Kamala Harris jest „głosem administracji Bidena w sprawie aborcji”, dlatego jej ewentualna nominacja w wyścigu prezydenckim może się odbyć kosztem głosów części katolików – pisze „National Catholic Register” po tym jak Joe Biden zrezygnował z ubiegania się o ponowny wybór na urząd prezydenta USA i wskazał na swoją następczynię obecną wiceprezydent.
Prezydent USA Joe Biden zrezygnował z ubiegania się o reelekcję. Ogłosił to w mediach społecznościowych w niedzielę 21 lipca. Jednocześnie Biden wyraził też poparcie dla kandydatury obecnej wiceprezydent Kamali Harris, która miałaby go zastąpić w starciu z kandydatem Partii Republikańskiej Donaldem Trumpem. Obecnie jednak nie wiadomo, jak będzie wyglądać dalszy proces wyboru kandydata Partii Demokratycznej. Formalną decyzję w tej sprawie podejmą wkrótce delegaci na konwencji Demokratów.
Ewentualną kandydaturę Harris w świetle oczekiwać elektoratu katolickiego analizuje „National Catholic Register”, wydawana w Stanach Zjednoczonych od niemal 100 lat katolicka gazeta.
Zdaniem jej felietonisty, Petera Laffina, hipotetyczny awans Kamali Harris na szczyt listy Demokratów zadowoliłby „kluczowe w polityce Partii Demokratycznej lobby zwolenników aborcji”.
W opinii publicysty, obecną wiceprezydent od dawna uważa się za „głos administracji Bidena w sprawie aborcji”. Laffin przypomina, że Harris jest jedynym wiceprezydentem, który kiedykolwiek odwiedził klinikę aborcyjną. Chodzi o wizytę z marca br. w ośrodku w Minnesocie, prowadzonym przez wpływową organizację Planned Parenthood. Harris zyskała tym samym uznanie w swoim okręgu wyborczym za gotowość do zdecydowanej obrony praktyk aborcyjnych, czym wyraźnie odróżniła się od Joe Bidena, który, zdaniem publicysty, unikał nawet wypowiadania na głos słowa „aborcja”.
Cytowany przez gazetę Richard Dougherty, dziekan studiów politycznych na Uniwersytecie w Dallas, uważa, że pomimo elektryzującego wpływu, jaki nominacja Kamali Harris mogłaby mieć na wyborców popierających aborcję, może to nastąpić kosztem głosów części katolików.
„Może to mieć wpływ na wyborców, którzy byliby skłonni zawiesić ocenę stanowiska kandydata Baracka Obamy, a następnie Joe Bidena, w kwestii aborcji” – powiedział Dougherty w rozmowie z „National Catholic Register”. „Wiceprezydent Harris w swojej karierze bardzo wyraźnie dawała do zrozumienia, że popiera bardzo szerokie prawa do aborcji, co odróżnia ją od jej poprzedników, którzy odnieśli wyborczy sukces” – dodał politolog.
Katolicka gazeta przypomniała pełne emocji wystąpienie Harris w pierwszą rocznicę ogłoszenia wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego w sprawie Dobbs przeciwko Jackson Women's Health Organization, uchylającego orzeczenie Roe przeciwko Wade z 1973 r., które dawało konstytucyjne prawo do aborcji w USA. Podczas przemowy w Karolinie Północnej Harris krzyczała: „Jak oni mogli? Jak śmieli zaatakować podstawową opiekę zdrowotną? Jak śmieją atakować nasze podstawowe prawa? Jak śmieją atakować naszą wolność?”.
W ostatnich miesiącach – zwraca uwagę gazeta – ekipa Joe Bidena skierowała Harris na kampanijny szlak w ramach serii wydarzeń zwanych „Walka o wolności reprodukcyjne”, która obejmowała przystanki w tzw. swing states, takich jak Pensylwania i Arizona, czyli stanach, w których liczba demokratycznych i republikańskich wyborców jest mniej więcej taka sama, a o zwycięstwie decyduje niewielka liczba głosów. Często to właśnie wynik wyborów w tych „stanach niezdecydowanych” ma istotny wpływ na to, kto zasiądzie w Białym Domu.
Według „National Catholic Register”, nie ma wątpliwości, że prezydencka kampania Harris jeszcze bardziej podkreśliłaby temat aborcji, biorąc pod uwagę przewagę Partii Demokratycznej w tej kwestii w sondażach. Według badania opublikowanego w czerwcu br. przez Instytut Gallupa, 54 proc. dorosłych Amerykanów deklaruje postawę „pro-choice”, podczas gdy 41 proc. – „pro-life”.
Kristan Hawkins, przewodnicząca grupy pro-life Students for Life of America, postrzega potencjalny awans Harris jako wyraźne zagrożenie dla sprawy życia.
„Harris chce aborcji bez ograniczeń, opłacanej przez podatników, bez poszanowania praw sumienia swoich współobywateli” – mówi Hawkins w rozmowie z „National Catholic Register” i dodaje, że „lobby aborcyjne z pewnością zarobiłoby miliony dolarów na lobbowaniu w administracji Kamali Harris”.