Pan Jezus wygłosił swoje najważniejsze kazanie „na górze”. Ściśle rzecz biorąc, był to pagórek i pewnie można by w ten sposób przetłumaczyć greckie słowo oros. Jednak tradycji Kościoła przywykliśmy mówić o górze i pewnie jest to zgodne z intencją natchnionego autora. Mateusz uświadamia nam, że na owym wzniesieniu nad jeziorem mówi do nas ten sam Bóg, który przemawiał do Mojżesza na potężnej górze Synaj. Wówczas Bóg zstąpił na nią w obłoku, przemawiał wśród grzmotów, które wywoływały nabożny lęk wśród zgromadzonych u jej stóp Izraelitów. Teraz Bóg mówi jako łagodny, ale stanowczy i wymagający nauczyciel. Nie musi zstępować, bo już zstąpił na ziemię, stając się człowiekiem. Teraz, w swej ludzkiej naturze, musi wejść na górę, podjąć ludzki wysiłek, aby objawić swą Boską wolę.
Okoliczności, w których Pan Jezus prowadzi swą lekcję mogą być dla nas dobrą instrukcją, jak być nauczycielem. Jest to szkolenie nie tylko dla tych, którzy zawodowo wykonują ten piękny i trudny zawód. Większość z nas często znajduje się w roli nauczyciela, a więc kogoś, kto przekazuje innym, niekoniecznie młodszym czy mniej uczonym, jakąś wiedzę. Co więcej, na mocy Chrztu świętego, wszyscy jesteśmy powołani aby przekazywać prawdy wiary i moralności, a więc najważniejszą wiedzę z punktu widzenia sensu życia każdego człowieka.
Czego może nauczyć się nauczyciel od Pana Jezusa? Po pierwsze, że trzeba wejść na górę, podjąć wysiłek. Nie chodzi o to, aby być wyżej niż inni, ale żeby być bliżej Boga. Jesteśmy nauczycielami wiary, jeśli sami nią żyjemy, jeśli się modlimy (góra jest symbolem modlitwy), jeśli staramy się o osobistą świętość, co oznacza również walkę moralną, kształtowanie cnót i pokonywanie wad.
Drugą ważną zasadą uczenia wiary jest sposób, w jaki Chrystus ukazuje trudną drogę chrześcijanina. Boski Nauczyciel nie łudzi słuchaczy obietnicą łatwego sukcesu. Przekonuje ich raczej, że warto podjąć trud, zmierzyć się z przeciwnościami i cierpieniem. Pan Jezus zaczyna każde wezwanie od „błogosławieni”, a więc szczęśliwi. To jest droga do szczęścia, a szczęśliwi zaczynamy być już wtedy, gdy na nią wchodzimy. Mówi: „Błogosławieni jesteście”, a nie „błogosławieni będziecie”. Owszem, na tej drodze poczujemy smutek, ale po to aby znaleźć pociechę, która jest czymś więcej niż pogłaskaniem dziecka po główce. Doznamy też cierpienia, ale ono daje nam królestwo niebieskie, i to już teraz, choć dopiero w Niebie znajdziemy jego pełnię. W innych naukach jest mowa o postepowaniu wbrew mądrości tego świata (pokora, czystość), ale przecież w samych tych postawach, wymagających trudu, już znajdujemy szczęście.
Kiedy dzielimy się z innymi naszą wiarą, powinniśmy podkreślać jej piękno, aby wzbudzić zachwyt, a wraz a nim pragnienie podjęcia drogi wyrzeczenia. Nauka moralna Chrystusa jest wymagająca i nie wolno nam tego ukrywać, bo zafałszowalibyśmy rzeczywistość. Ale też nie mówilibyśmy prawdy nie ukazując sensu tych wymagań. A ich sensem jest to, że Jezus chce abyśmy byli szczęśliwi, podążając Jego śladami.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.