Łatwo przychodzi nam dziwić się św. Tomaszowi, a może wręcz mieć mu za złe, że choć przez trzy lata był przy Chrystusie, nie zrozumiał Jego słów zapowiadających Mękę i Zmartwychwstanie, a później nie chciał też uwierzyć innym apostołom, którzy widzieli Zmartwychwstałego Pana. Jak to możliwe? Być tak blisko Chrystusa i być tak „opornym”, być tak wielkim niedowiarkiem?
Osądzając św. Tomasza, zapominamy o kilku ważnych sprawach. Po pierwsze (i najważniejsze), wiara jest łaską i tak jak każda łaska nie nadpisuje naszej natury, ale ją wydoskonala. Ten, kto naturalnie ma skłonność do spekulacji, do wnikliwego badania wszystkiego pozostanie taki jako wierzący. I odwrotnie, ten, kto łatwo się emocjonuje, nawracając się, nie stanie się nagle stoikiem. Chrystus to rozumie i dlatego nie gani Tomasza, ale mówi mu: „Podnieś swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. Pozwala mu więc przekroczyć kluczowy próg wiary własną drogą, zgodną z jego naturą.
Paradoksalnie, nieraz zdarza się, że ci, którzy mieli największe wątpliwości, którzy podążali różnymi meandrami w drodze do pełni wiary, gdy pozwolą, aby dotknęła ich łaska Boża, stają się najlepszymi głosicielami Chrystusa i obrońcami wiary. Tak było ze świętym Tomaszem, dzięki któremu wiara w Chrystusa dotarła aż do Indii. Tak było też ze św. Augustynem, czy w nowszych czasach – ze św. Johnem Henry Newmanem.
Ostatecznie nie chodzi o to, aby naszą dociekliwość, nasze wątpliwości w wierze „uciąć”, ale żeby je przepracować. Bóg docenia ten wysiłek i tym, którzy mają odwagę go podjąć, pozwala niejako się „dotknąć”. Ale ci, którzy mają taką zdolność dogłębnego „przepracowania”, uzgodnienia wiary i wiedzy, nie są w żaden sposób lepsi ani bardziej wartościowi przed Bogiem od tych, których wiara jest prosta. Dlatego Jezus dodaje: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Jedni i drudzy: ci, którzy potrafią przyjąć Boże Słowo w prostocie serca i ci, którzy potrzebują je przepracować (jak mieszkańcy Berei z Dz 17,10-12) ostatecznie muszą stanąć już nie przed spisanym Słowem, ale przed Słowem Żywym: przed Chrystusem, który jest odpowiedzią na każde nasze pytanie, na każdą wątpliwość, jeśli tylko pozwolimy Mu działać w naszym życiu.