Na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości czytamy następującą definicję: „mediacja to sposób na wypracowanie satysfakcjonującego strony rozwiązania sporu na drodze dobrowolnych i poufnych rozmów. Rozmowy te prowadzi mediator – bezstronna i neutralna osoba trzecia. Do jego zadań, w czasie trwania mediacji, należy wspieranie komunikacji, łagodzenie ewentualnego napięcia lub stresu i pomoc w osiągnieciu porozumienia”. Czy Kościół powinien być mediatorem między skłóconymi osobami, grupami, prowadzącymi wojnami państwami? Na pierwszy rzut oka nasuwa odpowiedź pozytywna. Wydaje się przecież, że Kościołowi zależy na porozumieniu międzyludzkim i pokoju. Tym bardziej, że Kościół jawi się w wielu miejscach jako autorytet społeczny. Sprawa mediacja kościelnych jest jednak bardziej złożona.
Przyjrzyjmy się dzisiejszej Ewangelii: „Wtedy ktoś z tłumu rzekł do Niego: Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem. Lecz On mu odpowiedział: Człowieku, któż Mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?” To, że ktoś zwrócił się właśnie do Nauczyciela z Nazaretu z prośbą o pomoc w rozwikłaniu sporu, świadczy, że sam Jezus był dla niego wielkim autorytetem. Jednak ku zaskoczeniu świadków tamtej sceny i nas słuchających tej Ewangelii Jezus nie wchodzi w rolę mediatora czy rozjemcy. Używając współczesnego języka zapytamy: czyżby Jezusowi nie zależało na dialogu, porozumieniu i pokoju międzyludzkim? Zadaniem Jezusa było głosić prawdę o królestwie Bożym, czyli o wiecznym zbawieniu oraz wzywać ludzi do nawrócenia. Owszem, Jezus zaradzał bieżącym potrzebom ludzkim: uzdrawiał chorych, by przywrócić im zdrowie, rozmnażał chleb, by nakarmić głodnych, przemienił wodę w winą, by wesprzeć nowożeńców. Jednak wszystkie cudy Jezusa były znakami nadchodzącego królestwa niebieskiego i prowadziły do budzenia wiary u świadków tych wydarzeń. Podobnie św. Paweł nauczał, przypominając o ostatecznym celu życia, którym jest niebo. Słyszeliśmy dziś w drugim czytaniu jego słowa: „Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi”.
W odniesieniu do spraw majątkowych Jezus uznał, że ważniejsze od rozwiązywania konkretnych sporów jest głoszenie nauki o właściwym podejściu do własności materialnej. Przede wszystkim Jezus stanowczo przestrzega przed chciwością. Najpierw mówi: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie jest zależne od jego mienia”. Następnie opowiada przypowieść, w której nie tyle potępia przedsiębiorczość gospodarza, ile jego skrajnie hedonistyczne podejście do życia; gospodarz tak mówi: „I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!”. Z tym nastawieniem na przyjemność wiązało się zamknięcie swego życia w doczesności. I z tego właśnie zapatrzenia w jedyni ziemskie sprawy wyrywa go sam Bóg, który rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Jezus nie ocenia negatywnie posiadania dóbr materialnych, jednak przestrzega przed całkowitym uzależnieniem się od nich, a w obliczu nieuniknionej śmierci człowieka pokazuje ich znikomość. I takie przesłanie dostają dwaj skłóceni o majątek bracia. Jezus przypomniał o tym, co było głównym tematem Jego nauczania: o życiu wiecznym, którego osiągnięcie jest możliwe jedynie poprzez nawrócenie, także poprzez nawrócenie w sprawach materialnych i finansowych. A św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu dopowiada, że chciwość jest dlatego groźna, bo staje się bałwochwalstwem. Taka chciwość stawia sprawy materialne w miejsce Boga. I dlatego tym bardziej wymaga nawrócenia.
Wracamy zatem postawionego pytania: czy Kościół powinien prowadzić mediacje? Kościół powinien przede wszystko czynić to, co czynił Pan Jezus: prowadzić ludzi do zbawienia, czyli do życia wiecznego. Kościół nie tyle powinien prowadzić mediacje między skłóconymi stronami, ile powinien głosić prawdę Bożą w oparciu, o którą będzie możliwe rozwiązanie sporów.
Warto tu przywołać dwie sytuacje: pierwszą dotyczącą małej społeczności, jaką jest małżeństwo, drugą – odnoszącą się do wielkich społeczności międzynarodowych. Dziś prowadzi się, nieraz zlecane przez sąd, mediacje rozwodowe, w których chodzi o to, by pomóc osobom rozwiązać kwestie konfliktowe i sporne i by w oparciu o wynegocjowane porozumienia łatwiej podejmować rozstrzygnięcia sądowe. Tak są rozumiane mediacje w podanej na początku rozważań definicji zamieszczonej na stronie ministerialnej. Jednak Kościół nie powinien być „bezstronnym i neutralnym mediatorem”, którego celem jest doprowadzenie do dogadania się zwaśnionych stron, ale powinien głosić prawdę o świętości i nierozerwalności małżeństwa, wzywać do nawrócenia i pojednania. Jeśli w Kościele podejmowane są mediacje małżeńskie, to mają one na celu zawsze ratowanie małżeństwa, poprzez wezwanie do nawrócenia, które prowadzi do odbudowania więzi małżeńskiej.
Także w sprawach międzynarodowych Kościół nie jest neutralnym mediatorem, prowadzącym do jakiegoś politycznego kompromisu. Kościół winien głosić wyraźnie prawdę w oparciu, o którą będzie możliwe rozwiązywanie bieżących sporów. Na pewno, zgodnie z dzisiejszą Ewangelią Kościół jest wezwany do głoszenia przestrogi przed chciwością, także przed imperialną chciwością, prowadzącą do niesprawiedliwej agresji na inne państwo. Kościół jest wezwany do głoszenia prawdy o prawie do obrony własnej ojczyzny. Kościół ma też głosić trudną naukę o miłości nieprzyjaciół, wzywając, by słuszna i właściwa obrona własnego kraju rodziła się z miłości do Ojczyzny, a nie z nienawiści do agresora. Realizacja takiej nauki jest niezwykle trudna, dlatego też rolą Kościoła jest modlitwa o łaskę Bożą i dary Ducha Świętego dla tych, którzy są odpowiedziani za decyzje społeczno-polityczne.
I jeszcze jedno pytanie: czy celem działalności Kościoła jest pokój społeczny? Kościół rzeczywiście głosi pokój, ale pokój przyniesiony przez Jezusa. To pokój, który rodzi się w sercu wraz z pojednaniem się człowieka z Bogiem. Taki wewnętrzny pokój jest zapowiedzią eschatologicznego pokoju, który nastąpi w Królestwie Bożym. W aktualnym życiu tak jak Jezus, tak i Kościół powinien głosić prawdę o zbawieniu. Jeśli byłaby ona przyjęta przez wszystkich przybliżyłaby szybko panowanie królestwa Bożego i nie byłoby kłótni ani wojen. Jednak nauka o zbawieniu tak często nie jest przyjmowana przez ludzi i dlatego prowadzi wręcz do rozłamów i niezgody. Będzie o tym opowiadać Ewangelia czytana za dwa tygodnie: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam”. A zatem nie chodzi o pokój za cenę prawdy o zbawieniu, ale o prawdę, która nieprzyjęta prowadzi czasem do rozłamów.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.