Relacja abpa Józefa Życińskiego z X Synodu Biskupów
Obrady X Synodu Biskupów zgromadziły w Wiecznym Mieście 247 ojców synodu, w tym pięciu biskupów z Polski, 16 ekspertów i 23 audytorów zaproszonych przez Ojca Świętego.
Dziennikarze uczestniczący w obradach obawiali się, iż dyskusja o wewnętrznych problemach środowiska biskupów nie będzie szczególnie pasjonująca dla czytelników. Na przekór oczekiwaniom okazało się, iż nurtujące biskupów problemy wiążą się ściśle z rozczarowaniami i nadzieją naszej cywilizacji. W obradach dominuje zarówno zatroskanie o współczesny kryzys kultury, którego znamiennym wyrazem pozostaje terrorystyczny atak na World Trade Center, jak i odpowiedzialność za nowe wyzwania stawiane przed Kościołem w świecie przemieniającym się szybko w jedną globalną wioskę.
Widoczna podczas obrad wielość tradycji kulturowych daje nam poczucie wielkiego bogactwa Kościoła. Można je podziwiać nawet na poziomie egzotyki spotykających się środowisk. W auli synodalnej jako sąsiadów mam biskupów z Haiti i z Meksyku. Nieco dalej przysłuchuje się dyskusji przewodniczący Konferencji Episkopatu Konga, którego pełne nazwisko brzmi Etsou-Nzabi-Bamungwabi. Sąsiaduje z nim przedstawiciel katolików irańskich, abp Tomasz Meram, kierujący diecezją Urmya Chaldejska, która liczy tylko dwa tysiące katolików. Specjalne miejsca są zarezerwowane dla delegatów bratnich Kościołów. Znajduje się wśród nich m.in. przybyły z Francji bp Innocenty, przedstawiciel Patriarchatu Moskiewskiego, bp Petrossian, reprezentujący Apostolski Kościół Armenii, czy szwedzki biskup luterański Tore Furberg.
Większość uczestników przyjmuje ze wzruszeniem wystąpienia delegatów z krajów, w których misja Kościoła spotyka się z ograniczeniami administracyjnymi. Katolików chińskich reprezentuje w obradach jedynie przedstawiciel Tajwanu bp Cheng Tsai-fa, a Kubę jeden biskup kierujący diecezją Święta Klara. Z Wietnamu przybyło dwóch "purpuratów". Jednemu z nich posługę biskupią wypadło pełnić w mieście, które od nazwiska byłego przywódcy partyjnego nazwano Ho Chi Minh.
Temat obrad Synodu brzmi: "Biskup sługą Ewangelii Jezusa Chrystusa dla nadziei świata". Znamienne jest, że we wszystkich tematach obrad ostatnich synodów kontynentalnych pojawiał się motyw ewangelicznej nadziei, którą chrześcijaństwo winno wnosić w świat nękany przez kryzysy, rozczarowania i konflikty. Zdaniem ojców Synodu, reprezentujących tak bardzo odległe od siebie środowiska, posłannictwo nadziei różni autentyczne chrześcijaństwo, żyjące treściami Ewangelii, od sfrustrowanych fundamentalistycznych środowisk, które demonstrują przede wszystkim pesymizm, rozczarowanie i agresję. Przedstawiciel katolików z Papui, bp Cherubin Dambui, podkreślił, że kręgi fundamentalistów nie tylko zniekształcają istotne treści Ewangelii, lecz również głoszą fałszywą wizję Kościoła, w którym jedynie niewielkie grono mają stanowić "prawdziwi katolicy", natomiast zdecydowana reszta błądzi, gdyż częściej odwołuje się do Ewangelii niż do autorytetu lokalnego przywódcy szczepu. Kilku innych dyskutantów podjęło ten sam wątek w dyskusji w grupie angielskojęzycznej. Okazuje się, że pokusa chrześcijaństwa "szczepowego" stanowi atrakcyjną propozycję niezależnie od tego, czy mieszka się na Antylach, w Zimbabwe czy w sercu Europy.
Podziwiam głębię zaangażowania i refleksji katolików świeckich, których Ojciec Święty zaprosił na Synod. Dziennikarka z Kuala Lumpur, Teresa Ee-Chooi, opowiadała mi z nadzieją i troską o szansach i zagrożeniach, których doświadcza młoda katolicka inteligencja w Malezji. Przełożony Rycerzy Kolumba, Carl Anderson, relacjonował z bólem przejawy laicyzacji narastające w środowiskach akademickich USA. O oznakach zeświecczenia na Ukrainie opowiadał mi Mirosław Marynowicz, który "na Syberii spędził kawał życia w łagrze".
Wymiana doświadczeń i poglądów w społeczności reprezentującej tak różne środowiska prowadzi do żywych polemik w mniejszych kręgach językowych, obejmujących około 30 uczestników. W "moim" kręgu angielskojęzycznym ktoś sformułował postulat, aby w przekazie Ewangelii główną uwagę zwrócić na techniki oddziaływania duszpasterskiego, zaś odłożyć do lamusa rozważania tradycyjnej filozofii bytu. Mile zaskoczył mnie reakcją na tę propozycję abp Cyryl Marancharuvil z Indii. Podjął on polemikę, mówiąc: "Mnie w szkole średniej w Kerali nauczyli łacińskiej zasady: operari sequitur esse - działanie wypływa z głębi bytu. Jeśli ktoś nie będzie rozumiał istoty swego bytu, nie oczekujmy od niego, że będzie działał zgodnie z chrześcijańską wizją człowieka. Bez zrozumienia można najwyżej wytrenować pewne reakcje. Nie stanowi to jednak ideału wychowania chrześcijańskiego".
Wszystkim dyskusjom w auli przysłuchuje się Ojciec Święty. Dwa tysiące lat wcześniej jego poprzednik przeżywał wielkie pytania towarzyszące niesieniu Ewangelii do odległych miast na krańce świata. Dziś, kiedy świat stał się praktycznie jedną wielką metropolią, przychodzą nowe problemy, które trzeba dostrzec i podjąć w nowym duszpasterskim kontekście. W zmienionych warunkach niezmienna pozostaje misja pasterska. Biskup działa jako sługa Ducha Świętego, włączony w wielki proces odnowy oblicza ziemi na progu trzeciego tysiąclecia. Naśladując Chrystusa, Dobrego Pasterza, winien on wskazywać szlak nadziei zagubionym wiernym oraz w stylu dobrego Samarytanina pochylać się nad ich życiowymi ranami.
opr. mg/mg