„Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem”. Maryja, poślubiając Józefa, mogła mieć około siedemnastu lat. Ten, którego poślubiła, nawet jeśli byłby od niej znacznie starszy, nie mógł mieć więcej niż lat trzydzieści. Nie był to więc „Józef stary”, o którym śpiewamy w kolędach, ani siwobrody starzec, spoglądający na nas z niektórych obrazów. To nie starzec „wziął Dziecię i Jego matkę” i udał się do Egiptu, to nie starzec szukał Jezusa przez trzy dni, gdy ten zagubił się w Jerozolimie, to nie starzec utrzymywał Najświętszą Rodzinę w Nazarecie pracą własnych rąk. Siwą brodę i lata życia „dołożono” Józefowi później, dla „przyzwoitości”, by uwierzytelnić dziewictwo Maryi i ukrócić niewczesne w tej sprawie domysły. Zupełnie niepotrzebnie. Józef był przecież oblubieńcem Maryi. Gdyby Maryja żyła dzisiaj, nie mówiłaby o nim „oblubieniec”, tylko jak inne siedemnastolatki – „mój chłopak”. Z tym właśnie „chłopakiem” miała już podpisaną umowę małżeńską, ale według prawa żydowskiego, miało się ono dopełnić dopiero po roku, gdy Józef, po siedmiodniowych godach, wprowadzi Maryję do swojego domu.
„Wpierw nim zamieszkali razem, Maryja znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego”. W oczekiwaniu na uprawomocnienie się małżeństwa Józef spostrzega, że Maryja jest brzemienna. Los zadrwił sobie z jego prawości. W jednej chwili runęło jego szczęście, marzenia, plany, a on sam znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Oskarżyć Maryję o niewierność, to skazać ją na ukamienowanie. Milczeć, to tolerować zło. Józef postanawia więc Maryję „potajemnie oddalić”. Nie, to nie było tchórzostwo, ale wyraz wielkiej miłości do Maryi, bo oddalając ją od siebie, skazywał się na rolę niewdzięcznika. Wszyscy będą bowiem przekonani, że dziecko Maryi jest jego dzieckiem, a on, porzucając brzemienną kobietę, zachował się niegodziwie. Dla ratowania tej, którą kochał, Józef zdecydował się wziąć całą winę na siebie.
„Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło… Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański”. Niektórzy nazywają ten fragment Pisma Świętego drugim Zwiastowaniem. W odróżnieniu od Zwiastowania Maryi, które odbyło się „na jawie” i w ciągu dnia, Zwiastowanie Józefowi, czyli powiadomienie go o Bożych planach, odbyło się w nocy, podczas snu. Jeszcze dwukrotnie najważniejsze decyzje swego życia Józef będzie podejmował w nocy i jak się wydaje nie chodzi tu tylko o porę dnia. Noc, w tamtym czasie, kojarzona była bowiem z działaniem złych mocy i szczególną aktywnością pokus. Noc byłaby więc także opisem stanu jego ducha, szarpanego wątpliwościami. Zrezygnować ze swoich praw i obok najczystszej z kobiet żyć w absolutnej wstrzemięźliwości nie przyszło z pewnością Józefowi łatwo, ale gdy raz przystał na Bożą wolę, wypełnił swą misję do końca, dając Jezusowi dom, a Maryi opiekę. Józef trzykrotnie pokonał siły nocy, trzykrotnie okazał się mocniejszy niż „ciemna noc”, która ogarnęła jego duszę. Prawdziwi mężczyźni wygrywają nie tyle w ciemnych zaułkach miast, ale w ciemnej nocy ducha, pokonując swoje słabości i wątpliwości. Św. Józef był więc nie tylko ostatnim patriarchą, ale i pierwszym prawdziwym mężczyzną, bo zanim jeszcze Jezus umył nogi apostołom, on już pokazał, że prawdziwa władza, autorytet, moc, to nie mięśnie i ostre słowa, ale służba, miłość i odpowiedzialność.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.