Don Juan i jego dusza z brązu

Fragmenty książki "Bramy grzechu. Siedem grzechów głównych"

Don Juan i jego dusza z brązu


abp Gianfranco Ravasi

Bramy grzechu.
Siedem grzechów głównych

ISBN: 978-83-7580-181-1
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2011

Wybrane fragmenty
Nieczystość
Historia pięknej Tamar
Słownictwo nieczystości
Piekło grzechu czy raj erosa?
Wada nie ciał, lecz występnej duszy
Seks, eros, miłość
Logika wyzwolenia i posiadania
Logika nieumiarkowania i bezwstydu
Logika zawężania
„Na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę”
„Wyuzdani i nieokiełznani niby konie”
„Niewstrzemięźliwość, złość oraz szalona zwierzęcość”
Burza i ogień rozwiązłości
Don Juan i jego dusza z brązu
Taniec erotyczny Salome
Estetyzm zmysłowy Gabriele d'Annunzio
„Boski markiz”, piewca deprawacji

Nieczystość

Don Juan i jego dusza z brązu

Zostawiwszy Dantego, stajemy wobec nieogarnionej twórczości literackiej, która we wszystkich stuleciach i we wszystkich językach wnikała w najbardziej mroczne zakamarki grzechu, rozwiązłości i perwersji. W jakimś sensie słuszność miał Antonio Gramsci, gdy w swoich Kronikach teatralnych, zebranych w Literaturze i życiu narodowym (Letteratura e vita nazionale, 1950) twierdził: „Na początku był seks... Na początku było słowo... nie, na początku był seks”. Zapisał ponadto, że „człowiek ogromnie się napracował, by zamknąć element «seksu» we właściwych mu granicach. Pozwalanie na to, by się znowu rozprzestrzeniał kosztem rozumu, jest dowodem zezwierzęcenia, a nie duchowego uwznioślenia”. Pozostaje jednak faktem, że temat seksu szerzy się nawet w tekstach literackich z siłą i agresywnością, które wielbiciel tego zagadnienia, francuski pisarz Georges Bataille, porównywał do zdobywania terenu przez tygrysicę. Wdzieranie się tego elementu w dzisiejszą kulturę jest często brutalne, o czym świadczy społeczny „standard”, którym się już interesowaliśmy, a który pisarz Curzio Malaparte w swojej „skandalicznej” powieści Skóra (1949) tak piętnował: „Narządy genitalne zawsze miały wielki wpływ na życie narodów łacińskich, a zwłaszcza na życie ludu włoskiego. (...) Prawdziwą flagą włoską nie jest ta złożona z trzech kolorów, lecz seks, seks męski”.

Poszukiwanie obrazu rozwiązłości w literaturze może jednak potoczyć się po dość niespodziewanych torach. Choć zabrzmi to paradoksalnie, to jednak można wybrać także drogę przeciwną, to znaczy czystość, wstydliwość i powściągliwość — cnoty, które w naszych czasach raczej wyblakły lub wręcz wyginęły. Największy współczesny pisarz holenderski, Cees Nooteboom, w powieści Dzień zmarłych (1998) włożył w usta głównego bohatera następujące spostrzeżenie: „Powściągliwość była właściwym słowem. Powściągliwość. Teraz, kiedy je wypowiadał, wydawało się, że to słowo już nawet przestało istnieć. Wyginęło (...). Spotyka się je wyłącznie w obszarach strzeżonych (...). Przeczytaj sobie książkę Jane Austen. Tam jeszcze możesz znaleźć powściągliwość”. To prawda, ta przywołana pisarka z przełomu XVIII-XIX wieku, autorka Dumy i uprzedzenia (1813), znała wielką wartość tej zalety, powściąg­liwości, która jest zarazem dyskrecją, szacunkiem, umiarkowaniem, skromnością, a jej owocem jest autentyczny, kreatywny, delikatny, namiętny i budzący namiętność eros, przeciwieństwo ordynarnego zaspokajania cielesnej żądzy, odoru spoconych ciał w akcie spółkowania, obnoszenia się ze sferą genitalną, pozbawionego wszelkiego wstydu i właśnie powściągliwości, to znaczy delikatności i uczucia.

Ta nasza wędrówka w świat nieumiarkowanej i niepowściągliwej seksualności nie obejmuje ponadto wielu tekstów, które być może w przeszłości były zbyt pośpiesznie zaliczane do tego gatunku. Chcielibyśmy zaproponować w związku z tym parę słynnych przykładów. Wystarczyłoby przywołać jedną z najczęściej opisywanych postaci historyczno-symbolicznych erosa, don Juana, prawdziwy współczesny mit, który przeszedł w historii liczne przeróbki. Pisali o nim: Tirso de Molina w Zwodzicielu z Sevilii i kamiennym gościu (El burlador de Sevilla y convidado de piedra, 1630), gdzie główny bohater zostaje na koniec zaciągnięty do piekła kamienną ręką swej ofiary, don Gonzala; Molier w Don Juanie (Dom Juan ou le Festin de pierre, 1665); Carlo Goldoni w Rozpustniku czyli Don Juanie Tenorio (Il dissoluto o sia Don Giovanni Tenorio, 1738); Byron w swoim Don Juanie (1819-24), poemacie satyrycznym, który przerabia ten mit, podobnie jak go zaktualizuje Vitaliano Brancati w powieści Don Juan na Sycylii (Don Giovanni in Sicilia, 1942). Wszystkie te dzieła jednak odsyłają spontanicznie do tego klejnotu muzycznego, jakim jest Rozpustnik ukarany, czyli Don Giovanni (Il dissoluto punito ossia il Don Giovanni) Mozarta (KV 527), oparty na libretcie Lorenzo Da Ponte, zabawny dramat wystawiony po raz pierwszy w 1787 roku w Pradze, a następnie w Wiedniu w 1788 roku. Wokół relektury muzycznej wielkiego geniusza z Salzburga naros­ło wiele różnych interpretacji, niekiedy wyrażanych także za pomocą transpozycji kinematograficznej, jak we wspaniałym filmie muzycznym Don Giovanni Josepha Loseya (1979).

Być może don Juan jest nie tyle człowiekiem żyjącym w przepychu i używającym rozkoszy, śpiewającym: „Niech żyją kobiety, niech żyje dobre wino!”, lecz jest kimś nieodpowiedzialnym, niezdolnym do wyrzutów sumienia, ponieważ nie potrafi kochać, jest mitem nowoczesności, która umie jedynie niszczyć, bez czujnego sumienia, szalejąc na polu uczuć. On jest co najwyżej narcyzem, zamkniętym w sobie, bardzo dalekim od tego wolnego wysłannika miłości, jak go odmalowała krytyka romantyczna. „W jego historiach — jak zauważył psychoanalityk Claudio Risé w eseju Don Giovanni, l'Ingannatore (2006) — nie ma żadnej autentycznej miłości, ponieważ nie ma żadnego spotkania dusz”. On bowiem ma „duszę z brązu”. Wolność od wszelkich więzów, tryskająca energia, nawet zabójstwo głównego bohatera nie są w stanie zbudować autentycznej tożsamości, ponieważ „nie dowiesz się, kim jestem”, toteż jego niestałość znajduje naturalny wyraz w nieustannym przebieraniu się i uciekaniu.

On zatem niszczy wszelką relację międzyosobową, a mnożenie doświadczeń seksualnych jest jedynie „katalogowym” powtarzaniem — jak trafnie stwierdza sługa Leporello: „Każda wieś, każda mieścina, każde miasteczko / jest świadkiem jego kobiecych podbojów. / Pani, oto jest katalog / piękności, z którymi pan mój się kochał” (I, 6). W tym sensie można powiedzieć, że staje się on prekursorem nowożytnego nieumiarkowania erotycznego, które nie zna ani erosa, ani miłości, ani autentycznej więzi, i które nie może zostać zadraśnięte przez żadnego anioła oskarżyciela — jak to się stanie z jego ofiarą, Donną Elwirą — i którego kresem jest jedynie śmierć. Mamy zatem tekst, który jest wprawdzie „zabawny”, jednak nie ma na celu dostarczenia amoralnej rozrywki przez pokazanie podbojów miłosnych „skrajnie rozpustnego młodego rycerza”. Chce natomiast przedstawić osobę zakompleksioną, mężczyznę ograniczonego i uproszczonego, pozbawionego głębokiej żywotności i zdolności kochania. Z pewnej perspektywy don Giovanni jest pośrednio przestrogą moralną przeciwko nieokiełznanemu, pozornie wolnemu i upajającemu zaspokajaniu żądz, zdolnemu rodzić jedynie wewnętrzną pustkę.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama