Fragment książki "Święte pawie i baranki Boże. Folwark ewangeliczny", każde opisane zwierzę demaskuje ludzkie wady, wskazuje schemat zachowań i pobudza do pracy nad sobą
Alessandro Pronzato Święte pawie i baranki Boże. |
|
„Idźcie i powiedzcie temu lisowi... dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze...” — odpowiedział Jezus faryzeuszom, którzy chcieli Go ostrzec przed Herodem Agryppą (Łk 13,32-33).
Mamy parę zgłodniałych lisów, które wałęsają się w pobliżu świątyni, i ciągle pojawiają się nowe. Lisy, które węszą łakomy kąsek: sukces, pieniądze, prestiż, karierę, sławę, władzę, korzystną przyjaźń z najwyższym kapłanem (z późniejszym nawykiem głupiego donoszenia na rzekomych heretyków).
Jednak droga, którą przeszedł Jezus w kierunku Jerozolimy aż na wzgórze zwane Kalwarią, nie jest drogą przez nich uczęszczaną.
W dzisiejszym Kościele są tacy, którzy chcą naiwnie głaskać pobożnie wyczesaną skórę niektórych na pozór łagodnych lisów, pokazujących jednak często ostre zęby. Należy powiedzieć im brutalnie: my idziemy własną drogą. Świątynia nie ma wam do ofiarowania kurników do ograbienia.
Podstawowym testem, który weryfikuje prawdziwe intencje, jest krzyż. Lisy posiadają niezawodny węch, gdy chodzi o łup. Jednak na Kalwarii wieje ostry wiatr, którego nie lubią. Na Kalwarii nie ma odpowiednich „miejsc”.
W klerykalnym ZOO nie brakuje także starych lisów: jeśli chodzi o przebiegłość i spryt, mogłyby współzawodniczyć nawet z Herodem.
opr. ab/ab