Sarna

Fragmenty książki "Uwierzcie w Anioła" w której autor zebrał relacje świadków, którzy doświadczyli anielskiej pomocy

Sarna

Grzegorz Fels

Uwierzcie w Anioła

Dom Wydawniczy Rafael
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7569-402-4

Spis wybranych fragmentów
Wprowadzenie
ZWYKLI LUDZIE, KTÓRYM POMOGLI ANIOŁOWIE — PRAWDZIWE HISTORIE
Anioł ratuje tonących
Bóg przez swych aniołów chroni przed śmiercią i kalectwem na drodze
Dwa aniołki
Sarna
Anioł odciąga spod kół pędzących samochodów
Anioł ratuje samobójcę

Sarna

Po jednej z lekcji na temat aniołów w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Gustawa Morcinka w Rudzie Śląskiej, gdzie katechizuję, jeden z uczniów dał interesujące świadectwo anielskiej pomocy, jakiej doświadczył on sam i jego rodzina podczas podróży samochodem. Poprosiłem, by je spisał na potrzeby niniejszej książki, za co mu w tym miejscu serdecznie dziękuję. Oto jego historia:

 

Pewnego majowego dnia wraz z rodziną udałem się samochodem do Niemiec na komunię mieszkającej tam kuzynki. Jechaliśmy nocą, aby rano dotrzeć do celu. Około godziny piątej nad ranem, tradycyjnie, jak zawsze podczas długiej jazdy, rozpoczęliśmy wspólną modlitwę. Trwała ona około pół godziny.

Na terenie państwa niemieckiego jechaliśmy autostradą ze średnią prędkością 130 km na godzinę.

Gdy zajmowaliśmy akurat środkowy pas jezdni, nagle usłyszałem huk. Okazało się, że... uderzyliśmy w sarnę! Samochód jadący obok nas prawym pasem gwałtownie zahamował, po czym obrócił się wokół swej osi i wpadł do rowu — my zaś spokojnie wyhamowaliśmy. Po obejrzeniu naszego pojazdu okazało się, że poza stłuczonym reflektorem nie mamy na samochodzie innych szkód będących oznaką tego uderzenia. Co jednak najważniejsze, nikomu z nas nic się nie stało — byliśmy cali i zdrowi.

Zauważyłem, że jadący obok nas samochód (ten, który ostatecznie wpadł do rowu), był dosyć mocno poturbowany, ale nikt nie zginął.

Do dnia dzisiejszego zastanawiam się nad przebiegiem tamtego zdarzenia. Przecież gdyby tata, który wówczas kierował autem, choć lekko skręcił kierownicą, mogłoby się to — przy takiej prędkości — skończyć dla nas tragicznie. Przecież po lewym pasie także jechał samochód, który akurat w tym momencie nas wyprzedzał!

Uważam, że pomogła nam wtedy ufna modlitwa. Po prostu „Ktoś” nad nami czuwał i uratował z opresji.

Karol Czyszczon

Ruda Śląska 25 II 2011

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama