Umarło im dziecko

Fragmenty książki "Świadectwa obecności Aniołów w naszym życiu", zebrał i opracował ks. Marian Polak CSMA

Umarło im dziecko

Zebrał i opracował ks. Marian Polak CSMA

Świadectwa obecności Aniołów w naszym życiu

ISBN: 978-83-61533-63-4 wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2010

Wybrane fragmenty
Wprowadzenie
Nie zauważyli Biblii
Anusiu, wezwij świętego Anioła Stróża i skacz!
Upomniał mnie
Ktoś mnie ostrzegł
Biegnę w ich kierunku
Muszę wracać do domu
Umarło im dziecko
Miłosierni miłosierdzia dostąpią

Umarło im dziecko

Jadwiga z W. opowiada:

Moja znajoma nie chciała nigdy synów, a ma ich trójkę. Toteż wielka była radość, gdy powiła córeczkę. Wyprawiono huczne chrzciny Elżuni. Ale dziecko wkrótce zmarło i niemal nagle. Rozpacz matki nie miała granic. Wprost szalała, odchodziła od zmysłów. Wygadywała na Boga i wszystkich świętych najgorsze słowa. Nie chciała korzystać z pomocy lekarzy. Od czasu pogrzebu piekło się zrobiło w domu. Mąż Ireny nie wiedział, co począć, nie mógł już wytrzymać. Cierpieli również synowie. Rozmowa z kapłanami w domu znajomej nie przyniosła skutku.

Wiedząc o zachowaniu Ireny, modliłam się, aby Bóg ukoił jej boleść. Któregoś dnia jej mąż poprosił mnie, aby przyjść i próbować tłumaczyć i pocieszyć jego żonę. Westchnęłam do Anioła Stróża i poszłam. Ledwie weszłam, zaczął się lament, płacz, histeria, narzekanie. Nie odzywałam się — niech da upust swojej rozpaczy — pomyślałam. W końcu znajoma uciszyła się i sama zagadnęła: — I co ty na to, Jadziu? Dlaczego milczysz jak zaklęta, pewnie pochwalisz Pana Boga za tę śmierć?

Odpowiedziałam łagodnie: Czyś ty podziękowała Bogu, gdy dziecina przyszła na świat? — Nie — odpowiedziała. Ciągnęłam: — A przecież dziecko to dar od Boga. Znajoma wybuchnęła na nowo: — Jeśli to prezent od Boga, to po co mi je wziął?

Kontynuowałam:

— Bo widocznie Bóg uważał, że tak będzie lepiej dla dziecka. Bóg też jest ojcem twojej Elżuni. Rozumiem twoją boleść, ale to, co Bóg wybiera dla twego dziecka, jest zawsze lepsze od tego, co ty chcesz. Czyś ty mądrzejsza od Boga? Czy sądzisz, że kochasz bardziej twe dziecko niż Bóg? Zresztą Bóg nie odebrał ci dziecka, ono nadal żyje i pozostaje twoje. Nikt nigdy ci go nie odbierze. Owszem, przebywa teraz w pewniejszym miejscu, w Niebie, przecież je ochrzciłaś. Stamtąd patrzy na swoją mamę, modli się za was. Masz więc u tronu Boga swoją orędowniczkę. Ty i mąż macie świętą córkę, a twoi synowie świętą siostrę. Czy to nie radość dla waszej rodziny? Powinnaś dalej z Elżunią obcować, rozmawiać z nią, cieszyć się z jej szczęścia. Przecież ona nie umarła, tylko przeszła do innego rodzaju życia, gdzie bardziej niż tu, na ziemi, kocha swoją mamę, tatę, braci, ludzi i ojczyznę. — Ale jak obcować? — zapytała moja znajoma. Gdy idziesz na Mszę św. to powiedz: Panie Jezu, chcę uczestniczyć w tej Mszy św. razem z Elżunią. Gdy ci ciężko, poproś swego Anioła Stróża o pomoc Elżuni. Klękając do wieczornego pacierza z mężem i synami, powiedz na początku: Elżuniu, odmawiaj razem z nami tę modlitwę i zanieś ją przed tron Boga. Mówiłam dalej: — Jesteś jeszcze młoda, ale przyjdzie czas, że i ty musisz umrzeć, wtedy twoja córka wyjdzie po ciebie na próg Nieba, tam nacieszycie się sobą, opowiecie sobie wszystko, tylko chodzi o to, abyś nie zerwała łączności z duszą tej dzieciny, bo ona na pewno bardzo tego pragnie, byście były razem. — Ja miałabym zerwać łączność z ukochanym dzieckiem? Nigdy! Boże, daruj mi...

i moja znajoma uklękła przed obrazem Najśw. Serca Jezusa.

Po kilku dniach przyszła do mnie z mężem z naręczem kwiatów. Wśród wielu wdzięcznych słów moja znajoma powiedziała mi: — Wiesz, przystępując do Komunii św. z mężem i synami prosiliśmy Elżunię, aby nam towarzyszyła. — Bogu niech będą dzięki — pomyślałam sobie — i uściskałyśmy się serdecznie.

Rodzina mojej znajomej była wierząca, ale tak ogólnie: chrzest, ślub, pierwsza Komunia, pogrzeb, zaś mało miała na co dzień wspólnego z zasadami wiary. Podziękowałam Bogu za ich zmianę i za to, że przybliżyli się do Boga, i to być może było za wstawiennictwem maleńkiej Elżuni.

Redakcja: W naszej religijności polskiej nie mamy zwyczaju oddawania czci małym, ochrzczonym dzieciom, które Bóg wcześnie powołał do siebie. A przecież są one świętymi. Pan Jezus wziął na siebie skutki grzechu pierworodnego, które ich dotknęły, także za nie umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Dlatego należą do Niego i po śmierci idą do nieba. Kiedy pracowałem na misjach w Paragwaju, tam była bardzo żywa pamięć małych, ochrzczonych dzieci, zmarłych w pierwszych miesiącach czy latach swego życia. Nazywano je tam aniołkami, chyba dlatego, że przebywając w Niebie, są podobne Aniołom. Często matki zachowywały włosy swych zmarłych dzieci, które to włosy poświęcałem im jako relikwie. W dniu Wszystkich Świętych matki z poszczególnych wiosek zapisywały imiona swoich zmarłych dzieci, za które odprawiałem Msze św. dziękczynną, dziękując Bogu za ich zbawienie. Był to bardzo piękny zwyczaj. Myślę, że w Polsce za mało uciekamy się do Boga przez wstawiennictwo tych małych świętych. Należałoby, przynajmniej w rocznicę ich śmierci, prosić o odprawienie Mszy św. dziękczynnej za ich zbawienie. Częściej też winniśmy prosić naszą świętą córeczkę, syneczka, braciszka czy siostrzyczkę o wstawiennictwo przed Bogiem.

dalej >>

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama