"Bogu Trójjedynym, Matce Bożej i Świętych, życiu duchowym i eschatologii" Tom trzeci serii wydawniczej.
[Konferencja wygłoszona do sióstr zakonnych]
Źródło: Archiwum Postulatora,
Acta P. Ignatii Posadzy SChr. Konferencje.
Vol. IV — Duchowość, s. 6-7
„A po sześciu dniach wziął Jezus Piotra, Jakuba i Jana, brata jego, i wyprowadził ich na górę wysoką osobno. I przemienił się przed nimi” [(Mk 9,2)]. Zaparcia się siebie, umartwienia i ofiary wymaga doskonałość, świętość, zjednoczenie z Chrystusem! Godności i szczęścia ucznia Jezusowego nie zdobędziesz za inną cenę. Nie ma innej drogi do świętości, nie ma innej drogi do chwały wiecznej! Tej prawdy uczy nas Jezus swoim życiem. Żąda od nas dźwigania krzyża i zaparcia się siebie, a Jego własny krzyż i na nim wyniszczenie się do ostatniej kropli krwi Jezusowej oświeca nam tę ciernistą, mozolną drogę do Jezusa.
Tajemnicę i prawo krzyża oznajmił Pan Jezus swoim Apostołom po raz pierwszy w okolicy Cezarei Filipowej: „odtąd począł Jezus wykazywać uczniom swoim, iż potrzeba, aby szedł do Jeruzalem i wiele wycierpiał od starszych i od doktorów, i od przedniejszych kapłanów, i był zabity” (Mt 16,[21]). Ta przepowiednia napełniła lękiem Apostołów, zwłaszcza Piotra. Dobry Mistrz widzi ich smutek i trwogę, aby to scandalum crucis [zgorszenie krzyża] nie słaniało ich serce i nie wyrwało im wiary w Jezusa, prowadzi ich na górę Tabor. Było to sześć dni po tej smutnej zapowiedzi Jezusowej. Uczniowie stanęli razem z Mistrzem u stóp góry Tabor „i wziął Jezus Piotra, Jakuba i Jana, brata jego, i wyprowadził ich na górę osobno” [(Mk 9,2)]. Trudem wspinania zmęczeni usnęli Apostołowie. Nagle budzi ich oślepiająca jasność. Gdy podnieśli oczy, zobaczyli, że to ciało Jezusa tak promienieje. Oblicze Jego jaśniało jakby słońce, a blask Jego ciała przenikał przez suknie i obejmował je. Obok Niego stało dwóch mężów, również jaśniejących i promieniejących — nie koniec na tym dziwów. Ponad szczytem góry ukazała się jakby świecąca chmura i zsunęła się na kształt namiotu, a w tym obłoku zniknęli Mojżesz i Eliasz. I w tej chwili, gdy Jezus został tylko sam jeden, odezwał się głos z obłoku: „Ten jest Syn Mój miły, w którymem sobie dobrze upodobał, Jego słuchajcie” [(Mk 9,7)]. Uczniowie struchleli, upadli na twarz — wtem poczuli, że Jezus ich dotknął. Podniósłszy oczy, popatrzyli na Niego. Cudowne zjawisko zniknęło, Jezus stał przy nich w zwykłych swych szatach.
Zbawiciel Boski zaprowadził swych uczniów na górę wysoko, tam przemienił się przed nimi. Wszystkie wielkie tajemnice w życiu Jezusowym miały miejsce na górach — Betlejem leży na wyżynie; Nazaret jest miasteczkiem górskim; ustanowienie Najświętszego Sakramentu nastąpiło na górze Syjon; ukrzyżowanie na Kalwarii; Wniebowstąpienie na Górze Oliwnej; na Taborze — Przemienienie. By ujrzeć tajemnice Boże, by zaznać bliskości Jego i mocy, by rozmawiać z Bogiem, trzeba wyjść z niziny, wznieść się w górę, usunąć się od hałaśliwego świata. Im ciszej będzie w nas i koło nas, im dalej będziemy od świata, tym wyraźniej usłyszymy głos Boga.
Św. Łukasz, opisując Przemienienie Pańskie, tak mówi: „A gdy się modlił, stał się inny wygląd oblicza Jego, a odzienie Jego białe i lśniące” (Łk 9,29). Boskość Przenajświętszej Duszy Chrystusa Pana, którą tu na ziemi ukrył, by móc cierpieć dla nas, którą objawił na górze Tabor, przebija słabe zasłony Jego człowieczeństwa. Oto wspaniałość Jezusa Chrystusa. Boskość przebija i napełnia święte człowieczeństwo swoją pięknością i wspaniałością. Podobnie działa tajemnica Eucharystii w naszym życiu. Tam tego samego Jezusa przyjmujemy do serca naszego i nasza twarz, nasza dusza zostaje przepromieniona Bogiem, a „szaty nasze”, to jest wszystkie władze ciała naszego, zostają uduchowione, przemienione!
W Komunii św. dokonuje się „Przemienienie” naszej osoby:
Duszo Chrystusowa, uświęć mnie, Ciało Chrystusowe, zbaw mnie, Krwi Chrystusowa, napój mnie, Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie, Męko Chrystusowa, pokrzep mnie!
Eucharystia Przenajświętsza uświęca i błogosławi wszystkie czynności nasze. Przemienia nasze czynności. To przemienienie naszych czynów na tym polega, że czyny te nabierają znaczenia i wartości ofiary — ofiary przed Bogiem, ofiary dla Boga. „Już nie ja żyję, ale Chrystus żyje we mnie” [(Ga 2,20)]. Ten Chrystus — Eucharystia, ten Chrystus — Ofiara żyje w nas przez Komunię św. i działa w nas. Konsekruje niejako, uświęca, przemienia wszystką pracę naszą, choćby najprostszą, i wzbogaca ją, wzbogaca wszystkie czynności nasze zasługami swojej Najświętszej Ofiary! Ta Komunia nasza codzienna uświęca, przemienia, „przechrystusawia” nasze klasztory, nasze domy. Chrystus w nich jest obecny: „Pan tu jest”. Dla Jego oczu nie ma murów — więc powściągliwość, skupienie, cisza niechaj panuje w domach naszych klasztornych i niechaj świadczy o tym, że my wierzymy, że my pamiętamy o Jego obecności. „Ziemia, na której stoisz, ziemią świętą jest” [(Wj 3,5)].
Tronem Eucharystii tu ta kaplica — pod zasłonami chleba mieszka tu, ostatnio rzeczywiście, prawdziwie Syn Boży, Zbawiciel, Oblubieniec Wasz Przenajświętszy. Tu każdego ranka odnawia swą bezkrwawą ofiarę. Tu co dzień karmi Was swym Ciałem i swoją Krwią. Tu myśli w Was, modli się za Was, błogosławi Wam, poucza Was! Kochajcie Go! I przemienia — ile razy chcecie, ile razy tu staniecie, wszystek wasz trud, wszystką waszą pracę, wszystek wasz smutek. Tu, w tej kapliczce, wasz Tabor! Ilekroć przeraża was to scandalum crucis [zgorszenie krzyża], ilekroć zatrwoży was ta tajemnica krzyża, który trudno nam nieść z zupełnym zaparciem się siebie, idźcie na Tabor. Wejdźcie choć na chwilę na tę górę świętą — odetchnijcie tą atmosferą Eucharystyczną, a i wasze „szaty jaśnieć będą jako śnieg” [(por. Mt 28,3)]. Wszystkie te wasze troski, kłopoty, przejścia, smutki, prace nabiorą barwy, barwy Chrystusa Eucharystycznego, i jaśnieć będą jako śnieg. Jasnością tą opromienią duszę waszą, opromienią radością i szczęściem, jakie daje miłującemu każda ofiara, którą ponieść może dla istoty umiłowanej — jaką da wam każda ofiara, którą ponosicie dla miłości najwyższej godnego Oblubieńca!
„Oto jasny obłok okrył ich. A oto głos z obłoku mówiący: Ten jest Syn mój miły, tego słuchajcie” [(Mt 17,5)]. Tym jasnym obłokiem to ów błogi jasny urok wewnętrznego życia, życia z Jezusem Eucharystycznym, urok uanielający całodzienną czynność waszą. Tym obłokiem jasnym to te natchnienia łaski Bożej będącej w was. Ta łaska skierowuje oczy wasze na Jezusa. „Oto Syn mój miły” [(2 P 1,17)], oto wzór, według którego masz żyć, masz pracować, masz cierpieć, masz ofiarować siebie. „W Nim mam upodobanie” [(Mt 3,17)]. Jeżeli chcesz, by i w tobie Bóg miał upodobanie, musisz stać się odbiciem Jego Syna Jezusa Chrystusa. „Jego słuchajcie” [(Mk 9,7)]. My raczej słuchamy natchnień naszego „ja”, my wolimy słuchać natchnień naszej czułostkowości, własnych upodobań. Kierujemy się natchnieniami rozumu naszego, własnych osobistych poglądów. Kierujemy się tak często względami ludzkimi. „Jego słuchajcie” [(Mk 9,7)]. Jeśli ktoś [Go słucha], to tylko ten, który żyje życiem eucharystycznym, który oddycha powietrzem eucharystycznym. „Jego słuchać” znaczy słuchać głosu Ducha Bożego. Duch Boży przemawia do ciebie przez twoich przełożonych, przemawia przez twoją regułę, przemawia w każdej adoracji, każdej Komunii św., jeśli tylko trwać będziesz na górze eucharystycznego zjednoczenia. Jeśli ino oczy twojej duszy zwrócone będą na Jezusa, usłyszysz głos Boga, a najlepszym dziękczynieniem będzie, gdy głosem tym kierować się będziesz. To obcowanie z Bogiem, to ustawiczne działanie według łaski Jego, to „chodzenie” w blaskach Eucharystii, to ustawiczne życie per Christum, cum Christo et in Christo [przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie] to jest życiem wewnętrznym.
Gdy uczniowie usłyszeli głos z nieba, struchleli i padli na twarz. Wtedy przyszedł do nich Zbawiciel, dotknął się ich i rzekł: „Wstańcie i nie lękajcie się!” [(Mt 17,7)]. Niejeden już raz zbliżył się do nas ten miłosierny Zbawiciel, pochylił się nad nami, dotknął się nas i rzekł: „Nie lękaj się! Jam jest!”. Lękać nam się trzeba, gdy jesteśmy z dala od Jezusa, gdy grzechy przygniatają nasze słabe serce. Lecz gdy powstajemy z nich, gdy tak na serio podniesiemy się, wtedy odczujemy bliskość Jezusa. Wtedy poczujemy to łagodne, dobrotliwe dotknięcie Jego ręki i wszelki lęk zginie.
Kto dba o wewnętrzne życie, kto trwa w tym przemienieniu, jakiego dokonuje w nim ciągła łączność z Eucharystią, ten się nie trwoży i nie lęka. „A podniósłszy oczy swe, nikogo nie widzieli, jeno samego Jezusa” [(Mt 17,8)]. Oto owoc wewnętrznego życia: „jeno widzieć Jezusa”.
Jezusa widzieć w swoich przełożonych! Jezusa widzieć w każdej współsiostrze! Jezusa widzieć w każdym dziecku! Jezusa widzieć w każdej wychowance! W każdym zdarzeniu życia jeno [widzieć] Jezusa, a nie ludzi, nie to, co ludzkie! Poznać Jezusa, miłować Jezusa, naśladować Jezusa! Wszak On naszym słońcem, co nam oglądać poza Nim, co nam znać poza Jezusem? Poznać Jezusa to najmądrzejsza wiedza. Co nam miłować poza Jezusem?!
Gdy zeszli z góry, ujrzeli na dole obraz, który był ciemnym kontrastem tego, co widzieli na Taborze — tłum ludzi, a wśród nich jakiś biedny ojciec ze swoim chorym dzieckiem. Biedne dziecko było epileptykiem. W konwulsjach strasznych rzucało się z jednego miejsca na drugie [(por. Mt 17,14-18)]. Jaki to wymowny obraz dusz, nie będących w tym żywym zespoleniu z Jezusem. Jak wymowny obraz ten kontrast — patrz, coś porzuciła, porzucając świat ze swoim tłumem bezmyślnych, nieszczęśliwych, chorych na duszy, miotanych namiętnościami z jednej zachcianki w drugą.
[...]
opr. ab/ab