Tajemnica spełnionej seksualności (wstęp)
Bénédicte Lucereau Jak się obejść bez pigułki.
Tajemnica spełnionej seksualności
ISBN: 978-83-7516-439-8
Wydawnictwo Święty Wojciech 2012 |
Jako doradca życia rodzinnego z ogromnym doświadczeniem muszę stwierdzić, że sporo małżeństw ma problemy w sferze seksualnej — o której skądinąd w dzisiejszych czasach mówi się otwarcie i bez pruderii. Problemy te nie wynikają bynajmniej z nieznajomości tematu. Przygotowanie do życia w rodzinie rozpoczyna się bardzo wcześnie — niekiedy już w szkole podstawowej. Na lekcjach biologii — bardzo szczegółowych i bogato ilustrowanych zdjęciami i filmami — młodzież zapoznaje się z funkcjonowaniem narządów płciowych człowieka, dowiaduje się, jak przebiega stosunek płciowy.
Ale w praktyce sprawy wyglądają inaczej. Wcale nie jest łatwiej niż wtedy, kiedy „trzeba było radzić sobie samemu”, kiedy kobieta i mężczyzna — poznając się wzajemnie — dopiero uczyli się starych jak świat gestów miłości, z których rodzi się życie.
Dlaczego tak wiele mężów i żon skarży się, że ich życie seksualne jest niesatysfakcjonujące? Że nie pragną już swojego partnera? Że bycie w ramionach drugiego nie sprawia im już przyjemności, której doświadczali „w starych, dobrych czasach” — na początku miłosnych uniesień? Co się stało z popędem seksualnym? Jak po dwudziestu czy trzydziestu latach małżeństwa (lub więcej!) nadal być zakochanym w swoim mężu czy żonie?
„W dzisiejszych czasach — słusznie zauważa psychoanalityk Suzann Hennen-Woolf — lekceważymy negatywny wpływ braku zakazów na libido”. A psychoanalityk Jean-Michel Hirt w tym samym tonie dodaje: „Jeśli wszystko jest dozwolone, nic się nie dzieje. Apetyt na seks słabnie i przestaje być stawką w grze. Dziś seks jest praktycznie wszędzie — czyli nigdzie. Ostentacyjna obecność seksu maskuje odcieleśnienie i dramatyczne zubożenie relacji damsko-męskich. Nadmiar seksu zabija seks. Jako że nie ma już żadnych hamulców czy przeszkód, uprawianie seksu stało się bardzo proste, ale za to nie przynosi zbyt wiele przyjemności”[1].
Muszę także stwierdzić, że o ile młodzi przechodzą inicjację seksualną coraz wcześniej, o tyle niekoniecznie angażują się w trwałe, wierne związki: stąd tak wiele zranień; stąd doświadczenia, których ciężar może w przyszłości zaważyć na jakości pożycia małżeńskiego; stąd — jakże częsta — niepewność jutra, która podkopuje zaufanie do drugiego i negatywnie wpływa na trwałość związku. Rzeczywiście, trudno autentycznie „oddać się” drugiemu, jeśli nie wiemy, co naszemu związkowi przyniesie jutro...
I wreszcie kto mówi: „seksualność”, mówi: „płodność”, „ciąża”, „dziecko”, „rodzina”. Wszyscy marzą o cudownej, szczęśliwej rodzinie, o szczęśliwym domu, o posiłkach przy wspólnym stole, podczas których domownicy dzielą swoją codzienność, śmieją się, radośnie przekomarzają... Ale ta rzeczywistość niekoniecznie musi się ziścić... „Nie jesteśmy gotowi na ślub; nie mamy dość pieniędzy; nie dojrzeliśmy do tej decyzji; chcemy najpierw kupić mieszkanie, osiągnąć stabilizację zawodową; dziecko kosztuje!”. Zatem decyzja o przyjęciu dziecka jest odwlekana w czasie (niekiedy tak bardzo, że opamiętanie przychodzi zbyt późno; a wówczas pozostaje żal). W takich razach — z powodu tak zwanych „wyższych racji” — małżonkowie oddzielają życie seksualne od płodności — wraz z wszystkimi konsekwencjami dla jakości związku!...
Postrzegają dziecko jako potencjalne zagrożenie dla trwałości związku. I decydują się na pigułkę — jak wszyscy wokół!
Zabezpieczają się, mając tym samym poczucie „panowania nad sytuacją”.
We Francji pigułka jest najczęściej stosowanym środkiem antykoncepcyjnym: przyjmuje ją 60% kobiet stosujących antykoncepcję (wobec 8% kobiet stosujących antykoncepcję na świecie)[2].
Czy jednak pigułka nie stała się dziś we Francji ofiarą swej ogromnej popularności? „Jest tak łatwa w użyciu, że wręcz stała się «przymusowa», stąd tak wiele kobiet buntuje się przeciwko stosowaniu czegoś, co zostało im narzucone” — pisze ginekolog Élisabeth Aubény, przewodnicząca Francuskiego Stowarzyszenia Antykoncepcji[3]. Rzeczywiście, kobiety zaczynają mówić „nie”, a media coraz częściej podejmują temat pigułki, która przecież była sztandarowym symbolem wyzwolenia kobiety. Przeprowadzone we Francji sondaże wykazują, że coraz więcej kobiet pomiędzy 30 a 40 rokiem życia ma dosyć antykoncepcji, przerywa stosowanie pigułki lub nosi się z takim zamiarem. Kierują nimi bardzo różne pobudki: przyczyny zdrowotne, małżeńskie, życiowe; sposób postrzegania siebie jako kobiety.
Sondaż opublikowany w Elle[4] wymienia niektóre z tych przyczyn: Aurélie miała dość „faszerowania się hormonami jak gęś i łykania chemii codziennie o tej samej porze”. Aleksandra miała dość nieregularnych krwawień. Lucie uważała, że dramatycznie osłabło jej libido. Dlatego — pragnąc doświadczyć „bardziej nieskrępowanej seksualności” — odstawiły pigułkę, której stosowanie wydawało im się „zbyt trudne”,
Raport IGAS (Inspection générale des affaires sociales — Generalna Inspekcja do spraw Społecznych) jest dość podobny w swoim tonie: „Wzrost świadomości ekologicznej — a co za tym idzie rosnące zapotrzebowanie na tak zwane metody «naturalne» — i obawa przed skutkami długotrwałego zażywania hormonów [...] budzi atmosferę nieufności i sceptycyzmu, przez co część kobiet decyduje się na definitywne odstawienie pigułki”[5].
„W latach 70. XX wieku kobiety uważały pigułkę za instrument wyzwolenia. Dziś, ponieważ nie muszą już walczyć o wyzwolenie, zaczynają dostrzegać jej aspekty negatywne! Konieczność codziennego przyjmowania pigułki staje się dla nich udręką [...], a one same są coraz bardziej zmęczone. Proste obliczenie wykazuje, że kobieta, która chciałaby brać pigułkę przez cały płodny okres swojego życia — czyli mniej więcej od 17 do 50 roku życia — musiałaby połknąć ponad 8000 tabletek: regularnie przez dwadzieścia jeden dni, z siedmiodniową przerwą. Przy czym nie wolno jej pominąć ani jednej pigułki; niedopuszczalne są zaburzenia wchłaniania leku spowodowane na przykład wymiotami czy biegunką; należy też bezwzględnie przestrzegać stałych godzin przyjmowania i stałych odstępów pomiędzy poszczególnymi blistrami”[6].
Ponadto naukowcy zauważyli, że ścieki w wodociągach w krajach uprzemysłowionych są skażone śladowymi ilościami żeńskich hormonów — pochodzących prawdopodobnie z pigułek antykoncepcyjnych, które zażywa 225 milionów kobiet na całym świecie. Oczyszczalnie ścieków nie oczyszczają wody z tych produktów, zatem w śladowych ilościach znajdują się one w wodzie płynącej z naszych kranów. Wpływ tych hormonów na nasze zdrowie na razie jest nieznany...
Wiadomo jednak, że obecność syntetycznych hormonów w wodach słodkich zaburza gospodarkę hormonalną fauny wodnej. Obserwuje się na przykład feminizację czy wręcz zmianę płci męskich ryb! Nie sposób pozostać nieczułym na ten aspekt ochrony naszego środowiska, a także na potencjalnie negatywny wpływ syntetycznych hormonów na płodność mężczyzn![7]
Co ciekawe, austriacki chemik Carl Djerassi, który przyczynił się do stworzenia pierwszej pigułki antykoncepcyjnej (kierował pracami zespołu chemików, którzy w październiku 1951 roku wynaleźli pierwszą substancję o kluczowym znaczeniu dla antykoncepcji doustnej: noretyndron), w czasopiśmie „Der Standard”[8] wyraża swoje zaniepokojenie faktem, że w większości krajów europejskich doszło do rozdzielenia seksualności i reprodukcji — do czego przyczyniło się niekontrolowane stosowane pigułki — i ostrzega kraje Zachodu przed nieuniknioną demograficzną katastrofą związaną z ciągłym spadkiem liczby narodzin.
Co z naszym pragnieniem dzieci; pragnieniem przekazywania życia, wartości, miłości? Zgodnie z prawem natury, mężczyznę bardziej pociąga kobieta płodna, obdarzona zdolnością przekazywania życia; jest to znak młodości. Jeśli nie zwróci się ku kobiecie, dokąd skieruje swe kroki? Tymczasem kobieta często jest rozdarta pomiędzy pragnieniem posiadania dzieci a chęcią robienia kariery zawodowej...
Jeśli małżeństwo chce przetrwać, musi od nowa uświadomić sobie sens związku zachodzącego między seksualnością a reprodukcją i zintegrować go ze swoim życiem seksualnym. To zapewni ich miłości i seksualnemu pożyciu żywotność i świeżość; sprawi, że przetrwają one mimo upływu czasu; nawet wówczas, gdy kobieta przejdzie menopauzę.
Wiele kobiet, które — jak im się wydawało — przez wiele lat doświadczały dzięki pigułce „seksualnego wyzwolenia”, uświadamia sobie swoje zmęczenie i zniewolenie związane właśnie z braniem pigułki. Mają poczucie, że same muszą nieść brzemię odpowiedzialności, że stosunki płciowe, jakie odbywają, stały się zbyt rutynowe. „Ciągle się boję, że zapomnę”, „Wszystko na mojej głowie, mój mąż w ogóle się tym nie interesuje”, „Bardzo źle znoszę skutki uboczne”, „Czuję się wysterylizowana i uprzedmiotowiona, jakby mój mąż posługiwał się mną”, „Nie zwraca już na mnie uwagi”, „Nie czerpię z naszego współżycia żadnej przyjemności: robię to machinalnie, jakbym spełniała obowiązek, byleby tylko mu ulżyć”... Te kobiety pragną znaleźć nowy sposób na życie. Pragną „nowego wyzwolenia seksualnego”; pragną poczuć się bardziej kobiece; pragną odnowy relacji zachodzących między nimi a ich mężami. „Kiedy się kocham z moim mężem, czuję się bardzo samotna”...
Jeśli chodzi o mężczyzn, którzy niejako „korzystając z okazji”, cieszyli się „seksem bez konsekwensji i ograniczeń” (a przynajmniej ograniczeń związanych z obawą przed powołaniem do życia niechcianego dziecka), zaczynają oni brać pod lupę libido swoich żon; zaczynają się zastanawiać, czy ich żony naprawdę ich kochają: „Kocha się ze mną, bo ją o to proszę, czy po prostu dlatego, że mnie kocha?”. I czy jest to miłość zmysłowa, za którą idzie pragnienie autentycznego zjednoczenia? „Samoobsługa” nie sprzyja budowaniu poczucia, że jest się kochanym, upragnionym, szanowanym! Wielu mężczyzn czuje się żebrakami miłości swoich żon; chcieliby, żeby to one przyszły do nich, wyraziły chęć zbliżenia.
Wiadomo wreszcie, że — mimo licznych kampanii promujących pigułkę — liczba aborcji nie tylko nie zmalała, ale stale rośnie, szczególnie wśród nastolatek[9]... Gdy zawiedzie antykoncepcja, aborcja staje się „ostatnią deską ratunku”[10], raniąc głęboko ciało i serce kobiety... i mężczyzny, który pozostaje „wielkim zapomnianym” aktu przekazywania życia.
Obecnie we Francji 72% kobiet, które dokonują aborcji, stosowało antykoncepcję — z czego znakomita większość — pigułkę[11]. „Czy zatem jest ona [pigułka] niewłaściwa; źle dobrana, źle tolerowana, nieprawidłowo stosowana?”[12] Z badań przeprowadzonych przez IGAS wynika, że — w objętym ankietą sześciomiesięcznym okresie kontrolnym — 54,9% kobiet zapomniało zażyć pigułkę od jednego do sześciu razy. To wyjaśnia wzrost zainteresowania „pigułką następnego dnia”, do której kobiety coraz chętniej uciekają się wówczas, „gdy zapomną zażyć pigułkę lub zdarzy się im uprawiać seks bez zabezpieczenia”.
Niniejsza książka chce zaproponować alternatywę, inny sposób życia, inny sposób przeżywania swojej seksualności we dwoje. Obyć się bez pigułki? To możliwe!
Doświadczać swojej seksualności w sposób wolny i nieskrępowany? Obyć się bez spirali, pigułki czy innych środków antykoncepcyjnych? Przeżywać swoją seksualność w sposób bardziej naturalny? To wszystko jest możliwe! Co więcej, wszystko to jest źródłem wielkiej radości! Wiele małżeństw daje temu świadectwo, mówiąc, jak wielkiej przemianie na lepsze uległa dzięki temu ich seksualność; jak została odnowiona.
Spytacie, jak to możliwe? Przecież nie żyjemy w XIX wieku! Nie można „pójść na żywioł”, „zostawić wszystkiego matce naturze” i co rok powoływać do istnienia nowe życie! Oczywiście, że nie!
Proponuję wam zapoznanie się z naturalnymi metodami planowania rodziny, których podstawę stanowi znajomość kobiecego cyklu, jego faz płodnych i niepłodnych. Przeżywanie swojej seksualności w zgodzie z cyklem przemian zachodzących w ciele kobiety oznacza nowy sposób postrzegania seksualności, pragnienia, przyjemności, damsko-męskich relacji. To nowy sposób na życie; sposób, którego mogą doświadczyć wszyscy, bez względu na wiek, zdolności intelektualne, poglądy. Jest on przeznaczony dla wszystkich, którzy tęsknią do „wielkiej miłości” i chcą, by ich pożycie seksualne stało się tej miłości wyrazem.
Prowadzić udane życie intymne — to głębokie pragnienie każdego małżeństwa; doświadczać nie tylko zjednoczenia ciał, lecz także komunii dusz i serc. A czy można oddzielić serce od ciała? To wykluczone! Kobiety, które nie potrafią przeżywać miłosnych uniesień, ilekroć głowę zaprząta im jakaś troska lub mają o coś żal do swoich mężów, wiedzą o tym aż nazbyt dobrze. Wiedzą o tym także mężczyźni: miłosne, pełne czułości zbliżenie zdecydowanie różni się od mechanicznego stosunku — nawet jeśli „technicznie” jest on bardzo udany!
My wszyscy pragniemy prawdziwej miłości: miłości, która łączy w sobie seksualne pragnienie, świadomość złożenia siebie w darze, przyjaźń, wspólne plany na przyszłość. Miłości, która wypełnia sobą, rozwija, umożliwia danie drugiej osobie lepszej cząstki siebie.
Stosunek seksualny, któremu towarzyszy miłość, jest gestem, w którym możliwe się staje całkowite złożenie daru z siebie oraz całkowite przyjęcie daru drugiego. Urzeczywistnia jedność, komunię, której tak bardzo pragną małżonkowie. Jest źródłem przyjemności i radości, źródłem dynamiki, pokarmem dla związku, przestrzenią głębokiej przyjaźni, relacji i wzajemnego szacunku.
Właśnie dlatego życie płciowe małżonków tak wiele mówi o łączącej ich głębokiej relacji. Podczas stosunku przez zwykłe gesty, bez żadnego słowa, można wyrazić bardzo wiele: czułość, uważność, cierpliwość, szacunek, atencję, pokorę... ale można też dać dowód przemocy, egoizmu, dominacji, odmowy, szantażu, odrzucenia, zamknięcia się na dar życia...
Bez względu na to, czy małżonkowie są — czy też nie — otwarci na życie, z doświadczenia wiem i odważę się to powiedzieć, że dziecko zawsze jest bogactwem, darem... a nie niebezpieczeństwem, którego należy się wystrzegać! Oczywiście, małżonkowie przyjmują dziecko wtedy, kiedy jest to dla nich możliwe, w najbardziej dogodnym momencie. Ze świadomością własnych ograniczeń, zgodnie z realiami życiowymi — ale też z wielkodusznością.
W niniejszej książce zobaczymy, że metoda naturalnego planowania rodziny to skuteczny sposób stwarzający możliwość wyboru najlepszego momentu na przyjęcie nowego życia; to metoda, która pozwala w sposób odpowiedzialny, łatwy i naturalny odsunąć w czasie narodziny dziecka; dla większości małżeństw jest to droga wiodąca ku radości, spełnieniu, a także okazja do przyjrzenia się swemu życiu płciowemu oraz sposób, w jaki rozkwitnąć może pożycie małżeńskie.
W obecnych czasach wielu seksuologów doradza małżonkom zmniejszenie częstotliwości odbywania stosunków płciowych — nie po to, by uniknąć przyjścia na świat dziecka, lecz po to, by podtrzymać w małżonkach miłosne pragnienie... Zatem jeśli istnieje sposób, który jednocześnie pozwala skutecznie regulować małżeńską płodność i zapewnia małżonkom harmonię seksualną — dlaczego mieliby oni z niego nie skorzystać? Posiadanie przez całe życie (szczęśliwie coraz dłuższe!) jednego partnera seksualnego, i to dzięki prawdziwej miłości, dzięki darowi składanemu z samego siebie: oto sposób na „zdrową higienę seksualną”. Funkcje płciowe są o wiele bardziej złożone niż zwykła potrzeba jedzenia czy wydalania. Jeśli małżonkowie chcą, by ich seksualne pożycie było udane, nie mogą „pójść na łatwiznę”. Muszą o nie zadbać, wyrwać je z tyranii popędu, zhumanizować i uczynić żywym odbiciem komunii, która łączy ich serca.
Oczywiście, mogą się pojawić problemy, ale wspólne przezwyciężanie ich we dwoje może się stać okazją do pobudzenia i umocnienia małżeńskiej miłości.
Dziękuję wszystkim, którzy zgodzili się na zamieszczenie w niniejszej książce ich świadectw. Bez nich ta książka nie mogłaby powstać — choć oczywiście z szacunku dla ich prywatności imiona zostały zmienione.
[1] Słowa Jeana-Michela Hirta zebrane przez: Anna Waar, Qu'est-ce qu'ętre sexuellement libéré?, „Psychologie magazine”, czerwiec 2008, s. 152, cyt. w: Thérèse Jacob-Hargot, Pour une libération sexuelle véritable, F.-X. de Guibert, Paris 2010.
[2] World Contraceptive Use, 2007, Organizacja Narodów Zjednoczonych.
[3] Elle, 6 kwietnia 2010.
[4] Ibidem.
[5] Raport IGAS, 2010.
[6] Ibidem.
[7] Według badań przeprowadzonych przez Académie nationale de pharmacie [Państwową Akademię Farmacji], październik 2008.
[8] „Der Standard”, grudzień 2008.
[9] Cyt. przez Davida Serfati, w czasopiśmie „Genesis”, n. 134, październik 2008, na podstawie artykułu Annick Villain w: Études et résultats (DREES), n. 659, wrzesień 2008.
[10] Bulletin de l'Ordre des médecins [Biuletyn Izby Lekarskiej], grudzień 2007. Dwóch trzecich aborcji dokonują kobiety, które stosowały antykoncepcję (pigułkę, prezerwatywę, spiralę) w sposób nieprawidłowy.
[11] Por. raport IGAS, złożony w Ministerstwie Zdrowia w lutym 2010.
[12] Ibidem.
opr. ab/ab