Konopeum to łacińska nazwa ozdobnego welonu, którym w dawnej liturgii okrywano tabernakulum lub kielich do Mszy świętej. W niektórych ośrodkach kultu, gdzie zachowuje się logikę kontynuacji w wierze, modlitwie i celebracji, używa się go zresztą do dziś. Welon w ciągu roku zmieniał kolory - na Wielki Post zawieszano fioletowy, a na Zielone Świątki czerwony i tak dalej. Symbolika konopeum nawiązywała prawdopodobnie do tkaniny całunu, jaki miał okrywać chwalebne ciało Pana po śmierci. Jego znaczenie nie było banalne, bo formowało uczestników liturgii do świętej bojaźni i miłosnego respektu wobec tajemnicy. Nie wyciąga się byle jakiej ręki w stronę Boga. Najważniejszy w każdym razie jest szczytowy moment liturgii, czyli Komunia święta. Wtedy konopeum przejmowało główną rolę w świętej grze eucharystycznego dramatu. Ważnie ustanowiony szafarz podchodził do tabernakulum, by następnie rozdzielić wiernym Ciało Pana. Przed tym musiał usunąć welon i co poruszające, w tak drobnym geście dosięgał istoty chrześcijaństwa. Jest nim zdjęcie zasłony z oblicza Boga.
W wielu encyklopediach lub słownikach, tych życzliwych ale też niechętnych Kościołowi katolickiemu, mówi się, że chrześcijaństwo to jedna z wielkich, monoteistycznych religii lub ta najbardziej rozwinięta spośród wszystkich religii świata. Albo wreszcie, że to jedynie prawdziwa religia. Podobne stwierdzenia grzeszą akademicką nieścisłością. Termin religia przecież pochodzi ze zbitki słownej re-ligare, co w starej, dobrej łacinie znaczy przywiązywać, ponownie nawiązywać. Co do czego, a raczej kogo z Kim? Człowieka do Boga. Ludzie z natury są wierzący lecz w konsekwencji grzechu pierworodnego utracili namiar na Stwórcę. Odczuwają przez to wewnętrzną pustkę i z różnych punktów historii, kultur oraz miejsc, gorliwie ruszają na poszukiwanie Pana. W tym celu tworzą religie, czyli koncepcje od człowieka w stronę Boga. Dlatego jest ich tak wiele, a być może za chwilę ktoś wymyśli kolejną – absolutna większość z nich to szlachetne ścieżki ludzkich poszukiwań Pana Boga. W tym znaczeniu chrześcijaństwo nie jest żadną z wymyślonych przez człowieka religii. Stanowi przecież jedyne w ludzkiej historii zdarzenie o przeciwnych cechach. W chrześcijaństwie to nie człowiek wyobraża sobie jakoś Boga, ale sam Pan wychodzi na spotkanie ludzi i pokazuje się im w Chrystusie. Dlatego chrześcijaństwo trzeba nazywać nie religią a objawieniem - z łaciny re-velatio, czyli zdjęciem welonu, usunięciem zasłony. Wydarzenie z Synem Bożym jest wyjątkowym w historii ludzkości ruchem odwrotnym – nie jak we wszystkich religiach - od człowieka do Boga lecz ten jedyny raz - od Boga w stronę ludzi.
Gdy mądry król Ezechiasz otrzymuje i czyta list od asyryjskiego władcy, doświadcza wewnętrznego strapienia. Modli się wówczas gorliwie, dzięki czemu zaczyna rozeznawać coś więcej. Widzi w końcu, że Bóg, który dał się poznać Hebrajczykom, nie jest w niczym podobny do pogańskich bożków (por. 2 Krl 19, 15). Pan jest prawdziwy i niepowtarzalny. Po wiekach, gdy Syn Boży przyjmie naturę człowieka, Kościół zacznie prowadzić do źródeł chrzcielnych tylko tych ludzi, którzy zdolni byli właściwie ocenić święty depozyt objawionej wiary (por. Mt 7, 6). Jest tak wiele koncepcji religijnych ale jedna brama do zbawienia.
Ojcowie ostatniego soboru wydobywają wartość szacunku, jaki należy okazywać wyznawcom rozmaitych religii. Nie oznacza to jednak, że masz wyzbyć się czci do jedynego objawienia się Boga w Jezusie Chrystusie.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.