Czy Jezus jest ośrodkiem, centrum mojego życia? Czy naprawdę jest Panem mojego czasu wolnego, wakacji, lektur, spotkań, wyborów, życia?
Chrześcijaninem jest się wszędzie. W pracy, w domu, podczas zabawy, na ulicy, na wakacjach. Obecność Jezusa ma nas mobilizować, by świadomie i dobrze przeżywać każdą chwilę, również tę mieszczącą się w kategorii „czas wolny”.
Wakacje kojarzą się najczęściej z brakiem zajęć, z okresem wolnym od nauki dla dzieci, młodzieży i studentów. Ale czas wolny to również urlopy dorosłych, na co dzień aktywnych zawodowo. Marzymy o odpoczynku, odespaniu zarwanych nocy, relaksie, przeczytaniu zaległych lektur, wycieczkach. Pragniemy chwili tylko dla siebie.
Jezus także zapewnił swoim uczniom wakacje. Był z nimi w czasie krótkiego odpoczynku. Chciał, by mieli nieco wytchnienia po trudach pracy misyjnej. Wiedział, że to jest konieczne dla fizycznej i psychicznej higieny. Człowiek nie jest automatem, robotem. Mówimy, że to praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy.
Na jak długi urlop możemy sobie jednak pozwolić? Szybko na naszym horyzoncie pojawiają się obowiązki, ludzie, którzy nas potrzebują.
Z naszym czasem wolnym bywa i tak, że nierzadko nie wiemy, co z nim począć. Zdarza się wręcz, że go marnujemy. A szkoda.
Chrześcijaństwo to spotkanie z Jezusem, fascynacja Nim, decyzja oddania się Mu, a wreszcie wejście na ścieżkę naśladowania Mistrza. To z kolei pociąga za sobą zmianę stylu życia. Wiara uczy nas, że nigdy nie jesteśmy sami. Jezus towarzyszy nam w drodze – jak uczniom zdążającym do Emaus. Rozmawia z nami, rzuca światło na wszystko, czym się zajmujemy. Będziemy przecież przed Bogiem zdawać rachunek z każdego słowa i uczynku.
Świat wyszedł z ręki Boga. Jednak presja czasu i wszechobecny pośpiech nie sprzyjają refleksji, namysłowi, kontemplacji jego piękna. To konieczne, by nie stać się szaloną lokomotywą, pędzącą nie wiadomo dokąd. A przecież tu niedaleko, na wyciągnięcie ręki: „Szumią łany zboża, gra wiatr na jeziorze, śpiewa ptak radośnie Bogu, co go stworzył”. Czy stać nas jeszcze na podniesienie głowy, na zachwyt nad cudem przyrody, do którego przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że już go nie zauważamy? W wyżej cytowanym tekście piosenki padają słowa:
„Zatrzymaj się na chwilę, odetchnij pięknem świata. Zatrzymaj się na chwilę, zauważ swego brata. Zatrzymaj się na chwilę, nad tym, co w ręku kryjesz. Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, po co żyjesz”.
Kiedy św. Faustyna stała i podziwiała jezioro w Kiekrzu koło Poznania, usłyszała od Pana Jezusa: „To wszystko stworzyłem dla ciebie”. Przecież „Ta jedna licha drzewina – Nie trzeba dębów tysięcy! – Z szeptem się ku mnie przegina: «Jest Bóg i czegóż ci więcej?!»” (Jan Kasprowicz, Księga ubogich).
Amerykański astronauta Leroy Gordon Cooper podczas misji programu Mercury modlił się, patrząc w przestrzeń kosmiczną: „Dzięki Ci, Boże, za to, że pozwoliłeś mi znaleźć się w tym zdumiewającym miejscu. Zobaczyć te wszystkie zadziwiające rzeczy, które stworzyłeś. Pokieruj nami i pomóż wszystkim żyć tak, abyśmy się stali lepszymi chrześcijanami, abyśmy sobie nawzajem pomagali, wspólnie pracowali zamiast się ze sobą kłócić, walczyć”.
Jeden z ojców miał kłopoty wychowawcze z córką, u której w wieku dorastania pojawił się kryzys religijny. Po delikatnej zachęcie zgodziła się wyjechać na tzw. oazę, letni obóz ruchu odnowy religijnej. Przebywanie z rówieśnikami, którzy spędzali wakacje, pogłębiając swoją wiarę, wyrażając ją radośnie, uczestnicząc w codziennej liturgii, wspólnym śpiewie, codziennej lekturze Słowa Bożego, dzieląc się doświadczeniem spotkania z Bogiem, zrobiło na niej ogromne wrażenie. Do domu wróciła przemieniona.
Trzeba szukać kontaktu z Bogiem. Okazuje się, że nawet niewierzący spędzają w klasztorach, miejscach odosobnionych weekendy, a wręcz całe tygodnie, by na chwilę się zatrzymać, spojrzeć z dystansu na swoje życie, na relacje z bliskimi. Kiedy wycofujemy się z naszego naturalnego otoczenia, kiedy opadają emocje, widzimy wyraźniej, możemy lepiej uchwycić to, co najważniejsze. Dla nas, wierzących, to szczególna okazja, by stawać przed Bogiem, otworzyć przed Nim serce, odpocząć.
Sam Jezus śle nam zaproszenie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Dobrze jest mieć przy sobie Nowy Testament. Czytać list Tego, który chce z nami być, rozmawiać. Taka lektura to duchowy „akumulator” na czas, kiedy brakuje sił, światła, oddechu.
Wielu, poświęcając swój urlop, udaje się na pielgrzymki do maryjnych sanktuariów. Czynią tak od lat. Nie wyobrażają sobie, żeby mogło być inaczej. Nawiązują na pielgrzymkowym szlaku znajomości i przyjaźnie. Niektóre kończą się sakramentalnym małżeństwem. Czasem podczas pielgrzymki młodzi ludzie podejmują decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego czy klasztoru.
Ruchliwą ulicą szło dwóch kolegów. Wokół panował duży hałas. Z trudem słyszeli się nawzajem. W pewnej chwili jeden powiedział do drugiego: „Wiesz, gdzieś blisko stąd upadły na ziemię pieniądze”. Kolega na to: „Ja nic nie słyszałem… Jest taki gwar, jak mogłeś usłyszeć brzęk spadających monet?”.
Człowiek jest tym, co wybiera. Zależy, co nam najbardziej dźwięczy w życiu. Jezus uczy nas, że gdzie jest skarb nasz, tam i nasze serce (por. Mt 6, 21). Czas wolny, sposób jego przeżywania wiele mówi o naszych priorytetach. Ale chodzi jeszcze o coś ważniejszego, chodzi o całość naszej życiowej postawy. Czy Jezus jest ośrodkiem, centrum mojego życia? Czy naprawdę jest Panem mojego czasu wolnego, wakacji, lektur, spotkań, wyborów, życia?
opr. ac/ac