie ciało, syna Józefa i Maryi, których dobrze znali, właśnie ono zawiera w sobie Boskie życie.
W Jego ciele Boskie życie i miłość stają się konkretne, organicznie zespolone z ludzką historią. Słowa, które słyszą Żydzi, „ukazują dogłębne współczucie, jakie Chrystus żywi wobec każdej osoby” 185. Ciało Jezusa nie jest jedynie miejscem, w którym objawia się Bóg (J 1, 14). Jego ciało zamienia się w dar Ojca dla świata, który zstępuje z nieba w Jezusie, Jego Synu (J 3, 16). W Nim Bóg szuka zażyłej bliskości z człowiekiem. W Jezusie ta bliskość z Bogiem może być przeżywana przez ludzkie więzi. Bóg jest obecny i w człowieku, i w czasie. Albo się przyjmie takiego Boga, albo się Go odrzuci. Bóg jest w samym sercu ludzkiej historii, w ludzkim ciele. Dla części Żydów, dla których Bóg Święty jest oddzielony, niedostępny, słowa Jezusa brzmią jak bluźnierstwo. Nie mogą uwierzyć i przyjąć, że Boga można oglądać fizycznie, dotknąć, a co dopiero spożywać Jego ciało. Tymczasem Jezus mówi, że jest zstępującym z nieba, który daje swoje ciało na spożycie186. Słuchający otrzymują znak, który będą w stanie przyjąć, jeśli uwierzą Jego Słowu. Jeśli pozostaną przy swoim widzeniu rzeczy i wypracowanych przez siebie „teologicznych wnioskach”, ten znak stanie się dla nich przeszkodą, „kamieniem zgorszenia”.
Sprzeczali się więc między sobą Żydzi, mówiąc: «Jak On może nam dać <swoje> ciało do jedzenia?» (6, 52).
Słyszymy już nie tylko dyskusję, ale prawdziwą kłótnię. Jan napisał: Emachonto, to znaczy „dyskutowali z przemocą”, „kłócili się mocno”, „walczyli ze sobą”. Jego mowa powoduje wrzawę. Stają się źródłem napięcia, podziałów, wprowadzają w kryzys, który wyraża się w pytaniu, które w dosłownym, surowym tłumaczeniu brzmi: „Jak może ten nam dać ciało jego zjeść (fagein)?”. Zachowanie i pytanie Żydów przypomina reakcję ich ojców na pustyni, kiedy dyskutowali z Mojżeszem, wątpiąc w słowa Jahwe, który obiecywał im wodę do picia187. Teraz obietnica staje się nie tylko niewiarygodna, ale wprost gorsząca. Dopóki Jezus w swoim języku używał metafory chleba, dopóty sądzili, że Go rozumieją. Być może odbierali słowa o chlebie jako przenośnię mądrości Bożej. Znany był im symboliczny język o „spożywaniu mądrości”. Ale Jezus precyzuje, że chlebem, o którym mówi, jest Jego ciało, a nie doktryna.
Teraz są już kompletnie zdezorientowani. Kłócą się między sobą, walczą na argumenty, szukając wyjaśnienia, ale go nie znajdują. Są w kryzysie. Tymczasem Jezus nie próbuje łagodzić ich napięcia, nie ucisza ich, ale wykorzystuje tę sytuację, aby jeszcze wyraźniej przekazać im znaczenie słów, które budzą w nich opór i zwątpienie. Ton Jego mowy staje się uroczysty. Tak dzieje się zawsze, kiedy zaczyna od słów: „Zaprawdę, zaprawdę (amen, amen)”: Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił — nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali.
Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki». To powiedział, nauczając w synagodze w Kafarnaum (6, 53-59).
Wyjaśniając im swoje słowa, Jezus kolejny raz podkreśla, że aby mieć życie, trzeba spożywać Jego ciało. W tym momencie dopowiada słowa, które z całą mocą potwierdzają i dopełniają wyznania o spożywaniu Jego ciała. Mówi, że aby mieć życie, trzeba także pić Jego Krew (to haima). Jeszcze mocniej konfrontuje ich z wiarą w Jego słowa. Czy są w stanie Mu uwierzyć? Picie krwi było absolutnie potępiane przez Torę188. W tradycji biblijnej krew jest zasadą życia. Dlatego właśnie pytali, jak On może nam dać do jedzenia swoje ciało? Mówiąc o piciu Jego krwi, Jezus wyjaśnia, że da im swoje ciało do spożycia przez swoją śmierć! Kiedy Jego Krew będzie oddzielona od ciała z powodu przemocy i nienawiści oprawców, wtedy objawi się pełnia życia, które jest w Nim. Umierając, wyda (odda) Ducha miłości, z którego wytryśnie źródło życia, podobnie jak krew i woda z boku Jezusa (J 19, 34)189. To właśnie w Jego Ciele i Krwi jest życie, czyli Duch miłości, Duch Ojca i Syna przekazywany światu. To On — Syn Człowieczy — jest Ciałem, które wydaje się za wielu. On jest zasadą i jedynym źródłem życia. Spożywać Ciało i Krew Jego oznacza wejść z Nim w pełną i zażyłą komunię życia: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”. Trwa (menei), czyli pozostaje, przebywa, uczestniczy w życiu i przyjaźni ukochanej osoby. Wierzyć w Jezusa Chrystusa oznacza wyznać, że poza Nim naprawdę nie ma życia. Nie istnieje pełnia życia bez przylgnięcia do Niego i przyswajania Jego Osoby mocą Ducha, którego On sam udziela. Jan zapisał te słowa z myślą o wspólnocie gromadzącej się na celebracjach eucharystycznych. Przypomina o więzi sakramentalnej, jaka ma miejsce w Eucharystii, podczas Komunii. Eucharystia jest ciągłą „prowokacją” Jezusa — pytaniem o całkowitą więź z Jego życiem nie tylko w czasie celebracji Wieczerzy Pańskiej. W Komunii eucharystycznej wyznajemy, że w każdej chwili codzienności nikt poza Nim nie jest w stanie zagwarantować nam pełni życia. Dlatego Jan cytuje słowa Jezusa, który mówi z mocą: „nie macie życia w sobie” (ouk echete) — nie znajdziecie życia, nie będziecie żyli, nie zrozumiecie życia. On jest słowem Ojca, tego samego, który codziennie darował Izraelitom mannę i mięso na pustyni. On jest jedyną „Manną”.
W tym momencie Jan zwraca naszą uwagę na drugą grupę słuchaczy — na uczniów (mathetes), a więc na tych, którzy chodzą za Nim stale, bezpośrednio mu towarzysząc. Pokazuje nam z bliska ich zachowanie. Słyszymy, co mówią:
A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» (6, 60).
Jan chce nas zachęcić, abyśmy weszli w tłum uczniów, zmieszali się z nimi i na własne oczy zobaczyli, jak wielu zaczyna „kręcić głowami” i utyskiwać Jezusowi. Jan pisze, że grupa niezadowolonych tworzy pokaźną liczbę. Nie wszyscy się opierają, ale jest ich polloi, co można także rozumieć: większa część spośród wszystkich190. Najpierw stwierdzają, że Jego słowo jest twarde (skleros), to znaczy trudne do zrozumienia, do rozgryzienia, nigdy wcześniej nie słyszane. Takie słowo budzi opór i pogarsza samopoczucie. Swój stan ducha zdradzają w kolejnych słowach. Reagują spontanicznie: „Kto może (dynatai) tego słuchać?”. W wyznaniu uczniów ujawnia się pewna dramaturgia. Zauważmy kontrast:
Wcześniej pod wpływem znaków, które widzieli, chcieli obwołać Jezusa królem. Teraz twierdzą, że Jego Słowo (Logos) jest twarde (skleros). To, co mówi, powoduje, że czują się urażeni, dlatego zaczynają się buntować.
Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać (6, 61-64).
Jezus poznaje ich myśli. Słyszy, że szemrzą, utyskują. Nazywa głośno ich stan ducha: gorszą się. Zgorszenie (to skandalon)191 oznacza dosłownie kij — przeszkodę znajdującą się na drodze, o którą przewracają się przechodzący. Jezus wskazuje na przeszkodę, która nie pozwala uczniom dalej Go słuchać i Mu wierzyć. Jest w ich sercu. Poczuli się dotknięci tym, że mówi o śmierci, a ta jest przecież porażką, końcem wszystkiego. Mają inne wyobrażenie swojego Mistrza i króla. Chcą Jego wyniesienia, triumfu na ziemi. Rozważania uczniów stają się dla nich przeszkodą. Dlatego Jezus stara się ich przyciągnąć do siebie, aby uchwycili się Jego Słowa, a nie skupiali się na swoich rozterkach. Bowiem twarde serce czyni twardym słowo! Nie zrozumieli obietnicy życia, która płynie z przylgnięcia do Jezusa. Uświadamia im, że Jego śmierć za życie świata nie jest upadkiem i zejściem na zawsze do szeolu. Zobaczą Go wstępującego do nieba192. To Duch daje życie wieczne, a nie ciało. Dlatego mówi, że ciało na nic się nie przyda. Przecież jako Żydzi byli przekonani, że bez Ducha Bożego rzeczy fizyczne same w sobie nie mają wartości193. Chce, by uchwycili się Jego Słowa, a nie swojego myślenia, które nie pomaga nic (ouk ofelei ouden). Przekonuje ich, że Jego słowa są duchem i życiem. Z bólem jednak wyznaje, że są również i tacy, którzy chodzą za Nim, a nie wierzą. Jan, cytując słowa Jezusa, używa czasu teraźniejszego. Są więc tacy, którzy nie wierzą w momencie kryzysu i pozostają wątpiący, niewierzący. Zdumiewający jest komentarz Jana, który przerywając na chwilę relację, zwraca się do nas i mówi z przekonaniem: Jezus wiedział od początku (eks arches), którzy są niewierzącymi, co w kontekście całej relacji oznacza, że wiedział o tym od początku swojej działalności publicznej. Wiedział także, że wśród nich jest uczeń, który go wyda. Pośród nich są więc tacy, którzy w chwili kryzysu i buntu nie potrafią oprzeć się na Jego Słowie. Próbuje podnieść ich i przekonać, że będzie to dla nich możliwe, jeśli zwrócą się do Ojca:
Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca» (6, 65).
Wiara w Niego, zwłaszcza w chwili kryzysu, jest łaską Ojca. Jezus wręcz stwierdza, że nikt (oudeis), ani jeden człowiek nie może przyjść do Niego bez daru Ojca. Chce, żebyśmy sobie przypomnieli, co powiedział już wcześniej o Ojcu. Warto więc to wyznanie Jezusa usłyszeć razem z wcześniejszymi: „Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie...” (6, 37); „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał” (6, 44); „Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie”; „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca»” (6, 65). W tych czterech wyznaniach Jezusa można zauważyć niezwykłą aktywność Ojca: To On daje (przekazuje), pociąga, naucza, daje194.
Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło (6, 66).
Zapisał: Od tego czasu (ek toutou), od tego (momentu). Nie chodzi jednak o moment określający czas. Odeszli w momencie, w którym usłyszeli gorszące ich słowa. Odtąd nie potrafili już uchwycić się Jego Słowa. Widzimy, jaki proces napięcia i kryzysu w wierze ukazuje nam Jan. Od entuzjazmu, przez euforię i próbę obwołania Jezusa królem, do szemrania, utyskiwania, kłótni, buntu, obrażenia się i odejścia. Cały ten proces związany jest z relacją do Jezusa i Jego Słowa, które ma swoje centralne przesłanie: „Ja jestem chlebem życia”. Gdyby się go uchwycili, zaprowadziłoby ich do głębokiej komunii z Jezusem. Kiedy się buntują przeciw Niemu, staje się dla nich kamieniem zgorszenia, o który się przewracają. Odchodzą. Jan pisze: „Wycofali się”. Dosłownie tłumacząc: „Odeszli do tyłu (apelthon eis ta opiso)”. Pamiętamy to określenie z relacji św. Marka, kiedy to uczniowie przywołani po imieniu stanęli do Jego stronie (apelthon pros auton) 195. Teraz Jan pisze, że stanęli po przeciwnej stronie — z tyłu. Już z Nim nie chodzili. Dosłownie cytując Jana: zaczęli „krążyć”, jakby błąkać się bez celu, zaczęli chodzić własnymi drogami, zeszli z dróg Jezusa.
Jan zwraca naszą uwagę na ostatnią grupę słuchaczy. Są nimi apostołowie — najbliżsi Jezusowi spośród wszystkich. Zauważmy, że ich zachowanie mocno kontrastuje z postawami opisanymi do tej pory. Jezus sam prowokuje Dwunastu, aby się jasno opowiedzieli: Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym» ( 6, 67-69).
Jezus jest świadomy, że przeżywają kryzys. Nie przemilcza ich napięcia. Wykorzystuje ten stan, w którym mogą jeszcze bardziej do Niego przylgnąć, uchwycić się Jego Słowa, zaufać Mu. Zostawia im jednak wolność. Jakby sugerował, że jeśli chcą, mogą odejść. Odpowiedź Piotra staje się wydarzeniem przełomowym o wielkim znaczeniu dla Dwunastu. Jest znakiem wiary, która dojrzewa do doświadczenia zjednoczenia, przyjaźni, intymnej bliskości, bez której nie ma życia: „Panie, do kogo odejdziemy (apeleusometha)”? Tymi słowami wyraźnie wskazuje na Jezusa i bezcelowość życia poza Nim. On jest jedyną motywacją ich życia, zwłaszcza teraz, kiedy przeżywają chwile kryzysu. On jest jedynym Słowem, którego mogą się uchwycić, widząc, jak inni się chwieją i odchodzą. Wyznanie Piotra ujawnia jednak coś więcej: zażyłość w relacji z Jezusem. Jest to więź silna, osobowa. On jest jedynym ich oparciem, jedynym przyjacielem, do którego mogą się udać. Do tego wyznania dodaje słowa, w których powtarza wcześniejsze wyznanie Jezusa: „Ty masz słowa życia wiecznego”. Uchwycili sedno Jego przesłania. Jezus wyznał: „Ja jestem chlebem życia”, a Piotr odpowiada: „Ty masz słowa życia wiecznego (zoes aioniou)”. Jest dla nich słowem życia wiecznego, rozumianym tutaj w znaczeniu semickim: jest istotą ich egzystencji; mocą, zdolnością i energią życia. Z ust Piotra słyszymy niezwykłe wyznanie wiary: Jezu, Ty masz słowa bezgranicznej mocy. Jeśli mówisz, że Twoje Ciało i Krew są do spożycia, to Twoje słowa są zdolne uczynić to, co mówisz196. Tym samym wyznaje w imieniu Dwunastu, że wiara oznacza dla nich relację życia z Nim samym. Są zdolni przylgnąć do Jego życia, ponieważ oparli się na Jego Słowie. Wiara pozwala im przeczuwać, że jedynie w Nim jest życie. Potwierdzają to kolejne słowa Piotra: „A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym”. Kefas odwołuje się do dwóch doświadczeń, które w Ewangelii Jana są kluczowe w relacji z Jezusem. Wyznaje, że ich wiara potrafi przejść ponad zewnętrzne poznanie. Wewnętrznie doświadczają, że On jest Świętym Boga. Poznali (egnokamen), to znaczy są przekonani, że tak jest. Stało się to możliwe dzięki Słowu, które przyjęli. Jego słowa są Duchem i życiem; mają zdolność przenikania do głębi i wprowadzają w relację z żywym Bogiem. Tym samym wyznaje, jak wielką moc ma Słowo Jezusa. Tchnie w nim Duch życia. Tylko On mógł ich doprowadzić do tak przekonującego poznania Jezusa.
Spełnia się obietnica Jezusa: „Duch daje życie” (J 6, 63). Wprowadza ich w życie Jezusa i pozwala w nim uczestniczyć. Dlatego Piotr wyznaje, że On jest Świętym Bożym (ho hagios tou Theou), co oznacza konsekrowanym przez Ducha (por. J 1, 32).
Wydarzenie opisane przez Jana zawiera jeszcze jedno wstrząsające wyznanie, mocno kontrastujące z tym, co przed chwilą powiedział Piotr:
Na to rzekł do nich Jezus: «Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem». Mówił zaś o Judaszu, synu Szymona Iskarioty. Ten bowiem — jeden z Dwunastu — miał Go wydać (6, 70-71).
Jezus daje nam do zrozumienia, że pośród Dwunastu, w imieniu których mówił Piotr, jest jeden, który eks arches — od początku Jego publicznej działalności (J 6, 64) nie jest otwarty na Jego słowa. Nie doświadcza życia pochodzącego od Niego, ponieważ nie jest otwarty na Ducha. Nie wierzy. Nie ma w nim wewnętrznego poznania Jezusa. Jezus używa mocnych słów: „Jeden z was jest diabłem (diabolos)” (J 6, 70), to znaczy oszczercą, przeszkodą w procesie wiary. Podąża w kierunku niewiary i śmierci. Jan dopowie, że chodzi o jednego z Dwunastu, o Judasza, który Go wyda. A więc jest ktoś, kto zewnętrznie jest bardzo blisko Jezusa, ale nie czerpie z Niego życia. Wydaje Jezusa i tym samym zabija w sobie życie. Nie potrafiąc oprzeć się na Jego Słowie, staje się oszczercą, oskarżycielem, przeciwnikiem Słowa. Judasz jest bolesnym obrazem niewierzących, którzy pozornie wydają się przynależeć do Boga, a w rzeczywistości są daleko od Niego. Przypomnijmy sobie słowa z początku mowy Jezusa: „Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał” (J 6, 29). Jeden z Dwunastu jest przeciwnikiem dzieła Bożego, ponieważ jego relacja z Jezusem jest tylko pozorna. Pozostaje na zewnątrz Jego Słowa. Nie czerpie życia ze źródła, które tryska obok niego.
Ostatnie słowa rozdziału 6. uczą nas ogromnej pokory. Wiara jest procesem, w którym jest miejsce na entuzjazm, euforię, napięcia, powątpiewania, a nawet utyskiwania i bunt. Kto jednak ostatecznie uchwyci się Jego Słowa, ten odnajdzie klucz do życia. Ponieważ Jego słowa są Duchem i życiem. Duch, który tchnie w Słowie, zdolny jest przełamać w nas każdy opór, zaporę i dać nam życie. Można też zamknąć się na Ducha pełnego mocy. Nawet najbliższy uczeń Jezusa może pozostać zamknięty na przyjaźń z Nim. Może być daleko od Jezusa.
Prośmy, abyśmy w ostatnich słowach Jezusa usłyszeli Jego pełne bólu i tęsknoty wyznanie. Idźmy zbierać w meditatio Słowo, które Jezus, nasz Przyjaciel i Oblubieniec, z miłością przygotował dla nas, abyśmy mieli życie. Prośmy Ojca, aby nas nauczył, jak słuchać Jego Słowa i aby nas pociągnął do Jezusa. Prośmy o Ducha Ojca, abyśmy mogli się karmić Słowem Jezusa, który wyznaje: „Ja jestem chlebem życia”. W tych słowach otrzymujemy od Niego znak kruchy jak chleb, który przecież, mocą Jego słowa, staje się Jego Ciałem. Niech w naszym zgłębianiu Jego słowa towarzyszy nam wyznanie wiary Piotra: „Ty masz słowa życia wiecznego”.
169 Por. C.M. Martini, Kochać Jezusa..., s. 16.
170 Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo..., s. 307.
171 Por. tamże..., s. 308; K. Romaniuk, A. Jankowski, L. Stachowiak, Komentarz praktyczny..., s. 463.
172 W Starym Testamencie „chlebem z nieba” nazywana jest manna: Ne 9, 15; Wj 16, 15; Lb 11, 7-9; Ps 78, 24.
173 D. Stern komentuje: „Jaki cud dla nas uczynisz? Dziwne to pytanie jak na ludzi, którzy dopiero co widzieli jeden z Jego cudów (w. 10-14). Najwyraźniej są skłonni pomniejszyć jego wagę, powołując się na cud równie wielki, a może i większy: Nasi ojcowie jedli mannę”, w: Komentarz żydowski..., s. 290.
174 Por. G. Nolli, Evangelo secodno Giovanni..., s. 216.
175 W pytaniu: „Jakiego więc dokonasz znaku...”, Jan pomija rodzajnik, podkreślając, że chodzi o naturę i jakość znaku. Por. G. Nolli, Evangelo secodno Giovanni..., s. 215. Jan po raz kolejny daje nam do zrozumienia, jak ważną rolę w otwarciu się na doświadczenie wiary odgrywają znaki i zdolność ich odczytywania. C.M. Martini zostawia nam cenne dopowiedzenie: „Wiara taka, jak opisuje ją Ewangelia św. Jana, osiąga swój przedmiot jedynie poprzez świadectwa i znaki; dlatego w swojej zasadniczej strukturze spełnia dwa warunki: zdolność interpretowania znaków i zdolność wykraczania poza znaki. Warto tutaj zastanowić się, jakie przeszkody stoją na drodze obydwóm zdolnościom (...). Pierwszą z tych przeszkód jest skupianie uwagi na rzeczy będącej „znakiem” (6, 26) (...). Chleb był znakiem; otrzymali oni rzecz, ale nie zrozumieli znaku jako takiego, nie uchwycili jego prawdziwej wartości (...). Drugą przeszkodą jest coś, co nazwałbym „obsesją mesjanistyczną”; mówi się o niej w 6, 14. Także tutaj chodzi o błędną interpretację znaku (...). Obsesja znalezienia Mesjasza sprawia, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć znaczenia tego, co uczynił Jezus. Trzecia postawa, która ukazuje naszą niezdolność zrozumienia znaków, polega na samowystarczalności religijnej. Ilustruje się ją w różnych fragmentach, ale przede wszystkim w 9, 41: „Jezus powiedział do nich: «Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: <Widzimy>, grzech wasz trwa nadal»”. Taka przeszkoda uniemożliwia jakąkolwiek dyskusję o wierze: ponieważ uważacie, że widzicie, czyli, że jesteście samowystarczalni na mocy waszego, już ukształtowanego systemu, nie możecie pojąć znaczenia tego, co się dzieje. Znajdujemy tutaj niektóre dramatyczne przejawy tak zwanej ironii św. Jana, w: C.M. Martini, Kochać Jezusa..., s. 97—98.
176 D. Stern komentuje: Jeszua koryguje dokonaną przez nich egzegezę Tanach — oni sądzą, że podmiotem w cytowanym w 31. zdaniu jest Mosze, tymczasem jest to mój Ojciec, Bóg”, w: Komentarz żydowski..., s. 291.
177 Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo di Giovanni..., s. 308.
178 Por. H. Strathmann, Il Vangelo di Giovanni, Editrice Brescia, Paideia 1973, s. 202.
179 Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo di Giovanni..., s. 309—310.
180 D. Stern, Komentarz żydowski..., s. 291.
181 Por. Tamże..., s. 316—317.
182 Por. Tamże, s. 317.
183 Zob. Lb 14, 21-23; Joz 5, 6; Ps 95, 7 nn. Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo di Giovanni..., s. 319.
184 Zob. D. Stern, Komentarz żydowski..., s. 293—294.
185 Benedykt XVI, Posynodalna adhortacja apostolska „Sacramentum Caritatis”, Watykan 2007, nr 88.
186 Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo di Giovanni..., s. 320.
187 Zob. Wj 17, 2; Lb 20, 3.13.
188 Rdz 9, 4: „Nie wolno wam tylko jeść mięsa z krwią życia”; Kpł 3, 17: „To jest ustawa wieczysta na wszystkie czasy i na wszystkie pokolenia, we wszystkich waszych siedzibach. Ani tłuszczu, ani krwi jeść nie będziecie »!”; Kapł 17, 10-11: Jeżeli kto z domu Izraela albo spośród przybyszów, którzy osiedlili się między nimi, będzie spożywał jakąkolwiek krew, zwrócę oblicze moje przeciwko temu człowiekowi spożywającemu krew i wyłączę go spośród jego ludu. Bo życie ciała jest we krwi...”. Zob. także Pwt 12, 16.23-25.
189 Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo di Giovanni..., s. 321—322.
190 Por. G. Nolli, Evangelo secodno Giovanni..., s. 241.
191 Zob. H. Balz, G. Schneider (red.), Dizionario Esegetico..., s. 1348 nn.
192 Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo di Giovanni..., s. 328.
193 Por. D. Stern, Komentarz żydowski..., s. 293.
194 Por. J. Mateos, J. Barreto, Il Vangelo di Giovanni..., s. 329—330.
195 Zob. K. Wons, Uwierzyć Jezusowi..., s. 126—127.
196 Por. G. Nolli, Evangelo secodno Giovanni..., s. 249.
opr. aw/aw