Zderzenie dwóch postaci, jakby dwóch różnych światów. Z jednej strony faryzeusz, tak nam bliski, tak bardzo podobny do nas. Człowiek, który pragnie jak najlepiej ugościć Jezusa w swoim domu, w swoim życiu. Ponosi nawet spore wydatki, urządzając ucztę dla Jezusa, jego uczniów i swoich znajomych. A z drugiej strony kobieta, przelękniona, bezsilna, cudzołożnica, która skrada się po cichu, nie chcąc zwracać na siebie uwagi innych, i wykonuje posługę, która wyraża miłość i oddanie.
Dwa różne światy, dwa zupełnie różne serca. Skąd faryzeusz wiedział, że owa kobieta jest cudzołożnicą? Czy korzystał z jej usług, a może informacje zaczerpnął od innych, z plotek? Chodzimy systematycznie do kościoła, zawsze w świeżych, wyprasowanych koszulach, eleganckich garniturach lub pięknych, odświętnych sukienkach. Krzywo patrzymy na tych, którzy wyglądają inaczej lub inaczej się zachowują. To pijak, a to złodziej, ten jest taki, a tamten owaki. Ale mają tupet, przychodząc do kościoła. Kto dał prawo nam, chrześcijańskim faryzeuszom, oceniać i potępiać innych ludzi? Może trzeba wreszcie odkryć w sobie cudzołożnicę, człowieka, który może na zewnątrz jest w porządku, ale w środku jest pełen grzechów: zamaskowanego i przypudrowanego zła.
Dziś Jezus wzywa nas, abyśmy stanęli w prawdzie, abyśmy odsłonili przed Nim i samym sobą nagą prawdę o naszej duchowej kondycji. Większą korzyść ze spotkania z Jezusem odniosła owa kobieta niż ten dobrze myślący o sobie, a źle o innych faryzeusz. Kobieta nie potępiała innych, nie szukała usprawiedliwienia dla swoich grzechów. Faryzeusz przeciwnie: widział zło dookoła, tylko nie w sobie.
Trzeba nam patrzeć najpierw na siebie i zawsze szukać sposobności naprawy zła, które wyrządziliśmy innym. Nie warto zakładać masek, pudrować ropiejącej duszy i ubierać się w mundurek porządnego człowieka. Takie udawanie w niczym nie pomaga, a wręcz przeciwnie, często jest powodem, że stan takiego zadowolonego z siebie, na pozór sprawiedliwego faryzeusza staje się o wiele gorszy od stanu jawnogrzesznicy.
Na koniec zadajmy sobie pytanie: czy potrafię przyznać się do swoich słabości i grzechów? Czy może próbuję za wszelką cenę udawać kogoś lepszego, niż jestem naprawdę?