Czasem z wielkim trudem przychodzi nam przyjąć i zaakceptować własny los, zwłaszcza jeśli jest to cierpienie, choroba lub zbliżająca się śmierć. Jezus jednak idzie o jeszcze jeden krok dalej. Nie chodzi już tylko o bierną akceptację, ale wielkoduszne przyjęcie i to w imię miłości. Przyjęcie nie tylko zasłużonej kary, ale także niezasłużonego cierpienia lub prześladowania. Przyjęcie i zaakceptowanie także tych, którzy to cierpienie na nas sprowadzają.
Miłujcie waszych nieprzyjaciół – to miara chrześcijańskiej doskonałości. Zdolność do takiej miłości rozpoczyna się od doświadczenia, że sam, będąc jeszcze nieprzyjacielem Boga, zostałem przez Niego ukochany. Bóg, pomimo i na przekór moim słabościom, niedoskonałościom, grzechom, a nawet nałogom, nie tylko mnie przyjmuje takim, jakim jestem, ale nawet akceptuje mnie. Kolejnym krokiem jest dostrzeżenie w innych stworzeń i dzieci Bożych, tak samo i bez żadnej różnicy miłowanych przez niebieskiego Ojca, tak jak ja przez Niego jestem umiłowany.
Miłość nieprzyjaciół to zdolność rozdzielenia czynu od sprawcy. To zdolność kochania na przekór wszystkiemu, nawet obiektywnej krzywdzie. Ten rodzaj miłości jest miarą chrześcijańskiej doskonałości, do której osiągnięcia wezwany jest każdy z nas. Prawdziwa miłość usuwa z serca chęć zemsty, szuka dróg prowadzących do zgody i pokoju. Miłość chrześcijańska jest potężną bronią, a jej najpotężniejszym orężem jest miłowanie nieprzyjaciół. Uczmy się miłości od Chrystusa, naśladujmy Go, aby tak jak On pokonać wszelkie zło i doprowadzić do tryumfu dobra nad złem, miłości nad nienawiścią.