Afery korupcyjne a mentalność mafijna.
Leczenie sumieńZ abp. Józefem Życińskim rozmawia ks. Robert NęcekInformacje o aferach korupcyjnych są czymś, do czego wszyscy już się chyba przyzwyczaili. Może więc korupcja jest stałym elementem życia społecznego, a nie czymś wyjątkowym? Sądzę raczej, że w dużym stopniu jest ona smutnym dziedzictwem po praktykach stosowanych w poprzednim systemie, gdzie aby coś załatwić wśród absurdalnych przepisów i pozorowanej działalności różnych instytucji, trzeba było szukać specjalnych sposobów i środków. Tamta mentalność przetrwała do dziś, i dlatego bardzo wiele osób usiłuje załatwiać swoje sprawy nieformalnymi kanałami, co byłoby nie do przyjęcia na przykład w USA. Tam bowiem tego rodzaju kombinacje i układy uznano by za niezgodne z honorem. W Stanach Zjednoczonych poczucie godności nie pozwala pójść do kogoś z łapówką. Natomiast w Polsce nawet niektórzy przedstawiciele publicznych instytucji przyznają bez skrępowania, że przyjmują łapówki, tylko nazywają je gratyfikacją. Wielu obserwatorów zachodnich twierdzi, że korupcja w naszym kraju uległa instytucjonalizacji. Czy Ksiądz Arcybiskup zgadza się z tą opinią? W obecnych strukturach jest to nie tyle instytucjonalizacja, co raczej personalizacja. Osoby, które wyrosły w poprzednim systemie, chciałyby naśladować partyjnych sekretarzy i za kulisami pociągać za sznurki, mając poczucie władzy. By uświadomić sobie, jak chore dziedzictwo przejęliśmy, wystarczy przypomnieć, że jeszcze w czasach rządów premiera Pawlaka przedstawiciele władz przyjmujący zagraniczne delegacje jeździli z nimi na polowania. Dlaczego? Dlatego że wcześniejsza ekipa, przyjmując Breżniewa, organizowała spotkania z polowaniem i wódką, a nowe władze nie potrafiły wypracować innego stylu. Przejęły zatem stary system zachowań. Jest to przykład czegoś, co nazwałbym intelektualną czy antyintelektualną inercją, odziedziczoną po starym systemie, która jest bezmyślnie kontynuowana albo wykorzystywana przez sprytnych osobników, którzy z każdej sytuacji chcieliby wyciągnąć maksimum korzyści. W kontekście różnych afer korupcyjnych przyjęła się - także w życiu politycznym - praktyka, która opiera się na zasadzie poszukiwania "haków" i "kwitów". Jak Ksiądz Arcybiskup skomentowałby takie metody działania? Niestety, jest to mentalność mafijna. Mafia toleruje kogoś, kto płaci jej haracz, natomiast ten, kto jest niezależny, staje się przedmiotem jej ataków, z wykorzystaniem owych "haków" włącznie. Ten typ praktykowało w polskich warunkach SB, zbierając różnego rodzaju informacje i wykorzystując je później do szantażu. Taki rodzaj działań mafijnych stał się smutną praktyką w niektórych krajach sąsiadujących z Polską. Nawiązywanie do tej tradycji jest wielkim zagrożeniem społecznym i kulturowym. Wspólnie powinniśmy przeciwdziałać "specjalistom", którzy chcieliby czerpać korzyści z wyszukiwania "haków" na bliźnich. Na początku naszej rozmowy powiedział Ksiądz Arcybiskup, że w Polsce nadal pokutuje praktyka "załatwiania": załatwianie w urzędach, przy egzaminach wstępnych, nawet w szpitalach. Jak przerwać to błędne koło łapówkarstwa? Nie ma na to prostej metody. Istnieją kraje, w których demokratyczna tradycja jest długa, jak na przykład Włochy, a jednak kwitnie tam łapówkarstwo i co pewien czas wybuchają skandale. Dlatego budując w nowych czasach nasze społeczeństwo, powinniśmy odwołać się do poczucia godności i do naszej chrześcijańskiej tradycji. Chodzi o uświadomienie wiernym, że podobne praktyki nie dadzą się pogodzić z etyką chrześcijańską. Uczciwe zachowania mogą powodować, że niektórzy będą zmuszeni - tak jak w przeszłości ci, którzy nie zapisali się do partii - zajmować gorsze stanowiska. Jest to cena, jaką czasami trzeba zapłacić za zachowanie własnej godności. Dobrze jest ją zapłacić, godność bowiem jest wyższą wartością niż korzyści czerpane z układów załatwianych przy pomocy łapówek. Wierzę, że są ludzie, którzy mogą stać się nowymi elitami właśnie dzięki poczuciu własnej godności i honoru. Dlatego bardzo ważne jest każde świadectwo uczciwości czy niezależności. Samotny profesor Elzenberg czy Zbigniew Herbert, który wystąpił ze Związku Literatów Polskich w czasach stalinowskich, swoją postawą oddziaływali - i do dziś oddziałują - na szerokie kręgi inteligencji czy studentów. Może dziś potrzeba nam Elzenbergów i Herbertów, którzy nie chcieliby awansować za wszelką cenę, którzy z szybkich promocji i korzyści osobistych nie czyniliby wartości absolutnych, a ich przykład będzie najlepszą metodą wychowania. Co Ksiądz Arcybiskup sądzi o działających od niedawna telefonach antykorupcyjnych? Niewykluczone, że ta metoda okaże się skuteczna. Obecnie mamy do czynienia z paradoksem: wszyscy są za tym, żeby walczyć z przestępczością, tylko nie bardzo chcą powiedzieć jak. Wielu ludziom wydaje się, że wystarczy zastosować jakieś cudowne środki i przestępczość zniknie. Tymczasem w wielu krajach walka z przestępczością staje się wspólnym zadaniem społecznym. Opowiadali mi znajomi spędzający kiedyś wakacje w Szwajcarii, że wyjeżdżając z parkingu, zawadzili o pojemnik po czerwonej farbie, co spowodowało, że na tablicy rejestracyjnej ich samochodu pozostał czerwony znaczek. Przyjechali w nowe miejsce i spokojnie zaparkowali przed domem. Po godzinie pojawili się policjanci i poprosili ich o dokumenty. Sprawdzili również, czy czerwone ślady na tablicy rejestracyjnej nie są krwią. Policja interweniowała, ponieważ ktoś z sąsiedztwa zatelefonował na posterunek, zgłaszając, że przyjechał samochód z zagraniczną rejestracją i śladami krwi. Tego rodzaju telefon nie spowodował żadnej nadzwyczajnej kolizji, a mógł przyczynić się do wykrycia jakiegoś przestępstwa. Złe nastawienie do takich metod działania nie wydaje mi się więc słuszne. Należy natomiast pilnować, by nie stawały się one sposobem na wykorzystywanie "haków" i stosowanie prymitywnego donosu z intrygą. Jeśli posługiwanie się telefonami antykorupcyjnymi będzie dyktowane odpowiedzialnością i poczuciem troski o dobro wspólne, to osobiście mocno popieram tę inicjatywę. W jaki sposób Kościół przyczynia się do naprawy zdeformowanych sumień? To właśnie kształtowanie sumień jest - jak mówił w czasie ostatniej pielgrzymki Jan Paweł II - naszym najważniejszym zadaniem. Związane jest z tym przeciwdziałanie powstawaniu złych przyzwyczajeń. Nie tylko w przypadku korupcji oswajamy się ze złem i wyciszamy sumienia, mówiąc sobie: "wszyscy tak robią", "zawsze tak było", "w tylu innych miejscach jest podobnie". Kościół poprzez rachunek sumienia i sakrament pokuty, przez pomoc łaski Bożej i przypominanie słów Prawdy prowadzi nas do wyzwolenia ze złego dziedzictwa, które częściowo jest przejawem życiowego sprytu bądź cynizmu, a częściowo wynika z uwarunkowań przeszłości. Wiele można zrobić, pamiętając, że my wszyscy jesteśmy Kościołem. Leczenie sumień jest nie tylko zadaniem księdza proboszcza, ale każdego z nas. Rzeczpospolitą wrażliwych sumień mamy budować razem. Dziękuję Księdzu Arcybiskupowi za rozmowę. opr. MK/PO |